W całym systemie sprzedaży biletów gorsze jest jednak coś zupełnie innego. Kupuje się bowiem koty w workach, gdyż tak naprawdę nie wiadomo, jaki mecz obejrzymy. Nawet zamawiając wejściówki na starcia Polaków czy Ukraińców, nie mamy pojęcia, z kim te reprezentacje zagrają. Równie dobrze pierwszym spotkaniem mistrzostw może być mecz "biało-czerwonych" z Niemcami, jak i z Norwegią czy Serbią.
Gorzej od Polaków i Ukraińców mają pozostali fani piłki kopanej. Zamawiając pakiet Follow my team nie mają bowiem pewności, czy ich reprezentacja w ogóle się na EURO znajdzie. Jeśli kibice z Hiszpanii, Francji, Włoch czy Niemiec mogą być tego raczej pewni, to już Norwedzy, Duńczycy, Czesi, Turcy czy Grecy już niekoniecznie. Co jeszcze bardziej bulwersujące, ci, którzy zamówią wejściówki na konkretne mecze lub na spotkania rozegrane na danym obiekcie, będę musieli za nie zapłacić już w kwietniu tego roku. Wydadzą więc mnóstwo pieniędzy na bilety na bliżej nieokreślone mecze. Zupełnie inaczej brzmi zwrot "kupiłem wejściówki na mecz Anglia - Włochy na stadionie we Wrocławiu", niż "kupiłem wejściówki na mecz A3 - A4 na stadionie we Wrocławiu".
Idea sprzedaży biletów jest chora. Nie wiem, dlaczego nie można było poczekać do stycznia następnego roku, kiedy to będzie już wiadomo, kto z kim i gdzie zagra. Od stycznia do czerwca byłoby mnóstwo czasu na wysłanie wejściówek każdemu kibicowi. Fani byliby zadowoleni, UEFA również. Każdy wiedziałby, na jaki mecz aplikuje, a tak musi strzelać, i to zupełnie w ciemno. Sprzedaż wejściówek na EURO przypomina loterię (w kwietniu faktycznie nią będzie) świąteczną, w której kupuje się losy, a następnie z niecierpliwością czeka na nagrodę, która się pod tym losem kryje. I tak, jeden wygra górski rower, drugi - zeszyt 16-kartkowy, a trzeci, czwarty, piąty, szósty i siódmy będą musieli obejść się smakiem. Tak samo jest z biletami na EURO, jeden trafi w hit Francja - Włochy, drugi będzie musiał się męczyć na starciu Serbii z Grecją, a pozostali będą oglądać mecze rozgrywane na stadionie, który mają za płotem, w telewizorze. Jest różnica, prawda?
Od dawna wiadomo, że UEFA i jej włodarze do najbardziej inteligentnych nie należą. Ale pomysł z kupowaniem biletów w ciemno jest zupełnie poroniony. Nie zmienia to faktu, że już pierwszego dnia sprzedaży biletów na EURO 2012 zamówiono więcej wejściówek niż na cały turniej w Austrii i Szwajcarii cztery lata temu.
Tomek,
OdpowiedzUsuńpraktyki stosowane i wymyślane przez UEFĘ są jeszcze w stanie Cię zaskoczyć? :)
pzdr.
JŻ