Strony

niedziela, 12 lutego 2012

Honorowy jak Capello

Fabio Capello nie jest już selekcjonerem kadry Anglii - wiadomość ta błyskawicznie obiegła cały świat w środku poprzedniego tygodnia. Oficjalnie Włoch zrezygnował, gdyż miał inne niż szefowie angielskiej federacji zdanie w sprawie odebrania kapitańskiej opaski reprezentacji oskarżonemu o rasistowskie odzywki Johnowi Terry'emu. Capello twierdził, że nie można karać kogoś, zanim ten zostanie oficjalnie uznany za winnego, a sąd zdecyduje o tym dopiero 9 lipca. Do tego czasu Terry powinien więc dalej sprawować funkcję kapitana angielskiej kadry. Szef FA David Bernstein był jednak innego zdania. Uważał, że piłkarz pod adresem którego kierowane są zarzuty o rasizm nie jest godzien pełnić tak zaszczytnej funkcji. Trzeba przyznać, że obie strony mają w tej sprawie swoje racje.

Wydaje mi się, że afera z Terrym posłużyła Capello jako pretekst do zerwania kontraktu z angielską federacją. Rozumiem, że ktoś z takim dorobkiem jak on poczuł się urażony, gdyż zaczęto wtrącać się w jego pracę. To w końcu on jest trenerem i on decyduje o wszelkich sprawach związanych z drużyną, łącznie z wyborem kapitana. Capello miał więc prawo się oburzyć. Ale żeby od razu rzucać zabawki i uciekać z piaskownicy?

Powód takiego zachowania wydaje mi się łatwy do wytłumaczenia. Były trener Juventusu Turyn i Realu Madryt od dawna nosił się z zamiarem porzucenia stanowiska selekcjonera kadry Anglii. Miał to zrobić po EURO 2012, ale postanowił wykorzystać zamieszanie związane z Terrym i odejść wcześniej. Jako nie-Brytyjczyk mógł to zrobić bez płynących ze wszystkich stron oskarżeń o brak patriotyzmu i innych takich. Swoją funkcję traktował z typowym mu profesjonalizmem, ale nic poza tym. Wielkiej "więzi uczuciowej" z prowadzoną przez siebie drużyną nie czuł, o czym świadczy choćby to, że tak łatwo, na cztery miesiące przed początkiem mistrzostw Europy, ją porzucił.

Anglicy zostali więc na lodzie. Euro za pasem, a tu pierwsza reprezentacja nie ma trenera. Najprawdopodobniej ten stan rzeczy wkrótce się zmieni. Wydaje się, że uniki Harry'ego Redknappa są tylko na pokaz i wkrótce coach Tottenhamu oficjalnie obejmie stanowisko, o którym - jak pisze się na Wyspach - marzył od dawna (podobno jednym z kontrkandydatów jest - o zgrozo! - David Beckham, który trenował do tej pory jedynie... swoich synów). Czy uda mu się w tak krótkim czasie stworzyć drużynę gotową do walki o złoty medal EURO 2012, bo z takim zamiarem Anglicy jadą na polsko-ukraiński turniej? Czas pokaże. Redknapp to świetny trener, ale trzeba przyznać, że zadanie przed nim wyjątkowo trudne. I może właśnie dlatego tak zwleka z ostateczną zgodą na objęcie tej zaszczytnej, ale w obecnych warunkach, bardzo gorącej posady.

Wracając do Fabia Capello, jego sytuacja przypominała trochę tę, w jakiej znalazł się Leo Beenhakker po nieudanym dla Polski występie na EURO 2008. Szefowie PZPN postanowili dać mu jeszcze jedną szansę i powierzyli misję, której celem był awans do MŚ w RPA. Okazało się, że Beenhakker nie był w stanie odbudować drużyny, co skończyło się blamażem biało-czerwonych w eliminacjach. Anglicy na mundialu w RPA również zaprezentowali się słabiutko, przegrywając w 1/8 finału z Niemcami 1:4, co musiało stanowić dla kibiców na Wyspach szok porównywalny z brakiem awansu ich ukochanej reprezentacji do Euro 2008. Władze krajowej federacji nadal jednak wierzyły Capello i pozwolili mu pracować z kadrą dalej. W odróżnieniu od Beenhakkera Włoch potrafił jako tako poskładać zespół i ten bez kłopotów przeszedł kwalifikacje do kolejnej wielkiej imprezy. Mimo nie najgorszych wyników w kadrze nie było jednak dobrej atmosfery. Afery z reprezentantami w rolach głównych plus perspektywa odejścia Capello po EURO sprawiły, że między piłkarzami a trenerem nie było "chemii". Szefowie FA, obawiając się więc powtórki z mundialu w RPA, postanowili znaleźć sposób, by pozbyć się niepokornego Włocha wcześniej. A że i jemu było to na rękę, obie strony rozstały się w dobrych stosunkach. Każda zrealizowała bowiem własne cele.

Analizując sytuację Capello, zastanawiam się, co by było, gdyby na przykład Grzegorz Lato z jakichś pozasportowych powodów pozbawił Kubę Błaszczykowskiego funkcji kapitana reprezentacji Polski, albo w inny sposób zaczął ingerować w wewnętrzne sprawy kadry. Jak zareagowałby Franciszek Smuda - czy potulnie zgodziłby się ze swoim szefem, czy tak jak Capello, twardo bronił własnego zdania i trenerskiej autonomii. "Franz" to typ niepokorny, ale jakoś nie wierzę, że na kilka miesięcy przed EURO byłby w stanie tupnąć nogą i przeciwstawić się klanowi Laty. Mam tylko nadzieję, że nigdy nie będę musiał się o tym przekonywać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz