środa, 20 października 2010

Najlepszym trenerem ostatniej dekady zostaje...

Stworzenie rzetelnego rankingu trenerów ostatniej dekady, opartego na jakiejś wiarygodnej metodologii, jest zadaniem wręcz niewykonalnym. Bo czy lepszy jest trener, który wygrał mistrzostwo świata, czy ten wygrywający kolejny raz Ligę Mistrzów? Ten zdobywający seryjnie mistrzostwa kraju, czy ten, który stworzył wielką drużynę z przeciętnych piłkarzy? Postanowiłem nie bawić się w wyliczenia i opracowałem własny ranking, którego metodologia opiera się wyłącznie na moim widzimisię. Oto moja siódemka wspaniałych.

7. Josep Guardiola (39 lat, FC Barcelona) Choć trenerką para się od zaledwie trzech lat, już jest uznawany za jednego z największych speców w swojej branży. W sezonie 2008/09 zdobył z Barceloną wszystkie możliwe trofea, tworząc drużynę magiczną, grającą tak, jak żadna inna przedtem. Wiem, że miejsce w siódemce najlepszych trenerów pierwszej dekady XXI wieku jest trochę na wyrost, gdyż przez większość tego okresu Guardiola grał jeszcze w piłkę. Co prawda piłkarzem był nieprzeciętnym, ale to w trenerce już na samym początku osiągnął szczyt. Teraz może być już tylko gorzej...

6. Joachim Loew (50 lat, Adanaspor, Tirol Innsbruck, reprezentacja Niemiec) Podobno to on odpowiadał za taktykę, gdy trenerem niemieckiej kadry był Jurgen Klinsmann. Gdy pełnił już rolę pierwszego trenera ciągle był o włos od sukcesu. EURO 2008 skończył ze srebrnym medalem, by dwa lata później na mistrzostwach świata zdobyć brąz. Jeśli zaliczyć mu okres asystentury u Klinsmanna, z trzech ostatnich wielkich imprez wracał z medalem. Z przeciętnych, często grzejących ławę w klubach piłkarzy (casus Klose, czy wcześniej Podolskiego) stworzył drużynę grającą "radosną" piłkę, jakiej Niemcy nie prezentowali nigdy wcześniej. To w dużej mierze dzięki niemu dziś błyszczą gwiazdy Mesuta Özila czy Samiego Khediry. W moim rankingu, podobnie jak Guardiola, jest trochę na wyrost. Bo przecież w kończącej się właśnie dekadzie zdobył tylko jedno trofeum - mistrzostwo Austrii z Tirolem Innsbruck w 2002 roku.

5. Rafael Benitez (50 lat, Tenerife, Valencia, Liverpool, Inter Mediolan) W 10 lat zdobył 8 trofeów. Dwukrotnie był mistrzem Hiszpanii z Valencią, z którą zdobył też Puchar UEFA. Z Liverpoolem raz wygrał Ligę Mistrzów, by dwa sezony później przegrać w finale. Z Interem, jak na razie wywalczył "jedynie" Superpuchar Włoch. Taktyczny mistrz, wyrachowany strateg, non stop analizujący poczynania swoich piłkarzy na boisku. Mimo pięćdziesiątki na karku ciągle uważany za trenera młodego pokolenia.

4. Alex Ferguson (68 lat, Manchester United) Na Old Trafford zna każdego pająka. Jest już tam bowiem 24 rok. Przez ostatnie 10 lat zdobył z "Czerwonymi Diabłami" 15 trofeów - od mistrzostwa Anglii (pięciokrotnie), przez Puchar Anglii, Puchar Ligi Angielskiej (trzy razy), Tarczę Dobroczynności (czterokrotnie), Ligę Mistrzów, na klubowym mistrzostwie świata kończąc. W moim rankingu znajduję się dopiero na czwartym miejscu, gdyż wszystkie sukcesy osiągnął z jedną drużyną. Dla jednych to dowód trenerskiego kunsztu, dla drugich trochę strach przed wyzwaniami. Ale czy ktoś wyobraża sobie Manchester nie trenowany przez sir Alexa?

