Według "Le Figaro" pierwsza piątka najlepiej zarabiających piłkarzy na świecie wygląda aktualnie tak: Cristiano Ronaldo (12 mln euro rocznie), Wayne Rooney (11,5 mln euro), Lionel Messi (11 mln euro), Yaya Toure (10,8 mln euro) i... Dario Conca (10,6 mln euro). O pierwszych czterech graczach każdy fan futbolu na Ziemi z pewnością słyszał, ale o zajmującym piątą lokatę w tym zestawieniu Argentyńczyku, już niekoniecznie.
Conca, najlepszy piłkarz brazylijskiej ekstraklasy 2010 roku, przeszedł w poniedziałek do chińskiego Guangzhou Evergrande za nieco ponad 8 mln euro (dane transfermarkt.de). Kwota transferu nikogo na kolana nie rzuca, ale pensja, która będzie płynąć na konto 28-letniego pomocnika, już tak. Conca, jeśli wypełni 2,5-letni kontrakt, otrzyma bagatela 26 mln euro!!!
Ktoś spyta, czy jest sens płacić tyle piłkarzowi, który nigdy nie zagrał w reprezentacji Argentyny, ani nawet nie spróbował swoich sił w którejś z silnych europejskich lig? Odpowiedź jest prosta - nie, nie i jeszcze raz nie. Właściciele klubu z kantonu, biznesmeni z firmy deweloperskiej Evergrande Real Estate Group, z kasą się jednak nie liczą. Dla nich ważny jest cel, jaki sobie postawili - chcą, by beniaminek chińskiej ekstraklasy zdobył mistrzostwo. Od 2010 roku, kiedy przejęli klub, wszystko mu podporządkowują. Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem, gdyż ich drużyna jest liderem ligi.
Transfer Conci z Fluminese do Guangzhou Evergrande może mieć negatywne konsekwencje dla rynku piłkarskiego na całym świecie. Piłkarze dostali bowiem jasny sygnał - w Chinach płaci się gigantyczne pieniądze za grę w piłkę. Ci mniej ambitni z pewnością już dają wytyczne swoim agentom, by szukali im jakiegoś klubu w Państwie Środka. Również gwiazdorzy światowej piłki mogą nagle zażądać podwyżek, grożąc, że jeśli ich obecni pracodawcy nie dadzą im tyle, ile chcą, wyjadą do Chin. Choć na razie przeprowadzka Cristiano Ronaldo czy Lionela Messiego do kraju rządzonego przez Hu Jintao wydaje się mało prawdopodobna, to w perspektywie kilku najbliższych lat może się okazać zupełnie realna.
W chińskiej ekstraklasie gra kilkunastu graczy ze znanymi w Europie nazwiskami. Nicky Butt i Mateja Keżman to tylko niektórzy z nich. Od kilku lat dobrym miejscem dla piłkarzy przygotowujących się do emerytury jest Katar, w którym również płaci się gigantyczne pieniądze, częściej za nazwisko, niż za dobrą grę. Symptomatyczny jest przypadek Rivaldo, który za kasą pojechał aż do Uzbekistanu. Były gracz Barcelony i Milanu do dziś podobno nie dostał jednak obiecanych pieniędzy.
Jasne jest, że piłkarze grają głównie dla kasy. Opowieści o rywalizacji, trofeach, kibicach i innych powodach, dla których uprawiają najpopularniejszy na świecie sport może i częściowo są prawdziwe, ale nie od dziś wiadomo, że najlepszym motywatorem są pieniądze. Nie ważne czy płaci się w euro, dolarach, rublach czy juanach, ważne, by płaciło się sowicie i na czas. Nie można więc potępiać Dario Conci. Facet ma już prawie 30 lat, w brazylijskiej lidze raczej się nie dorobił, więc gdy pojawiła się okazja na ekstra zarobek, postanowił z niej skorzystać. Pozostaje pytanie - jak mu się w Chinach powiedzie? Wypełni kontrakt, czy raczej po dwóch miesiącach rzuci wszystko w cholerę i wróci do ciepłego Rio de Janeiro...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz