Co łączy Liverpool, Inter Mediolan i Arsenal Londyn? Każda z tych drużyn padła w tym roku ofiarą przekleństwa, które zwie się zasadą goli strzelonych na wyjeździe. UEFA wprowadziła ją w 1965 roku. Ma więc już 48 lat. Najwyższy czas, by zginęła. Najlepiej nagłą śmiercią.
Arsenal przegrywa na Emirates Stadium w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Bayernem 1:3. W Monachium wygrywa 2:0. Strzela więc tyle samo goli co Bawarczycy. Mimo tego odpada z rozgrywek.
Liverpool na Stadionie Pietrowskim w Sankt Petersburgu w 1/16 finału Ligi Europejskiej gra słabo i zasłużenie przegrywa 0:2. Na Anfield prezentuje się jednak o niebo lepiej. Po efektownym występie wygrywa 3:1. W 1/8 finału gra jednak Zenit.
Inter Mediolan dostaje od Tottenhamu lanie i przegrywa 0:3 na White Hart Lane w pierwszym spotkaniu 1/8 finału Ligi Europejskiej. U siebie wygrywa po dogrywce 4:1, ale dalej grają "Koguty". 10 lat temu "Nerrazzurri" rywalizują w półfinale Champions League z Milanem. Oba mecze rozgrywane są na San Siro. Pierwszy kończy się bezbramkowym remisem, drugi - wynikiem 1:1. Do finału awansuje Milan. Dlaczego? Bo w rewanżu, rozgrywanym "teoretycznie" na wyjeździe, strzelił gola. Znalazł się więc w finale najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie tylko dzięki zasadzie bramek strzelonych na wyjeździe. Najgłupszej regule futbolu.
Każdy logicznie myślący człowiek wie, że 1=1, a nie 1=2. W uefowskiej matematyce prawdziwa jest jednak ta druga zasada. Włodarze piłkarskiej central blisko pół wieku temu chcieli zachęcić drużyny grające na wyjeździe do częstszych ataków. By nagrodzić ich wysiłki, postanowili podwoić gole strzelone na boisku rywala. Ok, pobudki, którymi kierowali się poprzednicy Michela Platiniego, były godne pochwały. Czasy się jednak zmieniły. Teraz futbol jest dużo bardziej ofensywny niż kiedyś. Istnienie zasady goli na wyjeździe mija się więc z celem.
Reguła ta ma już prawie 50 lat. Najwyższy czas, by ją zlikwidować. Spisać na eleganckim papierze, oprawić w ramki i zawiesić w piłkarskim muzeum. Jakie byłyby z tego korzyści?
Reguły rządzące rozgrywkami stałyby się bardziej logiczne, a przez to prostsze i łatwiejsze do wytłumaczenia futbolowym laikom. Ten, kto próbował wyjaśnić niezainteresowanemu futbolem, dlaczego w piłce jeden nie zawsze równa się jeden, wie o co mi chodzi.
Po drugie, skończyłyby się kalkulacje, czy bardziej opłaca się nam murować bramkę u siebie i zagrać odważniej na wyjeździe, czy może odwrotnie. Trenerzy przestaliby wygłaszać frazesy w stylu: "ważne, by u siebie nie dać się zaskoczyć i nie stracić gola". Dla wszystkich byłoby jasne, że by awansować do kolejnej rundy, trzeba strzelić więcej goli od rywali, bez różnicy, czy zrobi się to na własnych śmieciach czy terenie rywala.
Po trzecie, mecze stałyby się jeszcze ciekawsze. Byłoby bowiem więcej dogrywek i serii rzutów karnych, a te, jak wiadomo, często kipią od emocji. Oczywiście mam tu na myśli klasyczne dogrywki, bez fanaberii w stylu złotych czy srebrnych goli.
Michel Platini i spółka kombinują właśnie nad zmianami, które miałyby uatrakcyjnić europejskie puchary. Recepta na sukces jest prostsza, niż mogłoby im się wydawać. Wystarczy zlikwidować zasadę goli strzelonych na wyjeździe. Tylko tyle i aż tyle.
Totalnie się nie zgadzam. Jak sam zauważyłeś, ta zasada zachęca drużyny grające na wyjeździe do większej odwagi w ofensywie. Zrezygnowanie z niej mogłoby doprowadzić do tego, że oglądalibyśmy w dwumeczu dwa jednostronne show gospodarzy, a o awansie pewnie decydowałoby, kto straci mniej goli na obiekcie rywala. Jak dla mnie podwójnie liczone bramki na wyjeździe niczego piłce nie odejmują. Dogrywki i rzuty karne może kipią od emocji, ale idąc Twoim tokiem myślenia, dlaczego o wyniku i awansie ma decydować nagle dodatkowe tylko pół godziny albo loteryjne "jedenastki"? Moim zdaniem obecne zasady słusznie premiują odważnych, którzy nie boją się ryzykować poza domem.
OdpowiedzUsuńNorbert
Tomek, jeśli reguły miałby się stać dzięki temu bardziej logiczne to może zrezygnować też ze spalonego? :) Bo: "kto próbował wyjaśnić niezainteresowanemu futbolem jak to działa, wie o co mi chodzi". :))
OdpowiedzUsuńJuż całkiem na poważnie, to bramki strzelone na wyjeździe są akurat mądrym rozwiązaniem. Wolę żeby o "niesprawiedliwości" w kwestii awansu decydowały gole wyjazdowe niż "bardziej sprawiedliwe" rzuty karne. A po zlikwidowaniu handicapu w postaci bramek strzelanych na wyjeździe pewnie go "jedenastek" dochodziłoby w co trzeciej pucharowej parze.
pzdr.