- My sobie kurwa pogadamy. Zobaczysz, kurwa na Wiśle! Chłopaki też są na ciebie wkurwieni! - taką wiązanką obrzucił Patryk Małecki jednego z dziennikarzy "Gazety Wyborczej". Zdarzenie miało miejsce w tunelu prowadzącym do szatni, tuż po piątkowym meczu Cracovii z Wisłą w 12. kolejce Ekstraklasy. Krewkiego piłkarza próbowali uspokoić pracownicy biura prasowego Wisły, ale przy okazji sami wysłuchali kilku uwag pod swoim adresem.
Nie od dziś wiadomo, że ulubionym słowem Małeckiego jest to na k, w wielu innych językach określające zwyczajny zakręt. Pomocnik Wisły bardzo lubi też wyraz na ch. Ciekawe, czy wie jaka jest jego poprawna pisownia?
Nikt nie oczekuje od piłkarzy pięknego języka. W ferworze walki normalne są przekleństwa, stanowiące wręcz o uroku futbolu. Ale jest pewna granica. Małecki w prawie każdym meczu bluzga nie tylko na rywali, ośmielających się zabrać mu piłkę, ale także na kolegów z drużyny. W derbach Krakowa mocno dostało się np. Maciejowi Żurawskiemu, który zamiast podać piłkę na skrzydło, skierował ją bliżej środka boiska. Podczas meczu z Cracovią kibice gospodarzy lżyli go niemiłosiernie. W sumie miał prawo się wkurzyć. Ale u podstaw takiego zachowania fanów "Pasów" leży właśnie postawa Małeckiego w meczach Ekstraklasy. Jego chamstwo, wulgarność, żeby nie napisać prostactwo.
Małecki potulnym barankiem nigdy nie był. I dobrze, w piłce potrzebny jest charakter. Ale co innego charyzma i wola walki, a co innego chamskie traktowanie przeciwników, kolegów z drużyny i dziennikarzy. Małecki zachowuje się jak rozkapryszony gówniarz, który dostał za duże kieszonkowe od rodziców i myśli, że wszystko mu wolno. Latem, gdy odmówił wejścia na boisku w jednym sparingów, został ukarany wysoką karą pieniężną, ale nic poza tym. A powinien co najmniej przez kilka miesięcy grać w Młodej Ekstraklasie. Incydent ten niczego go nie nauczył, a wręcz wzmocnił negatywne zachowania, czego efektem jest zajście z minionego piątku.
Trenerzy i właściciele Wisły muszą wyciągnąć wobec niego poważne konsekwencje. Małecki naraża na szwank nie tylko swoje dobre imię (które, już chyba dawno stracił), ale także krakowskiego klubu. Ktoś musi potraktować go tak, jak on traktuje innych. Z góry. Półroczne zesłanie do rezerw plus pokaźna kara finansowa będą jak najbardziej zasadne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz