sobota, 5 maja 2012

Trzy pudła Smudy

Anglicy dopiero poznali nowego selekcjonera, a my już mamy szeroką kadrę na Euro! Franciszek Smuda wybrał 26 graczy. Są w tym gronie trzej piłkarze, którzy pod żadnym pozorem znaleźć się w nim nie powinni. I mam nadzieję (choć jest ona raczej złudna), że w ostatecznej, 23-osobowej kadrze, jednak się nie znajdą. Mowa o Pawle Brożku, Michale Kucharczyku i Rafale Wolskim.

Paweł Brożek przez pół roku zagrał w Celticku Glasgow tylko 88 minut. Oczywiście gola nie strzelił, bo kiedy niby miał to zrobić. Mimo że były snajper Wisły Kraków i Trabzonsporu pewnie już nie pamięta, kiedy ostatni raz pokonał bramkarza drużyny rywali, znalazł się w szerokiej kadrze na Euro. I założę się, że nie będzie go w trójce skreślonych. Smuda tłumaczył powołanie Brożka w typowy dla siebie sposób, czyli totalnie niezrozumiale, dlatego, mimo że konferencję widziałem, nie jestem w stanie powtórzyć jego słów. Ktoś powie, kto jeśli nie Brożek? Odpowiadam: Chociażby Arkadiusz Piech z Ruchu Chorzów, strzelec 10 goli w tym sezonie, albo Tomasz Frankowski, wicekról strzelców T-Mobile Ekstraklasy i najskuteczniejszy Polak w rozgrywkach.

Drugim piłkarzem, który nie zasługuje na miejsce w eurokadrze jest legionista Michał Kucharczyk. Smuda tłumaczył jego powołanie tym, że podczas meczów Ligi Europejskiej w barwach Legii pokazał się z dobrej strony na tle silnych przeciwników. Na Boga, ale to było przecież ponad pół roku temu! Bo Smudzie nie chodziło przecież o starcia Legii ze Sportingiem Lizbona w 1/16 finału tych rozgrywek, gdzie Kucharczyk grał zaledwie 32 minuty i z tego, co pamiętam, zasłynął zmarnowaniem idealnej sytuacji do strzelenia gola. W rundzie wiosennej ekstraklasy były napastnik Świtu Nowy Dwór Mazowiecki grał podobnie jak cała Legia - słabiutko. Choćby z tego powodu nie powinno być go w reprezentacji. I w końcu najważniejsze, Kucharczyk w drużynie z Warszawy nie występuje jako napastnik (a w takiej roli został powołany do kadry), tylko skrzydłowy. Smuda najwidoczniej tych pozycji na boisku nie rozróżnia, a szkoda!

Trzecim graczem z grona 26 wybrańców "Franza", który Euro powinien obejrzeć w telewizorze, jest Rafał Wolski. Obrońcy jego powołania twierdzą, że taka impreza jak mistrzostwa Europy da młodemu pomocnikowi więcej niż dwadzieścia ważnych meczów ligowych. Zgoda, z pewnością da. Smuda, tłumacząc dziennikarzom, dlaczego włączył Wolskiego do kadry, choć wcześniej nigdy go nie powoływał, stwierdził, że "potrafi on w pojedynkę rozstrzygnąć o losach meczu" i "dysponuje świetną techniką". Ok, chłopak ma talent, ale pokazał go może w trzech, czterech meczach Legii. Ostatnio grał tak słabo, że nawet zakochany w nim Maciej Skorża nie wystawiał go w pierwszym składzie. Wolski jest bez formy i nie zasługuje na miejsce w reprezentacji. Smuda najwyraźniej dał się nabrać medialnej wrzawie wokół niego. Niesłusznie. Zamiast niego mógł przecież powołać Bartosza Salamona z Brescii Calcio, który zagrał w tym sezonie prawie 30 meczów w Serie B i jest obserwowany przez takie firmy jak Sporting Lizbona czy FC Barcelona. Jeśli kimś interesuje się "Blaugrana", to znaczy że w piłkę grać potrafi. A jeśli jest Polakiem i nie ma go w kadrze, to mamy do czynienia ze skandalem.

Co do pozostałych 23 "wyborów" trudno z trenerem Franciszkiem Smudą polemizować. Oprócz Artura Boruca, Michała Żewłakowa i Sławomira Peszki (wiadomo, dlaczego nie ma ich w kadrze, więc nie będę się na temat rozpisywał) nie ma obecnie lepszych graczy z polskim paszportem.

Selekcjoner ogłosił kadrę w środę, 2 maja, w przerwie koncertu "Hit biało-czerwonych", podczas którego widzowie wybierali w głosowaniu SMS-owym polski przebój na Euro. Pojawienie się Smudy na scenie i odczytanie przez niego nazwisk 26 wybrańców powinno być najważniejszym punktem tej imprezy, ale nie było. Dlaczego? To pytanie do pomysłodawców całej imprezy. Dla mnie to, łagodnie mówiąc, niezrozumiałe.

Polską drużynę do boju będzie zagrzewać piosenka zespołu Jarzębina o absurdalnym tytule "Koko Euro Spoko". Zgoda, tekst tego utworu jest głupi, ale nie o głębię słów w tego typu piosenkach chodzi. Piłkarski hit powinien nieść pozytywną energię i łatwo wpadać w ucho. "Koko...", w odróżnieniu od pozostałych kandydujących do miana hitu biało-czerwonych, taki właśnie jest. Jeśli nasi reprezentanci zagrają w podobnym rytmie i tempie, w jakim śpiewają panie z Jarzębiny, awans do ćwierćfinału mają zapewniony!

1 komentarz:

  1. Wolski najpewniej odpadnie po zgrupowaniu w Austrii. Podobny los spotka też chyba Kamińskiego. No i pozostaje trzeci. Kucharczyk? Chyba tak, bo do Brożka z irracjonalnych powodów Smuda ma niepokojąco dużo zaufania.

    OdpowiedzUsuń