niedziela, 18 grudnia 2011

Polska piłka rośnie w siłę!

Choć wydawało się to niemożliwe, dwie polskie drużyny awansowały do 1/16 finału Ligi Europejskiej. Po raz pierwszy od 41 lat! W sezonie 1969/70 Legia Warszawa doszła aż do półfinału Pucharu Europy, w którym przegrała z Feyenoordem Rotterdam, a Górnik Zabrze dotarł do finału Pucharu Zdobywców Pucharów. Trofeum jednak nie zdobył, gdyż lepszy okazał się Manchester City. Czy współczesną Legię i Wisłę stać na podobne sukcesy? Raczej nie, choć biorąc pod uwagę okoliczności awansu "Białej Gwiazdy" do fazy pucharowej LE, można mieć nadzieję na kolejne cuda.

Z piątkowego losowania fazy pucharowej LE na pewno bardziej cieszą się w Krakowie. Wisła bowiem miała farta i trafiła na Standard Liege. A mogła przecież dostać Manchester United, Manchester City czy Valencię. Co więcej, przy odrobinie szczęścia, i oczywiście solidnej postawie na boisku, przed wiślakami rysuje się całkiem realne szansa na awans do ćwierćfinału. Jeśli drużyna z Krakowa wyeliminuje wicemistrza Belgii, w 1/8 finału zagra z lepszym z pary Club Brugge - Hannover 96, czyli rywalami będącymi jak najbardziej w zasięgu mistrzów Polski.

Dużo mniej łaskawy los okazał się dla Legii, która o awans do kolejnej rundy powalczy ze Sportingiem Lizbona. Nikt większych szans w starciu z "Lwami" z Estadio Jose Alvalade podopiecznym Macieja Skorży nie daje. W meczach ze Spartakiem również nie dawał, a skończyło się na efektownym "podboju Moskwy". Sporting to jednak drużyna co najmniej o klasę lepsza od Rosjan i pokonać ją, choć w jednym meczu, będzie niezwykle ciężko.

Tegoroczne, zaskakująco dobre występy polskich drużyn w europejskich pucharach są dowodem na to, że z piłką klubową w naszym kraju nie jest wcale tak źle. To kolejny sezon, w którym polska drużyna (w tym aż dwie) pokazuje się z dobrej strony na międzynarodowej arenie. Rok i trzy lata temu zachwycał Lech, teraz z solidnie prezentują się Legia i Wisła, choć obie nie grają tak efektownie jak "Kolejorz". Dzięki zwycięstwom tych ekip nad Rapidem Bukareszt, Spartakiem Moskwa, Twente Enschede, Fulham czy Odense Polska w rankingu UEFA awansowała na 20. miejsce, co daje szanse na rozstawienie mistrza naszego kraju (tylko w przypadku, gdyby została nim Wisła albo Lech) w czwartej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów.

Dowodów na poprawę sytuacji naszej klubowej piłki można wymienić naprawdę sporo. Nowoczesne stadiony przyciągają na trybuny coraz więcej kibiców. 12. kolejkę T-Mobile Ekstraklasy obejrzało ponad 100 tys. ludzi. Jest więc z czego się cieszyć. Większa liczba fanów na stadionach wiąże się z większymi wpływami do klubowych kas, co w efekcie przekłada się na szersze możliwości finansowe klubów, które mogą zatrudniać lepszych piłkarzy. Jeszcze dwa, trzy sezony temu zawodnicy pokroju Danijela Ljuboi, Maora Meliksona, Edgara Caniego czy Michaela Lameya na pewno nad Wisłę by nie zawitali. Teraz nasza ekstraklasa staje się atrakcyjna dla najlepszych graczy z ligi białoruskiej, słowackiej, a nawet czeskiej, która do niedawna była postrzegana w Polsce za rozgrywki dużo silniejsze od naszych. Również z Holandii, wydawałoby się oddalonej o piłkarskie lata świetlne, zaczynają do Polski przyjeżdżać całkiem utalentowani gracze. Także marketingowo T-Mobile Ekstraklasa wygląda całkiem solidnie. Choć niektóre pomysły szefów ligi wołają o pomstę do nieba, to trzeba przyznać, że w końcu rozgrywki te zaczynają przypominać zawodową ligę z prawdziwego zdarzenia.

Do pełni szczęścia brakuje jedynie awansu mistrza Polski do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Gdyby w końcu się udało, dzięki ogromnemu zastrzykowi gotówki z UEFA drużyna ta weszłaby na kolejny poziom piłkarskiego rozwoju, dystansując pozostałe zespoły w ekstraklasie. Mistrz w Champions League plus kolejne dobre występy naszych drużyn w Lidze Europejskiej poprawiłyby też pozycję w Polski w rankingu UEFA. W efekcie za kilka lat w eliminacjach LM grałyby dwie drużyny z T-Mobile Ekstraklasy. Marzenie? Na dziś tak, ale jeśli Wisły, Legie, Lechy czy Śląski dalej będą tak solidnie prezentować się na arenie międzynarodowej, wkrótce się ziści. Polska piłka klubowa rośnie bowiem w siłę, i to szybko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz