wtorek, 6 stycznia 2015

TOP 20, czyli najlepsi trenerzy 2014 roku

źródło: wikipedia.org,
autor: Илья Хохлов
Zapanować nad grupą temperamentnych, wyjątkowo ambitnych gości, z których każdy uważa się za najlepszego i nie wyobraża sobie siedzenia na ławce, to zadanie niezwykle wymagające. Tylko najwięksi przywódcy są w stanie mu podołać. Wymienionej niżej dwudziestce to się udało. Oto ranking trenerskich osobistości 2014 roku.

20. Frank DE BOER (Ajax Amsterdam). 2014 rok stał zarówno dla klubu, jak i dla holenderskiego trenera pod znakiem dwóch wydarzeń. Jedno pozytywne - obronione mistrzostwo Holandii, drugie wręcz przeciwnie - blamaż w finale krajowego pucharu z PEC Zwolle 1:5. Te wyniki dużo mówią o ekipie z Amsterdamu. To zespół nieprzewidywalny, zdolny postawić się Paris Saint-Germain i przegrać z przeciętnym Vitesse 0:4. Pewnym usprawiedliwieniem jest młody wiek większości graczy - wszak średnia wieku drużyny Ajaksu to zaledwie 22,9 lat! De Boer robi, co może, by nauczyć tych młodzieńców odpowiedzialnej gry. Kilku graczy dzięki pracy z nim zrobiło gigantyczne postępy w bardzo krótkim czasie. Najlepszy przykład do Arkadiusz Milik. Frank De Boer ma papiery, by być znakomitym szkoleniowcem. Bogate doświadczenie piłkarskie, charyzma, umiejętności pedagogiczno-pschologiczne wyróżniają go na tle kolegów po fachu. Nic więc dziwnego, że jest w gronie potencjalnych następców Brendana Rogersa w Liverpoolu.

19. José MOURINHO (Chelsea Londyn). Ktoś spyta, co Portugalczyk robi w tym zestawieniu, przecież w 2014 jego Chelsea nie zdobyła żadnego trofeum - w Premier League była trzecia, a w Lidze Mistrzów odpadła w półfinale. To wszystko prawda, pozostaje jednak jedno ale... Mourinho po ponownym objęciu sterów zespołu z Londynu stwierdził, że pierwszy sezon będzie tym przejściowym, a wszystko co najlepsze nadejdzie w kampanii 2014/2015. Na razie plan jest realizowany bez większych odchyleń. The Blues są liderami Premier League, awansowali do półfinału Pucharu Ligi Angielskiej i czwartej rundy Pucharu Anglii, a fazę grupową Champions League przeszli jak burza. Chelsea w wersji 14/15 to chyba najefektowniej grająca drużyna Mourinho w dotychczasowej jego karierze trenerskiej. I niech to będzie ostatecznym argumentem za umieszczeniem Portugalczyka w rankingu.

18. Arsene WENGER (Arsenal Londyn). Plus za wygranie Pucharu Anglii i zdobycie Tarczy Dobroczynności. To pierwsze trofea dla Arsenalu od 2005 roku! Na Emirates Stadium poczuli ulgę, ale klub potrzebuje większych sukcesów. Pytanie czy Arsène Wenger jest trenerem, który je zagwarantuje. Arsenal przestał oszczędzać i zaczął dokonywać poważnych transferów. Mimo to po 20 kolejkach Premier League traci do liderujących Chelsea i Manchesteru City już 13 punktów. O mistrzostwie Kanonierzy mogą więc zapomnieć. Nieco większe szanse są w Lidze Mistrzów, gdzie los tym razem okazał się łaskawy. Monaco w 1/8 finału nie powinno stanowić dla podopiecznych Wengera problemu. Schody zaczną się później.

17. Rafael BENITEZ (SSC Napoli). Zastanawiałem się, kogo umieścić w rankingu: Hiszpana czy Rudiego Garcię, opiekuna AS Roma. Ostatecznie zdecydowałem się na byłego szkoleniowca Liverpoolu. Francuz ze swoją drużyną nic bowiem w 2014 roku nie wygrał, a drużyna z Neapolu zdobyła Puchar i Superpuchar Włoch. Do tego była trzecia w Serie A, na półmetku sezonu 2014/2015 też jest w czołówce (Roma była i jest co prawda wyżej, ale trofeum w gablocie liczy się bardziej). W europejskich pucharach Napoli nie szło tak, jak zakładano, zresztą Romie również. Ekipa z Sycylii najpierw odpadła w 1/8 finału Ligi Europy, potem nie awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów, by następnie bez problemów wygrać grupę I w Lidze Europy. Choć co jakiś czas pojawiają się głosy nawołujące do zwolnienia Beniteza, kilka powodów do tego by się przecież znalazło, to Hiszpan pozostaje na stanowisku. Jeśli za rok chce nadal pracować w Neapolu, musi jednak zrobić coś ponad, coś ekstra. Mistrzostwo Włoch byłoby w sam raz...

16. Lars LAGERBÄCK (reprezentacja Islandii). Szwed pracuje z Wyspiarzami od 2011 roku. Gdy podpisywał kontrakt, Islandia była na 106. miejscu w rankingu FIFA, teraz jest 28. Ten awans pokazuje, jak wiele Lagerbäck zrobił dla islandzkiego futbolu. Kiedyś drużyna z kraju gejzerów była przysłowiowym chłopcem do bicia, niewiele bardziej wymagającym rywalem od Wysp Owczych czy Liechtensteinu. Dziś pokonuje Holandię, gromi Turcję i rywalizuje jak równy z równym z czołowymi reprezentacjami globu. Latem 2016 roku Lagerbäck zakończy pracę z kadrą i przekaże ją w ręce swojego ucznia, Heimira Hallgrimssona, z którym pracuje od 2013 roku. Jestem przekonany, że stanie się to po pierwszym w historii tego kraju udziale w mistrzostwach Europy.

15. Mauricio POCHETTINO (Southampton FC/Tottenham Hotspur). Pod jego wodzą Święci zajęli 8. miejsce w Premier League, najwyższe od 11 lat. Sukces ten spowodował masą wyprzedaż gwiazd. W efekcie tamtej drużyny już nie ma. Odszedł też Pochettino. Teraz próbuje spełnić sen o potędze Daniela Levy'ego, szefa Tottenhamu. Wysoki pressing, agresywna i intensywna gra od pierwszej do ostatniej minuty, szeroki wachlarz akcji ofensywnych to cechy szczególne ekip trenowanych przez Argentyńczyka. Po ostatnim triumfie nad Chelsea 5:3 nikt na White Hart Lane nie ma wątpliwości, że Tottenham pod wodzą Pochettino stać na wiele.

14. Ronald KOEMAN (Feyenoord Rotterdam/Southampton FC). To co zrobił w latach 2007-2008 w Valencii było karygodne. Skłócił wszystkich ze wszystkimi i o mały włos nie spuścił drużyny do drugiej ligi. Okazało się jednak, że z tej spektakularnej porażki wyciągnął wnioski. W Feyenoordzie spędził trzy lata. Za każdym razem jego drużyna była na podium - dwukrotnie druga i raz trzecia. To za rządów Koemana zaistnieli Stefan de Vrij, Bruno Martins Indi czy Graziano Pelle. Latem 2014 roku Holender podjął się samobójczej misji i przejął zdemontowaną drużynę Southampton FC. Eksperci wróżyli Świętym desperacką walkę o utrzymanie, oni tymczasem po 20 kolejkach zajmują czwarte miejsce. Mają najlepszą defensywę (tylko 15 straconych goli) i trzeci atak w lidze! Southampton w wersji Koemana jest tak zbalansowany jak supersamochód rajdowy, a różnorodność wariantów akcji ofensywnych sprawia, że zespół piekielnie trudno rozszyfrować. Koeman wykonuje w klubie z St. Mary's Stadium kawał dobrej roboty, w efekcie po zaledwie kilku miesiącach na Wyspach wyrobił sobie znakomitą markę. Kluby z europejskiego topu już ponoć sondują jego zatrudnienie.

13. Antonio CONTE (Juventus Turyn). Latem zaszokował piłkarski świat, oznajmiając, że odchodzi z Juventusu. Podobno nie mógł dogadać się z władzami klubu w sprawie polityki transferowej, ale równie dobrze to szefowie Juve mogli zmusić go do podjęcia takiej decyzji. Z jednej strony Stara Dama pod wodzą Contego trzy razy z rzędu została mistrzem Włoch. Z drugiej, za każdym razem zawodziła w europejskich pucharach. W 2014 roku po blamażu w Champions League zamierzała zagrać w finale Ligi Europy rozgrywanym na jej stadionie. Niestety, na przeszkodzie w półfinale stanęła Benfica. Po rozstaniu z Juventusem Conte zarzekał się, że nie chce być selekcjonerem reprezentacji. Twierdził, że jest za młody na taką posadę. Kilka tygodni później jednak ją przyjął. Squadra Azzurra wygrała 5 z 6 meczów, choć w kilku grała delikatnie mówiąc, niezbyt porywająco. Conte jako opiekun kadry to wielka niewiadoma. Początek ma niezły, ale prawdziwy test czeka go dopiero podczas Euro 2016. Z Juventusem na arenie międzynarodowej zbierał baty, z reprezentacją na pewno będzie wygrywał częściej, ale czy osiągnie sukces?

12. Jorge Luis PINTO (reprezentacja Kostaryki/Hondurasu). Jak z drużyną o wartości nieco ponad 35 mln euro awansować do ćwierćfinału mistrzostw świata? Na to pytanie zna odpowiedź tylko urodzony w San Gil kolumbijski trener. Kostaryka trafiła do grupy śmierci z Włochami, Urugwajem i Anglią i ją wygrała. Co więcej, w każdym z grupowych meczów była lepsza od rywala. Potem stoczyła wyrównane boje z Grekami i Holendrami, od półfinału dzielił ją jeden rzut karny. Pinto ustawił Juniora Diaza i spółkę defensywnie, inaczej przecież nie mógł. Wykorzystał do maksimum potencjał swoich piłkarzy. Dysponował kilkoma niezłymi rzemieślnikami, uniwersalnym Bryanem Ruizem i błyskotliwym Joelem Campbellem. Z tych pozornie niepasujących do siebie elementów stworzył wyjątkową układankę. Po mundialu zdał sobie jednak sprawę, że ta drużyna Los Ticos osiągnęła swoje maksimum w Brazylii. Taki sukces podniósł oczekiwania kibiców do niebotycznych rozmiarów. Pinto był świadomy, że niemożliwe jest ich zaspokojenie. Wybrał więc najłatwiejsze wyjście - zmienił pracę i został selekcjonerem reprezentacji Hondurasu.

11. José Néstor PÉKERMAN (reprezentacja Kolumbii). Los Cafeteros byli typowani jako drużyna, która może namieszać na mundialu. I faktycznie tak się stało. Kolumbia jak burza przeszła przez fazę grupową, w 1/8 finału nie dała szans Urugwajowi, zatrzymała ją dopiero Brazylia w ćwierćfinale. Mimo porażki reprezentacja była witana w ojczyźnie z honorami godnymi mistrzów, a Pékerman stał się bohaterem narodowym, choć przecież jest Argentyńczykiem. Kolumbijczycy tak go pokochali, że wielu z nich... oddało na niego głosy w wyborach prezydenckich. Znakomitą pracę Pékermana docenili też eksperci dziennika "El Pais", wybierając go najlepszym trenerem Ameryki Południowej.

10. Jorge JESUS (Benfica Lizbona). W poprzednim roku Portugalczyk próbował pozbyć się łatki trenera, który zawsze jest drugi. W ojczyźnie mu się udało - Benfica była mistrzem Portugalii i zdobyła krajowy Puchar. W rozgrywkach europejskich poszło jednak tak samo jak rok wcześniej. Z tymże teraz w finale Ligi Europy lepsza była Sevilla, która pokonała Orły w serii rzutów karnych. Z kolei w Champions League Benfica zawiodła na całej linii, zajmując w grupie C ostatnie miejsce, co oznacza dla niej koniec udziału w europejskich pucharach w tym sezonie. Mimo nie najlepszych wyników w Europie, Jorge Jesus jest w Lizbonie ceniony. Benfica co roku traci najlepszych graczy, a i tak się liczy. Charyzmatyczny trener w tej lizbońskiej układance jest bardzo ważny, jeśli nie najważniejszy.

9. Unai EMERY (Sevilla FC). Podpisując w styczniu 2013 roku kontrakt z klubem z Estadio Ramón Sánchez-Pizjuán, dostał zadanie posprzątania bałaganu, który narobił poprzedni szkoleniowiec Michel. Emery zabrał się do tego z charakterystycznym dla siebie zapałem. W 2014 roku pojawiły się pierwsze efekty jego pracy. I to jakie! 5. miejsce w Primera Division i zwycięstwo w Lidze Europy - tego nikt w Sewilli się nie spodziewał. Polscy kibice powinni być Emery'emu szczególnie wdzięczni. Ściągnął bowiem do drużyny Grzegorza Krychowiaka i w kilka miesięcy uczynił z niego jednego z najlepszym defensywnych pomocników Europy.

8. Laurent BLANC (Paris Saint-Germain). Mistrzostwo Francji, Puchar Ligi Francuskiej i ćwierćfinał Champions League przegrany w dramatycznych okolicznościach. To był dla PSG i Blanca całkiem udany rok. Szefowie paryskiego klubu wymagają jednak więcej. Cel numer jeden na sezon 2014/2015 to triumf w Lidze Mistrzów. Blanc może mieć każdego zawodnika, więc wymówki w stylu za słabej kadry nie wchodzą w grę. PSG 6 czerwca w Berlinie ma triumfować i kropka. Katarscy właściciele oczekują, że ich zespół będzie grał efektownie i wygrywał z każdym. Niestety, za często miewa problem z tym pierwszym, co stanowi główny zarzut stawiany Blancowi. Były selekcjoner reprezentacji Francji na Parc de Princes nie ma łatwo. Oczekuje się od niego, że okiełzna niesfornych gwiazdorów, odpowiednio ich zmotywuje i sprawi, że będą grali dla drużyny. Blanc radzi sobie z tym raz lepiej, raz gorzej. On wie, że w PSG margines błędu jest niewielki. W 2014 przeszedł paryskie pole minowe, w 2015 może być trudniej, bo czeka na niego więcej pułapek.

7. Manuel PELLEGRINI (Manchester City). W 2014 roku Obywatele pod jego wodzą zostali mistrzami Anglii i zdobyli Puchar Ligi Angielskiej. Mimo to wystarczyło kilka słabszych meczów, ale za to w Lidze Mistrzów, i Chilijczyk był podobno bliski zwolnienia. Opanował jednak kryzys, ponownie poukładał wszystkie elementy i zespół wskoczył na właściwe tory. Manchester w dobrym stylu pokonał Bayern i Romę, awansował do 1/8 finału (gdzie będzie miał okazję odegrać się na Barcelonie za ubiegłoroczną porażkę), a ostatnio dogonił Chelsea w Premiership. Mimo to nie ma na Etihad Stadium zbyt mocnej pozycji. Jego przeciwnicy dysponują kilkoma argumentami przeciw niemu. Wypominają, że piłkarze wymieniają mnóstwo podań bez celu, drużyna gra za wolno, a do tego wygrywa za mało meczów - Obywatele w 2014 roku rozegrali ich 57, a zwyciężyli w 37, czyli jedynie 65%. Jak na wymagania szefów klubu, za mało.

6. Josep GUARDIOLA (Bayern Monachium). W 2014 roku Bawarczycy rządzili tylko w Niemczech, w Lidze Mistrzów zostali upokorzeni przez Real. Guardiola boleśnie to przeżył. Aby to się więcej nie powtórzyło, postanowił wprowadzić kolejne rozwiązania, które sprawią, że jego Bayern będzie niezwyciężony. Nie ma chyba innej drużyny tak łatwo przechodzącej z jednego systemu gry na drugi. Bayern raz gra ustawieniem 1-3-4-2-1, by za chwilę płynnie przetransformować się w 1-4-2-3-1, a następnie na 1-3-4-3. W efekcie jest piekielnie trudny do rozszyfrowania. Guardiola uwielbia wymyślać graczom nowe pozycje. Z Philippa Lahma uczynił cofniętego rozgrywającego, z Davida Alaby środkowego obrońcę, a Roberta Lewandowskiego próbuje nauczyć gry na skrzydle. Hiszpan to bez wątpienia najlepszy trener XXI wieku, ale w 2014 roku gwiazdy kilku innych świeciły jaśniej. 

5. Alejandro SABELLA (reprezentacja Argentyny).  Ostatni medal na mundialu Albicelestes zdobyli w 1990 roku we Włoszech. Wówczas wywalczyli srebro, tak jak 24 lata później. Przed rozpoczęciem brazylijskiego turnieju rzadko kto wierzył, że Argentyna może dojść aż tak daleko. Sabella o sile swojej drużyny był jednak przekonany. Do kadry powołał piłkarzy, wobec których miał stuprocentowe zaufanie, takich, którzy na pierwszym miejscu zawsze stawiają drużynę i, co najważniejsze, nie stanowią potencjalnego źródła kłopotów. Dlatego też w domu zostać musiał m.in. Carlos Tevez. Argentyna w Brazylii nie zachwycała jak Niemcy, a swój najlepszy mecz paradoksalnie rozegrała w przegranym finale z Niemcami. Grała mało efektownie, ale za to efektywnie - stworzyła najwięcej okazji bramkowych i statystycznie prezentowała się najlepiej w defensywie. Była prawdziwą drużyną, czego nie można było powiedzieć o żadnej z argentyńskich reprezentacji od czasów tej z 1990 roku. Duża w tym zasługa Sabelli.

