W meczu Podbeskidzie Bielsko-Biała - Legia Warszawa w podstawowej jedenastce stołecznej drużyny wybiegł Bartosz Bereszyński. Nie zagrał jednak w ataku, tak jak występował w Lechu, ani jako skrzydłowy, jak w spotkaniu z Koroną Kielce, lecz na prawej obronie. 21-latek nie zawiódł. Co więcej, pokazał, że ma potencjał, by stać się nowym Łukaszem Piszczkiem.
Bereszyński jest silny, dynamiczny i szybki. Dysponuje niezłym dryblingiem i dobrym dośrodkowaniem z prawej nogi. Oczywiście w stricte defensywnych elementach gry jest na razie słaby. Popełnia błędy w ustawieniu, daje się ogrywać "na raz", bywa też, że gubi linię spalonego. Wszystko to może jednak poprawić. Dużo łatwiej bowiem nauczyć się skutecznie grać w obronie, niż w ofensywie. Ciężki trening plus mądry trener i Bereszyński wkrótce będzie prawym obrońcą z prawdziwego zdarzenia.
Wiem, że jest za wcześnie, by wyciągać daleko idące wnioski. Bereszyński zagrał bowiem jako prawy obrońca dopiero jeden oficjalny mecz. Tak naprawdę nie wiadomo, czy trener Jan Urban widzi ekslechitę w defensywie, czy ustawił go tam tylko dlatego, że nie miał innego wyboru. Wydaje mi się jednak, że bliższa prawdy jest pierwsza opcja. W zimowych sparingach Bereszyński grał bowiem na prawej obronie bardzo często. Najwyraźniej spisał się wówczas wystarczająco dobrze, inaczej bowiem Urban nie zaryzykowałby wystawienia go w bardzo ważnym dla Legii meczu z Podbeskidziem.
Łukasz Piszczek przechodził z Zagłębia Lubin do Herthy Berlin jako napastnik, czołowy strzelec ekstraklasy. Dopiero Lucien Favre zobaczył w nim to, czego żaden z poprzednich trenerów zobaczyć nie potrafił. Przestawił go na prawą stronę obrony, stając się w ten sposób ojcem jego przyszłych sukcesów. Początkowo Piszczek popełniał w destrukcji mnóstwo błędów, w ofensywie był jednak bardzo efektywny. Po transferze do Borussii Dortmund poprawił ten pierwszy element. W efekcie jest teraz jednym z najlepszych bocznych obrońców na świecie.
Jan Urban może być dla Bereszyńskiego tym, kim dla Piszczka był Favre. Odkrył w nim prawego obrońcę i wierzę, że da mu szansę zaistnieć na tej pozycji. 21-latek z Poznania w ofensywie prezentuje się bowiem o niebo lepiej od nominalnego prawego obrońcy Legii, Artura Jędrzejczyka. "Jędza" jest słaby technicznie, wolny, nie potrafi dryblować ani dośrodkowywać. W defensywie gra świetnie, czym udowadnia, że jest bardziej stoperem niż prawym obrońcą. Rozumiem, że Jan Urban, a wcześniej Maciej Skorża, wielkiej alternatywy na tej stronie defensywy nie mieli i stąd pomysł z Jędrzejczykiem. Gołym okiem widać jednak, że to pozycja nie dla niego.
Przed erą Jędrzejczyka etatowym prawym obrońcą Legii był Jakub Rzeźniczak. On jednak ma podobne wady jak jego młodszy kolega. Według mnie "Rzeźnik" dużo lepiej spisuje się w roli defensywnego pomocnika. Maciej Skorża w poprzednim sezonie kilka razy pozwolił mu zagrać na tej pozycji i okazało się, że chłopak dawał radę.
Czasem warto więc zerwać ze schematami. Przyjrzeć się bliżej danemu zawodnikowi, przeanalizować jego dobre oraz złe strony i dopiero wtedy dobrać mu miejsce na boisku. Świetnym przykładem tego, jak destrukcyjna dla zawodnika może być źle dobrana pozycja jest Miroslav Radović. Serb przychodził do Warszawy jako prawoskrzydłowy. Grając przy linii bocznej, częściej irytował, niż zachwycał. Dopiero Maciej Skorża uznał, że z Radovicia skrzydłowego nie będzie i uczynił zeń playmakera. To był strzał w dziesiątkę. Dziś 29-latek jest jednym z najlepszych ofensywnych pomocników w ekstraklasie. Świetny technicznie, z dobrym dryblingiem i co najważniejsze - dysponujący znakomitym przeglądem gry i niekonwencjonalnym podaniem.
Wracając do Bereszyńskiego, dużo więcej pożytku będzie z niego jako bocznego obrońcy niż napastnika. Po pierwsze, na prawej obronie łatwiej się wybić, gdyż konkurencja jest mniejsza. Po drugie, predyspozycje, które ujawnia na boisku, bardziej predestynują go grania na boku linii defensywnej niż w ataku. Jan Urban uchylił mu furtkę do kariery. Teraz dużo zależy od niego. Jeśli zakasa rękawy i zacznie pracować nad grą w defensywie czeka go świetlana przyszłość. Kto wie, może za parę lat zastąpi Łukasza Piszczka w reprezentacji.
Dobry trener potrafi odkryć w zawodniku umiejętności, o które niewielu by go posądzało. Czy ktoś jeszcze kilka lat temu uwierzyłby, że skrzydłowy Bastian Schweinsteiger może być wybitnym graczem środka pola, albo że Gareth Bale z lewego obrońcy stanie się znakomitym ofensywnym pomocnikiem? Nie sądzę. Mam nadzieję, że podobnie, zachowując oczywiście wszelkie proporcje, będzie z Bereszyńskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz