Rząd ma kolejny temat zastępczy. Po pedofilach i dopalaczach przyszedł czas na pseudokibiców. Problem oczywiście istnieje i to poważny, ale sposoby jego rozwiązywania ograniczają się jedynie do demagogicznych przemówień różnych ważnych osób przed kamerami telewizyjnymi. Gdy premier Donald Tusk palnął w telewizji, że trzeba zamykać stadiony, wojewodowie w mgnieniu oka postanowili wcielić słowa szefa w czyn i wydali decyzje, które skutkowały zamknięciem dwóch najnowocześniejszych obecnie obiektów w Polsce - stadionów Lecha Poznań i Legii Warszawa.
Motywacja rządzących jest jasna - zamykając stadiony, mamy alibi na wypadek, gdyby ktoś powiedział, że nic z tą sprawą nie robimy. Dużo mówi się o zmianie prawa, sądzeniu kiboli odpowiedzialnych za rozróby od razu na stadionach, drakońskich karach finansowych dla nich czy zakazach stadionowych, które obowiązywałyby na każdej imprezie sportowej w naszym kraju. Szkoda, że o sprawie tylko się mówi, zamiast w końcu coś zrobić!
Wracając do zamykania stadionów, uważam tę metodę za zupełnie bezsensowną. Władze chcąc ukarać bandytów, karzą prawdziwych fanów, kluby, sponsorów i inwestujących w polski futbol. Dostaje się wszystkim oprócz tych, którym dostać się powinno. Debilom tłukącym się z policją albo z innymi debilami na stadionach nie zależy bowiem na oglądaniu meczu, ani na wspieraniu własnej drużyny. Im zależy na tym, by się wyżyć, by wyładować swoje frustracje, niepowodzenia i porażki z często bardzo smutnego codziennego życia. Stadion jest dla nich miejscem terapii, tylko dlaczego mają za nią płacić normalni ludzie?
Od kilkunastu lat sposoby rozwiązywania problemu bandytyzmu na polskich stadionach są ciągle te same - zamknąć obiekt, a potem się zobaczy. Nikt nie ma na tyle odwagi, by zmienić prawo - tu apel do rządzących, by w końcu przestali pięknie mówić, a zaczęli działać. Poprzednie ekipy nic w tej sprawie nie zrobiły, więc rząd Donalda Tuska (skądinąd wielkiego fana futbolu) może być pierwszym od 1989 roku, który przejdzie od słów do czynów. Jak na razie jedyny konkretny sposób wymyślił nasz miłościwie panujący Grzegorz Lato. Otóż postanowił on podnieść ceny biletów na mecze reprezentacji. Doszedł bowiem do wniosku, że wysoka cena zniechęci bandytów do odwiedzania piłkarskich obiektów. Być może, ale jestem przekonany, że odstraszy znacznie więcej prawdziwych kibiców, których po prostu nie będzie stać na kupno wejściówki za 100 czy więcej złotych. To kolejny genialny pomysł pana Lato, za który należy mu się przestronny pokój z pozłacanymi ścianami w nowej siedzibie związku na Wilanowie!
Jarosław Kaczyński dobrze wie, że w Biedronkach kupuje biedota. Lato tej biedoty nie chce wpuścić na stadiony. Obu panów łączy więcej niż mogłoby się wydawać...
haha, puenta jak znalazł, aż nadto pasuje do naszej rzeczywistości ...
OdpowiedzUsuńpzdr.
JŻ
zdania na temat zamykania stadionów są podzielone jedni są na tak inni na nie a jak zwykle we wszystko mieszają się politycy, którzy tylko chcą przygarnąć sobie głosy wyborców poruszając temat będący na czasie zapraszam do odwiedzania footballnewspl.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzgadzam się z przedmówcą i ZAPRASZAM DO ODWIEDZANIA
OdpowiedzUsuńfootballnewspl.blogspot.com