wtorek, 5 października 2010

Najbrutalniejsza liga świata

Premiership jest, nie bez racji, uważana za najlepszą piłkarską ligę w Europie. Lideruje rankingowi UEFA, a w pierwszej dziesiątce najlepszych europejskich klubów ma aż czterech przedstawicieli. Kibice na całym świecie chętnie kupują dekodery telewizji satelitarnych, by móc oglądać mecze Manchesteru United, Chelsea Londyn czy Liverpoolu. Co więcej, ci bardziej zapaleni są w stanie wydać fortunę na podróż do Anglii i bilet na mecz swojej ukochanej drużyny. Premier League kochają zarówno mieszkańcy Zbąszynia, Perth, Sarajewa, Szanghaju, jak i Johannesburga, Brasillii czy Soczi. Zapatrzeni w idealny obraz rozgrywek nie zauważają jednak, że coś złego dzieje się ostatnio z ich ukochaną ligą. I nie chodzi tu o gwałtowny wzrost zadłużenia klubów, a o coś poważniejszego - brutalizację gry.

Ktoś powie, że w Premier League tak ostro się wcale nie gra, o czym świadczy chociażby średnia liczba fauli na mecz. Faktycznie częściej fauluje się zarówno we Włoszech, jak i w Hiszpanii. Tam jednak większość przewinień wynika z rywalizacji o piłkę lub jest efektem taktycznych kalkulacji. W Anglii zaś fauluje się dla samego faulu. Faluje się, by zniszczyć przeciwnika. Dowody? W której z najlepszych europejskich lig najczęściej łamano piłkarzom nogi? Odpowiedź: w angielskiej.

Ostatnio głośno jest o faulu Nigela de Jonga z Manchesteru City na Hatemie Ben Arfie z Newcastle United. Efekt? Francuz ma złamaną kość piszczelową i strzałkową. Nie zagra co najmniej przez pół roku. W poprzednim sezonie podobny dramat przeżywał pomocnik Aaron Ramsey. Pomocnikowi Arsenalu Londyn nogę zmiażdżył Ryan Shawcross. Wcześniej tego samego doświadczył inny gracz "Kanonierów", Eduardo. 31 października 2004 roku Jay McEveley z Blackburn Rovers nie znajdując innego sposobu na powstrzymanie Djibrilla Cisse z Liverpoolu, postanowił go wyeliminować. Zaatakował Francuza tak, że pękły mu kości: piszczelowa i strzałkowa, a zawodnik nie mógł grać w piłkę przez ponad 6 miesięcy.

Do Premier League pasowałby też pewnie Axel Witsel ze Standardu Liege, który 31 sierpnia ubiegłego roku swoim wejściem doprowadził do otwartego złamania nogi u Marcina Wasilewskiego z Anderlechtu Bruksela. Polak do dziś nie odzyskał pełnej sprawności. Jaką karę otrzymał winowajca? 8 meczów zawieszenia i 250 euro! O tym, że wymierzona przez belgijską federację kara okazała się dla Witsela śmieszna, świadczy fakt, że w styczniu tego roku zachował się podobnie, tym razem wchodząc wyprostowaną nogą w kolano Rolanda Juhasza, gracza... Anderlechtu Bruksela. Najwidoczniej Witsel ma jakiś problem z drużyną z Brukseli.

Jak karano angielskich brutali? De Jong nie dostał za faul na Ben Arfie nawet żółtej kartki! Shawross za złamanie nogi Ramseya pauzował 3 mecze, podobnie jak Jay McEveley za roztrzaskanie nogi Eduardo. Dziwne, że nikt nie protestuje, że wszyscy przechodzą nad tym do porządku dziennego. Gdyby sędzia sądu powszechnego skazał sprawcę brutalnego pobicia na karę grzywny, od razu byłby zlinczowany przez opinię publiczną. Dlaczego w przypadku krzyczy się tak cicho?

Trzeba zaostrzyć kary za takie faule. Piłkarzom, którzy dopuszczają się brutalnych zagrań, powinno się odbierać uprawnienia do grę w piłkę na okres równy rehabilitacji sfaulowanego przez nich zawodnika!!! Inaczej, chamskich fauli będziemy oglądać coraz więcej. Funkcjonuje tu bowiem prosty mechanizm psychologiczny. Jeśli zrobimy coś złego i nie zostaniemy przykładnie ukarani, będziemy to powtarzać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz