niedziela, 29 kwietnia 2012

Guardiola 2: Nowa misja

Josep Guardiola po tym sezonie przestanie być trenerem Barcelony. Sportowy news minionego tygodnia stanowi pewne zaskoczenie, ale nie jest wielką sensacją. Już dawno mówiło się bowiem, że era Pepa na Camp Nou dobiega końca. Moment, w którym drużyna pod jego wodzą odpadła z Ligi Mistrzów, był idealnym do ogłoszenia decyzji o rozstaniu. Wydaje mi się, że Guardiola podjął ją jednak wcześniej, i nawet gdyby Barca wygrała mistrzostwo Hiszpanii i Champions League, i tak w klubie z Katalonii by nie został.

Zupełnie mu się nie dziwię. Z Barcą wygrał bowiem wszystko, co było do wygrania. Trzynaście trofeów w ciągu czterech lat - to mówi samo za siebie. Guardiola stworzył w stolicy Katalonii najlepszą drużynę w historii futbolu. A że jest człowiekiem ambitnym, potrzebuje więc nowych wyzwań. W wywiadach zapewnia, że przez najbliższy rok będzie odpoczywał od futbolu, ale jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Jestem przekonany, że w nowym sezonie poprowadzi inny, wielki klub. Inter Mediolan, Chelsea Londyn, AC Milan, Manchester United? Pożyjemy, zobaczymy.

Mimo wielkiej sympatii i szacunku dla 41-letniego Hiszpana obawiam się, że wkrótce jego gwiazda zacznie świecić słabszym światłem. W nowym klubie czekać go będzie mnóstwo problemów, z którymi w Barcelonie nie musiał się zmagać.

Po pierwsze, bez różnicy czy wybierze Inter, czy Chelsea, czy jeszcze jakiś inny klub, trafi w nim na piłkarzy - łagodnie mówiąc - krnąbrnych, kapryśnych, typowych gwiazdorów, których w Barcelonie za jego rządów nie było. A nie, przepraszam, jeden był - Zlatan Ibrahimović. Ale Pep tolerował go w szatni tylko przez sezon, a następnie bez żalu się z nim rozstał. Pytanie tylko, czy pozbył się "Ibry", bo nie umiał go "okiełznać" i poszedł na łatwiznę, pozbywając się problemu, czy może faktycznie Szwed nie pasował do jego drużyny, nie tyle pod względem piłkarskim, co charakterologicznym. Jestem bardzo ciekawy, jak Guardiola poradziłby sobie np. z Johnem Terrym i spółką, którzy nie jednego trenera już zwolnili, bo zwyczajnie im nie pasował.

Po drugie, Guardiola miał w Barcelonie najlepszych piłkarzy świata na większości pozycji. Nigdzie indziej nie będzie pracował z grupą tak uzdolnionych zawodników. Nigdzie indziej nie spotka tak dużej liczby piłkarskich geniuszy na metr kwadratowy boiska. Chyba że do nowego klubu ściągnie ich z Barcy. Roman Abramowicz jest podobno zdecydowany dać mu wolną rękę w doborze graczy, byleby tylko Hiszpan podpisał kontrakt z Chelsea.

Po trzecie, nowi szefowie będą oczekiwać od Pepa cudów, domagać się, by ich drużyna grała tak jak Barca, ciągle porównywać do magicznego teamu, jaki Guardiola stworzył w stolicy Katalonii. Ciekawe, jak Hiszpan poradzi sobie z tego rodzaju presją. Od cudotwórcy ciągle oczekuje się bowiem nowych cudów. Czy Pep jest w stanie czynić je w Londynie, Mediolanie lub gdziekolwiek indziej? Mało prawdopodobne.

Po czwarte, Guardiola spotka w nowym miejscu pracy piłkarzy różnych nacji i kultur. W Barcelonie grali głównie Hiszpanie, lub gracze hiszpańsko/portugalskojęzyczni. Krótko mówiąc - południowcy. Graczy innych nacji było jak na lekarstwo. W obecnej kadrze Barcy jest ich tylko trzech - Eric Abidal, Ibrahim Afellay i Seydou Keita. Bariera językowa może okazać się problemem w łatwym przekazywaniu szczegółów skomplikowanej taktyki. Choć podobno język futbolu jest uniwersalny...

Wydaje mi się, że najlepszy czas w trenerskiej karierze Hiszpana już za nim. Wkrótce jednak cały piłkarski świat przekona się, czy Josep Guardiola to "tylko" wybitny trener Barcelony, czy po prostu wybitny trener.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz