sobota, 16 kwietnia 2011

Trudne dni Piszczka

W tym tygodniu na tapetę trafiła postać Łukasza Piszczka, czy jak kto woli - Łukasza P. Chodzi o jego udział w aferze korupcyjnej sprzed pięciu lat, kiedy to jako piłkarz Zagłębia Lubin razem z kolegami z drużyny miał kupić mecz od zawodników Cracovii. Piszczek co prawda w tym meczu nie zagrał, ale kara i tak go nie ominęła. Dostał rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Dodatkowo ma zapłacić 100 tysięcy złotych grzywny i zwrócić 48,1 tysiąca złotych premii za awans do Pucharu UEFA, który dzięki ustawionemu spotkaniu udało się piłkarzom Zagłębia wywalczyć.

Nie zamierzam usprawiedliwiać gracza Borussii Dortmund. Zrobił źle i powinien ponieść karę. Dziwi mnie jednak, że członkowie PZPN próbują być świętsi od papieża i nagle domagają się dyskwalifikacji zawodnika, zakazując mu występów w reprezentacji Polski. Ich działania są przykładem typowo polskiej mentalności. Ci, którzy nie jedno mają na sumieniu, pouczają i stawiają się za przykład uczciwości dla innych. Tego pzpn-owskiego zakłamania nie idzie już znieść!

Piszczek również wspomina coś o zakończeniu reprezentacyjnej kariery, chcąc w ten sposób bronić dobrego wizerunku kadry. Problem w tym, że wizerunek obecnej kadry wcale nie jest dobry, a strata tak klasowego piłkarza tylko go pogorszy. Jak to jest, że po polskich boiskach biegają piłkarze z wyrokami za korupcję i wszystko jest ok, jednak gdy sprawa dotyczy jednego z naszych najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy, nagle zmienia się zasady postępowania. Stosowanie podwójnych standardów to także częsty grzech wielu polskich urzędników.

Na szczęście w całym tym zamieszaniu zimną krew wydaje się zachowywać selekcjoner Franciszek Smuda. Podobno w rozmowie z Piszczkiem doradził mu przeczekać ten ciężki dla niego okres. Polecił ochłonąć i przemyśleć wszystko raz jeszcze. "Franz" dobrze bowiem wie, że bez gracza Borussii trenowana przez niego kadra będzie jeszcze słabsza.

Piszczek zrobił źle, ale w przeciwieństwie do wielu innych, którzy robili podobnie, naprawdę żałuje tego, co zrobił. Gotów jest ponieść też wszelkie tego konsekwencje. Dziwi mnie więc medialna nagonka na niego. Te wszystkie tytuły, leady itp., nazywające 25-letniego obrońcę Łukaszem P. są śmieszne, choć niestety zgodne z prawem. Mam nadzieję, że PZPN dla dobra polskiej piłki, przestanie po raz kolejny robić medialną szopkę i pozwoli Piszczkowi dalej reprezentować biało-czerwone barwy. Jeśli postąpi inaczej, popełni kolejny błąd. Ale błędy wcale Grzegorza Lato i jego kumpli nie martwią. Oni popełniać je przecież mogą, mają to wręcz zapisane w statucie, inni już niekoniecznie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz