- Nasza gra nie wyglądała dzisiaj najlepiej. Litex agresywnie grał pressingiem i my nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Nie możemy się tym jednak za bardzo przejmować. We wcześniejszych sparingach było całkiem dobrze, więc dzisiejsze spotkanie można potraktować jako wypadek przy pracy - powiedział Mateusz Możdżeń po przegranym 0:2 przez Lecha Poznań towarzyskim meczu z mistrzem Bułgarii. Litexem Łowecz.
Jakoś martwią mnie te słowa. Starcie z Bragą już za kilka dni, a forma "Kolejorza" wydaje się być daleka od optymalnej. Bo jeśli drużynie grającej w 1/16 finału Ligi Europejskiej problemy sprawia pressing rywala, to chyba nie można być spokojnym. Wiem, że na podstawie sparingów pochopnych wniosków wyciągać nie można, ale bardzo boję się o Lecha. Dlaczego?
Po pierwsze, brak Sławomira Peszki może być aż nadto widoczny. Sam jestem ciekawy, jak trener Jose Mari Bakero poukładał grę bez 25-letniego skrzydłowego. Niestety, nie jestem w stanie uwierzyć, że Jacek Kiełb czy Jakub Wilk są w stanie grać na takim poziomie jak Peszko. Obym się jednak mylił.
Po drugie, transfery dokonane przez Lecha dziwią. Co do tego, że pozyskanie Bartosza Ślusarskiego to żart, chyba nikt nie ma wątpliwości. Wielką niewiadomą jest Vojo Ubiparip. Tak naprawdę podobnie można powiedzieć o Hubercie Wołąkiewiczu. Do tego dochodzi kontuzja Tomasza Bandrowskiego, którego w środku pola nie ma kto zastąpić. Gdyby przepisy UEFA były inne, zrobiłby to Rafał Murawski, a tak były zawodnik Rubina Kazań może swoim nowym-starym kolegom pomóc co najwyżej dobrym słowem.
Po trzecie, polskie drużyny po przerwie zimowej zachowują się jak niedźwiedź wybudzony z zimowego snu. Piłkarze są zaspani, ociężali i wyglądają na zagubionych i nie do końca orientujących się w rzeczywistości. Oby południowy temperament Bakero rozgrzał Lechitów i sprawił, że nie trzeba będzie się za nich wstydzić.
Po czwarte, wpływ Bakero na grę Lecha w starciach z Bragą będzie już widoczny. Jeśli w meczach z Juventusem i Salzburgiem grała tak naprawdę drużyna Jacka Zielińskiego prowadzona przez Bakero, to teraz będzie to już w pełni zespół Jose Mari Bakero. Jakoś nie ufam jego zdolnościom szkoleniowym. Nie przekonywała mnie gra Polonii Warszawa pod jego wodzą. Nie widziałem w niej nic, co powodowałoby mój optymizm.
Po piąte, wyniki sparingów nie powalają na kolana. Trzy zwycięstwa, dwa remisy i tyle samo porażek to nie taki zły bilans, ale raczej nie powoduje, że piłkarze czują się pewni swojej siły. Poza tym żaden ze sparingpartnerów Lecha nie prezentował klasy Sportingu Braga. Co prawda Steaua Bukareszt (wygrana Lecha 2:1), FC Basel (0:0) i Young Boys Berno (porażka "Kolejorza" 1:2) to całkiem niezłe drużyny, dwie ostatnie to nawet uczestnicy 1/16 finału Ligi Europejskiej, ale do poziomu Bragi trochę im brakuje. Wicemistrz Portugalii nie przez przypadek bowiem grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów i ograł w niej m.in. Arsenal Londyn, wcześniej eliminując zaś Sevillę.
Żeby nie było tak beznadziejnie i tylko w czarnych barwach, Braga ostatnio również swoją formą nie zachwyca. Porażka z Pacos Ferreira 2:3, remis z Vitorią Setubal 2:2 i ostatnie zwycięstwo 2:1 z Maritimo Funchal w lidze portugalskiej, a także wygrana w Pucharze Ligi z Aroucą 4:0 pokazują, że drużyna Domingosa Panciecii jest tak samo groźna w ataku, co nieporadna w obronie. I w tym swojej szansy musi upatrywać mistrz Polski. W Poznaniu przy dopingu 40 tysięcy kibiców powinno być nieźle. Jeśli dopisze szczęście, które towarzyszyło lechitom w fazie grupowej, może uda się wygrać. Na wyjeździe powinno być łatwiej. "Kolejorz" bowiem poza Poznaniem gra dużo lepiej. A przynajmniej grał tak za Jacka Zielińskiego. Co zrobił z tą drużyną Bakero, nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że w czwartek pozytywnie mnie zaskoczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz