Perła w koronie holdingu
Pozzo kupił Udinese w lipcu 1986 roku. Rok później zamieszany w aferę bukmacherską klub został ukarany minusowymi dziewięcioma punktami i spadł do Serie B. Kolejne lata to balansowanie na granicy 1. i 2. ligi z niejednokrotnym jej przekraczaniem, raz w jedną, raz w drugą stronę. Na właściwe tory drużyna weszła dopiero w sezonie 1995/96. Odtąd gra już w Serie A regularnie.
Wracając do Pozzo, jest on nie tylko właścicielem Udinese. W 2009 roku kupił bowiem hiszpańską Granadę, a trzy lata później angielski Watford. Oba te klubu są swego rodzaju filiami włoskiego biznesu klanu Pozzów i poligonem doświadczalnym dla graczy niemieszczących się w kadrze drużyny ze Stadio Friuli.
Pozzo nie miał zamiaru rywalizować z Interem, Juventusem, Milanem czy Romą w wyścigu o najwyższy transfer sezonu. Ku zmartwieniu fanów Udinese, nie marzył także o wygrywaniu trofeów. Wybrał inną drogę. Zainwestował w sieć skautingu oplatającą cały świat - od Lubina po chilijską Calamę. Dziś to właśnie ona jest znakiem szczególnym klubu, czymś, czego zazdroszczą wszyscy prezesi na świecie, i co najważniejsze - znakomitym źródłem dochodów.
Rzesza specjalistów opłacanych przez klub, którymi od 2010 roku dowodzi Andrea Carnevale, były napastnik Udinese, Napoli czy Romy, brązowy medalista mundialu w 1990 roku, większość dni w roku spędza poza domem. Głównym celem ich wypraw jest Afryka, Ameryka Południowa, Europa Środkowa i Wschodnia oraz Skandynawia. Skauci Udinese mają tak szeroką sieć kontaktów, że gdy tylko gdzieś pojawi się zdolny, znakomicie rokujący chłopak, jadą na miejsce, by zobaczyć go w akcji. Oczywiście obserwacja danego zawodnika trwa kilka, czasem nawet kilkanaście miesięcy. Wszystko po to, by zminimalizować ryzyko nietrafionej inwestycji. Np. Piotra Zielińskiego skauci Udinese wypatrzyli podczas turnieju reprezentacji do 19 w La Mandze w lutym 2011 roku. Po pięciu miesiącach konsultacji, rozmów, analiz, zdecydowano się podpisać z nim kontrakt. Tak działa profesjonalny system skautingu.
Najważniejszy jest zysk
Przez ostatnie 14 lat Udinese tylko trzykrotnie miało ujemny bilans transferowy. Jedynie w sezonach 2000/01, 2002/03 i 2004/05 Pozzo więcej na piłkarzy wydał, niż na nich zarobił. Ceny zakupów były jednak niewielkie i nie przekraczały 3 mln euro. Znakomicie pokazuje to, jak opłacalną inwestycją jest dobrze rozwinięty skauting. Udinese to klub, który kojarzy się fanom nie z wielkimi sukcesami, efektownymi wygranymi czy dramatycznymi historiami, ale właśnie ze znajdywaniem, szlifowaniem i sprzedawaniem z dużym zyskiem piłkarzy.
Klub, którego celem jest głównie zarabianie na transferach, siłą rzeczy nie może być potęgą. Tak też jest w przypadku Udinese. Zebry co prawda grają nieprzerwanie w Serie A od 19 lat, ale w tym czasie tylko dwukrotnie zajęły miejsce na podium - trzecie w sezonach 1997/98 i 2011/12. Największym sukcesem w historii klubu pozostaje więc triumf w Pucharze Intertoto w 2000 roku.
Esencja biznesu - kupić tanio, drogo sprzedać
Choć w piłce nożnej chodzi o to, by wygrywać trofea, w Udinese wcale nie martwią się tym, że ich gablota z pucharami jest tak uboga. Oni szczycą się czym innym. Od sezonu 1999/00 zarobili na transferach bagatela 384 miliony euro, wydając 181 mln. Zysk z inwestycji wyniósł więc ponad 100%. I tak miało być.
Najlepiej filozofię zarządzania klubem przez Giampaolo Pozzo widać na kilku przykładach piłkarzy, których kupiono za grosze, wyszkolono, a następnie wytransferowano z ogromnym zyskiem.
Alexisa Sáncheza pozyskano w 2006 roku z Deportes Cobreloa za 3 mln euro, a sprzedano do Barcelony w 2011 za 26 mln. Zysk z inwestycji wyniósł więc 866%. Gökhan Inler kosztował Udinese 1 mln euro. Napoli w 2011 roku zapłaciło zaś za niego 18 mln. 1800% zysku. Identyczne kwoty pojawiają się w przypadku Kwadwo Asamoaha, pozyskanego w 2009 roku z Bellinzony, a sprzedanego trzy lata później do Juventusu. Jeszcze lepszy biznes zrobili szefowie Udinese na Mehdim Benatii. Marokańczyk przyszedł do klubu za darmo, a Roma latem 2013 roku zapłaciła za niego 13,5 mln euro. Podobnie miała się sprawa z Sulleyem Muntarim. Ghańczyk przyszedł do klubu ze Stadio Friuli jako siedemnastolatek, a odszedł z niego w 2007 roku jako wyróżniający się w Serie A pomocnik do Portsmouth za 10 mln euro. Jak więc widać działacze Zebr sztukę robienia transferów opanowali do perfekcji, co potwierdza poniższa lista najdrożej sprzedanych graczy w historii klubu.
10. David PIZARRO (do Interu Mediolan za 12 mln euro, 2005/06)
9. Samir HANDANOVIĆ (do Interu Mediolan za 12 mln euro, 2012/13)
8. Olivier BIERHOFF (do AC Milan za 12,5 mln euro, 1998/99)
7. Mehdi BENATIA (do AS Roma za 13,5 mln euro, 2013/14)
6. Kwadwo ASAMOAH (do Juventusu Turyn za 18 mln euro, 2012/13)
5. Fabio Quagliarella (do SSC Napoli za 18 mln euro, 2009/10)
4. Gökhan INLER (do SSC Napoli za 18 mln euro, 2011/12)
3. Stefano FIORE (do Lazio Rzym za 25 mln euro, 2001/02,)
2. Alexis SANCHEZ (do FC Barcelony za 26 mln euro, 2011/12)
1. Marcio AMOROSO (do FC Parmy za 28 mln euro, 1999/00)
Choć w piłce nożnej chodzi o to, by wygrywać trofea, w Udinese wcale nie martwią się tym, że ich gablota z pucharami jest tak uboga. Oni szczycą się czym innym. Od sezonu 1999/00 zarobili na transferach bagatela 384 miliony euro, wydając 181 mln. Zysk z inwestycji wyniósł więc ponad 100%. I tak miało być.
Najlepiej filozofię zarządzania klubem przez Giampaolo Pozzo widać na kilku przykładach piłkarzy, których kupiono za grosze, wyszkolono, a następnie wytransferowano z ogromnym zyskiem.
Alexisa Sáncheza pozyskano w 2006 roku z Deportes Cobreloa za 3 mln euro, a sprzedano do Barcelony w 2011 za 26 mln. Zysk z inwestycji wyniósł więc 866%. Gökhan Inler kosztował Udinese 1 mln euro. Napoli w 2011 roku zapłaciło zaś za niego 18 mln. 1800% zysku. Identyczne kwoty pojawiają się w przypadku Kwadwo Asamoaha, pozyskanego w 2009 roku z Bellinzony, a sprzedanego trzy lata później do Juventusu. Jeszcze lepszy biznes zrobili szefowie Udinese na Mehdim Benatii. Marokańczyk przyszedł do klubu za darmo, a Roma latem 2013 roku zapłaciła za niego 13,5 mln euro. Podobnie miała się sprawa z Sulleyem Muntarim. Ghańczyk przyszedł do klubu ze Stadio Friuli jako siedemnastolatek, a odszedł z niego w 2007 roku jako wyróżniający się w Serie A pomocnik do Portsmouth za 10 mln euro. Jak więc widać działacze Zebr sztukę robienia transferów opanowali do perfekcji, co potwierdza poniższa lista najdrożej sprzedanych graczy w historii klubu.
9. Samir HANDANOVIĆ (do Interu Mediolan za 12 mln euro, 2012/13)
8. Olivier BIERHOFF (do AC Milan za 12,5 mln euro, 1998/99)
7. Mehdi BENATIA (do AS Roma za 13,5 mln euro, 2013/14)
6. Kwadwo ASAMOAH (do Juventusu Turyn za 18 mln euro, 2012/13)
5. Fabio Quagliarella (do SSC Napoli za 18 mln euro, 2009/10)
4. Gökhan INLER (do SSC Napoli za 18 mln euro, 2011/12)
3. Stefano FIORE (do Lazio Rzym za 25 mln euro, 2001/02,)
2. Alexis SANCHEZ (do FC Barcelony za 26 mln euro, 2011/12)
1. Marcio AMOROSO (do FC Parmy za 28 mln euro, 1999/00)
Zebry marzeń
Kibice Udinese z pewnością chcieliby, aby wszystkie gwiazdy, jakie udało się wykreować ich ukochanemu klubowi, zostały na Stadio Friuli na lata i grały ku chwale Bianconerich. Jedenastka stworzona z piłkarzy, którzy wypłynęli z Udine w wielki świat, wygląda bowiem imponująco (uwzględniłem tylko piłkarzy, którzy nadal grają w piłkę).
Samir Handanović - Maurizio Isla, Mehdi Benatia, Cristian Zapata, Kwadwo Asamoah, Sulley Muntari, Gökhan Inler, Alexis Sanchez, Simone Pepe, Fabio Quagliarella, Vicenzo Iaquinta.
Gdyby ci wszyscy gracze, nagle wrócili do Udinese, drużyna z pewnością biłaby się o mistrzostwo Italii, a pająki i kurz w klubowej gablocie musiałyby ustąpić miejsca błyszczącym trofeom.
Bardzo fajny i rzetelny artykuł. Przyjemnie się go czytało w przeciwieństwie do większości tematów na onecie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł a czytało się go naprawdę przyjemnie. Pozdrawiam i czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo i zapraszam do częstszego odwiedzania bloga.
OdpowiedzUsuńFajny artykuł.
OdpowiedzUsuńlepszy niż na onecie, wszystko ładnie opisane, mogło być tylko podanych więcej transferów. A ewentualna jedenastka prezentuje się naprawdę solidnie.
pozdro, 5!