sobota, 25 lutego 2012

Boruc jest naszej reprezentacji niepotrzebny!

W poprzednim tygodniu ciąg dalszy miał serial pt. "Artur Boruc w kadrze". Po kilku miesiącach spokoju, znów odżyła dyskusja o tym, czy bramkarz Fiorentiny grać w reprezentacji Polski powinien, czy może raczej nie. Golkiper udzielił wywiadu Telewizji Polskiej, w którym zadeklarował chęć gry w kadrze i zaproponował selekcjonerowi Franciszkowi Smudzie spotkanie w cztery oczy, które według niego miało wyjaśnić wszelkie nieporozumienia między nimi. Cel Boruca był jeden - znaleźć się w kadrze na Euro 2012. Dlatego też przybrał pozę grzecznego, pokornego i przepraszającego za swoje grzechy chłopczyka, który prosi o wybaczenie i obiecuje więcej nie psocić.

Mam wrażenie, że cała ta akcja została starannie wyreżyserowana przez samego Boruca. Zdał on sobie bowiem sprawę, że nie warto kłócić się ze Smudą, gdyż koszty tego konfliktu najbardziej uderzają w niego samego. To on bowiem, kiedyś wychwalany przez kibiców pod niebiosa, dziś jest w Polsce trochę postacią zapomnianą. Niby pisze się o jego występach w Serie A, ale są to króciutkie wzmianki w stylu "Fiorentina przegrała. Boruc grał 90 minut". Były bramkarz Legii, udzielając wywiadu TVP, chciał więc o sobie przypomnieć - przede wszystkim Smudzie, ale także polskim kibicom. Miał nadzieję, że słynący z częstego zmieniania zdania "Franz", zmieni je także w jego sprawie i powoła do kadry na kolejny mecz, a nawet na Euro.

Niestety, wzruszające wyznania o gotowości do reprezentowania biało-czerwonych barw nie rozmiękczyły selekcjonera, który uznał spotkanie z Borucem za stratę czasu. Nie uścisnął wyciągniętej przez bramkarza na zgodę ręki, tylko jeszcze bardziej mu dowalił, mówiąc, że "zamiast rozważać sprawę powrotu Boruca do kadry, woli pójść z psem na spacer". Zachował się tak, jak zachowuje się od lat - niezbyt elegancko, po prostu w swoim "smudowym" stylu. Pytanie tylko, czy polski futbol stać na brak w kadrze takiego fachowca jak Boruc?

Według mnie tak. Istnieje przecież ktoś taki jak Wojciech Szczęsny, który regularnie gra w Arsenalu Londyn. Może ostatnio formą nie zachwyca (ale też nie zawodzi) i irytuje wyniosłym sposobem bycia, to jednak bramkarz z niego całkiem solidny i godny reprezentowania Polski na Euro 2012. Godząc się na powrót Boruca do kadry, Smuda musiałby na nowo otworzyć konkurs na bramkarza numer 1. Mógłby doprowadzić też do niezdrowej rywalizacji między dwoma charakternymi golkiperami, z których żadnemu nie uśmiechałoby się być tym drugim. Konflikt między Borucem a Szczęsnym mógłby rozlać się na całą kadrę, a wtedy o sukcesie na mistrzostwach Europy można byłoby zapomnieć. Dobrze więc się stało, że Smuda tym razem zdania nie zmienił i nie uległ presji opinii publicznej oraz samego Boruca. Gdyby bowiem zgodził się na jego powrót do reprezentacji, straciłby w oczach pozostałych kadrowiczów resztki szacunku.

Nie oznacza to jednak, ze Artur Boruc już nigdy w reprezentacji Polski nie zagra. W kadrze firmowanej nazwiskiem Smudy - nie, ale po Euro, bez względu na osiągnięty wynik, Smuda raczej z reprezentacją się pożegna i selekcjonerem zostanie ktoś inny, dla kogo Boruc ciągle będzie po pierwsze świetnym bramkarzem, a nie aroganckim imprezowiczem sprowadzającym innych na złą drogę.

2 komentarze:

  1. "wyniosły sposób bycia", jak to nazwałeś, często określany jest jako "bycie postacią medialną", bo chyba o to, że wszędzie Szczęsnego pełno chodziło?? :)
    pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodziło o to, że Szczęsny jest "postacią medialną". To oczywiste, że pierwszy bramkarz klubu takiego jak Arsenal nią jest. Chodzi o sposób bycia w mediach. Widziałem kilka wywiadów tv z nim i odniosłem wrażenie, że sodówka lekko mu do głowy uderza.

      Usuń