4. Louis VAN GAAL (reprezentacja Holandii/Manchester United). Nieodłączny atrybut - czarna skórzana teczka. Cechy szczególne - pewność siebie granicząca z arogancją, przekonanie o własnej nieomylności, zapędy dyktatorskie. Trzeba jednak przyznać, że wszędzie gdzie się pojawia, prędzej czy później przychodzą sukcesy. Pełną nieopierzonych młokosów Holandię doprowadził do brązowego medalu mistrzostw świata, po drodze upokarzając m.in. Hiszpanię. W Manchesterze jego metody też powoli przynoszą efekty, choć początki były niepokojące. Czerwone Diabły w najbliższych latach z pewnością znów będą wielkie. Holender jest tego gwarantem.

3. Joachim LOEW (reprezentacja Niemiec). Przed mundialem był krytykowany, po nim również jest, zwłaszcza za słabą postawę reprezentacji w eliminacjach Euro 2016. Na turnieju w Brazylii Niemcy jednak imponowali i zasłużenie sięgnęli po złote medale. Najdłużej utrzymywali się przy piłce (średnio 56% czasu gry), strzelili najwięcej goli (18), choć na bramkę nie uderzali wcale najczęściej, najwięcej okazji bramkowych także nie stworzyli. Byli jak niemiecka gospodarka - efektywni, niezawodni, solidni, choć nie brakowało im też polotu, finezji i zwykłej radości gry. Niektórzy twierdzą, że Niemcy to samograj, ale nie mają racji. Ktoś musiał przecież to wszystko poustawiać, zorganizować, ustalić plan, dobrać wykonawców i ich zmotywować. To dzięki Loewowi Klose znów biegał po boisku jak młodzieniaszek. Benedikt Höwedes grał pozytywnie zaskakiwał na lewej obronie, czyli pozycji, która wydawała się totalnie nie z jego bajki. Thomas Müller przechodził samego siebie. To samo można powiedzieć o Jeromie Boatengu i Matsie Hummelsie, nawet Mesutowi Özilowi wyjątkowo chciało się chcieć.

2. Diego SIMEONE (Atlético Madryt). Gorącokrwisty, wybuchowy i "narwany" niczym Jürgen Klopp Argentyńczyk dokonał w 2014 roku wraz z prowadzoną przez siebie drużyną rzeczy niebywałej. Rozbił trwający dziesięć lat duopol Realu i Barcelony w lidze hiszpańskiej, zdobywając tytuł mistrzowski. Los Colchoneros dotarli też do finału Ligi Mistrzów, a do jego wygrania zabrakło im kilku minut. Przed nadejściem ery Simeonego Atlético było utożsamiane z lenistwem, brakiem charakteru i ambicji. Teraz ktoś stawiający takie zarzuty byłby uznany za szaleńca. Atlético co roku traci czołowych graczy (latem odeszli Diego Costa, Filipe Luis i Thibaut Courtois), wszystko wskazuje na to, że wkrótce straci też Simeone, głównego architekta tego niezwykłego projektu.

1. Carlo ANCELOTTI (Real Madryt). Wielu próbowało, ale to Włoch zdobył tak wyczekiwaną w Madrycie décimę. Dołożył do tego Puchar Hiszpanii i klubowe mistrzostwo świata oraz... serię 22 zwycięstw z rzędu. Gdy przychodził do Realu, wielu kręciło głową. Jego poprzednie drużyny - Milan i PSG - nie grały bowiem porywająco. Królewscy pod jego wodzą to jednak drużyna zupełnie inna. Nie kunktatorska jak za czasów Mourinha, nie defensywna jak za Fabia Capella, dużo skuteczniejsza i efektywniejsza niż w epoce Manuela Pellegriniego. Filozofia Włocha opiera się na prostej zasadzie - taktykę dobiera on do graczy, a nie na odwrót. W książce "Menedżerowie" Mike'a Carsona wprost mówi, że on jest od trenowania, a transfery to działka dyrektora sportowego. Jego misja to zbudowanie drużyny z "materiału", który posiada. Może właśnie dlatego niezbyt udany był dla Ancelottiego pobyt w Chelsea w latach 2009-2011. On nie jest menedżerem, jest trenerem. Tylko tyle i aż tyle.

2 komentarze:

  1. Wenger na liscie. Dziękuje za takie głupoty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym Mourinho dała trochę wyżej, a na pierwszym miejscu bym postawiła van Gaala. No ale to twoja lista, fajnie każdy opisany- chyba masz nowego czytelnika :)

    OdpowiedzUsuń