3. Carlo Ancelotti (61 lat, Juventus Turyn, AC Milan, Chelsea Londyn) Nieco misiowaty, rzadko się uśmiechający, ze zdobycia bramki cieszący się ruchem palca u nogi, z twarzą pokerzysty, ale o porywczym charakterze. Taki jest właśnie Ancelotti. Ostatnie 10 lat to dla niego głównie pasmo sukcesów. Dwukrotnie wygrał Ligę Mistrzów z Milanem, był z nim również mistrzem Włoch, zdobył Puchar tego kraju, a także klubowe mistrzostwo świata. Gdy wydawało się, że do śmierci pozostanie na włoskiej ziemi, niespodziewanie przeniósł się na Wyspy i na dzień dobry odzyskał dla Chelsea mistrzostwo Anglii. Przy okazji udowodnił, że nie jest wyłącznie mistrzem catenaccio. "The Blues" pod jego wodzą grają bowiem tak, że ręce same składają się do oklasków.

2. Vicente del Bosque (59 lat, Real Madryt, Besiktas Stambuł, reprezentacja Hiszpanii) Dla niego dekada ta dobrze się zaczęła i jeszcze lepiej kończy. Na początku XXI wieku stworzył w Madrycie galaktyczną ekipę Realu, wygrywając z nią prawie wszystko (Real pod jego wodzą nie zdobył tylko Pucharu Hiszpanii) - dwukrotnie Ligę Mistrzów, tyle samo razy mistrzostwo Hiszpanii, raz Superpuchar Europy i Superpuchar Hiszpanii oraz klubowe mistrzostwo świata. Szczęście odwróciło się od del Bosque w 2004 roku. Praca w Besiktasie zakończyła się klapą. Od końca 2005 do lipca 2008 roku był bezrobotny. Tuż po EURO 2008 zastąpił Luisa Aragonesa na stanowisku selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. Zadanie przed nim było ogromne. Nie dało się przecież stworzyć lepszej drużyny, niż złota ekipa czarująca wszystkich na boiskach Austrii i Szwajcarii. I faktycznie temu zadaniu del Bosque nie sprostał. "Jego" Hiszpania nie gra lepiej, ale nadal jest najlepsza, co potwierdziła zdobywając tytuł mistrza świata w RPA. Choć wielu mówi, że z takimi piłkarzami z sukcesami pracowałaby nawet stuletnia babcia, to jednak bez del Bosque i jego filozofii futbolu Hiszpanie na pewno nie byliby najlepszą drużyną globu.

1. Jose Mourinho (47 lat, Benfica Lizbona, Uniao de Leiria, FC Porto, Chelsea Londyn, Inter Mediolan, Real Madryt) Nikt nie ma chyba wątpliwości, że na tytuł trenera dekady zasługuje tylko on. Mourinho z zawodu trenera uczynił wręcz sztukę. Arogancki, cyniczny, nadmiernie pewny siebie - na takiego się kreuje. Piłkarze go jednak uwielbiają i są gotowi skoczyć za nim w ogień. Jest tak utytuowany, że równie dobrze mógłby odejść już na emeryturę. Przez 10 lat zdobył 17 trofeów!!! Największe uznanie zdobył pracując w FC Porto. Z przeciętną drużyną rok po roku wygrał Puchar UEFA i Ligę Mistrzów, przeplatając to mistrzostwami Portugalii oraz pucharami i superpucharami tego kraju. Mourinho to w tej chwili bez wątpienia numer 1 wśród piłkarskich trenerów. Ciekawe tylko czy poradziłby sobie z jakąś polską drużyną...

1 komentarz:

  1. Ja bym jeszcze spróbował wcisnąć gdzieś Guusa Hiddinka i Luiza Felipe Scolariego - zasłużonych w prowadzeniu reprezentacji narodowych.
    To głównie Holendrowi (oraz sędziom) Korea Pd. zawdzięcza fantastyczne dla tej reprezentacji 4. miejsce na MŚ 2002. Ponadto bardzo dobrze pod jego wodzą prezentowały się reprezentacje Rosji oraz Australii.
    Scolari w Korei i Japonii sięgnął ze swymi rodakami po złoto, później z dobrymi wynikami prowadził Portugalię na Euro 2004 i WM 2006. Potem wprawdzie niezbyt dobrze wiodło mu się w Chelsea, ale myślę, że mimo to zasługuje na wyróżnienie :)

    TomBer

    OdpowiedzUsuń