Pseudokibice znów dali o sobie znać. We wtorek nie dopuścili do rozegrania w Genui meczu eliminacji EURO 2012 pomiędzy Włochami a Serbią. Najpierw spotkanie przesunięto o 40 minut, a następnie po 7 minutach gry przerwano. Wszystko przez grupę 300-400 serbskich wandali, idiotów nazywających się prawdziwymi Serbami. Zamiast dopingować swoją kadrę najpierw chcieli zemścić się na Vladimirze Stojkowiciu, który przeszedł z Crveny Zvezdy Belgrad do Partizana. Bramkarz podobno był tak przestraszony, że nie chciał wyjść na murawę! Bał się o swoje życie. Następnie ci sami ludzie rozpoczęli bombardowanie boiska racami i ładunkami wybuchowymi własnej roboty. Włoska policja nie mogła sobie z nimi poradzić.
Ostatecznie karabinierom udało się aresztować najbardziej agresywnych wandali. Włochom najpewniej zostanie przyznany walkower, co znacznie ograniczy szanse Serbów na awans do Mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie. Nie to jest jednak najgorsze. Dużo smutniejsze jest to, że pseudokibice znów o sobie przypomnieli. Myślałem, że z problemem stadionowego wandalizmu piłkarska Europa już sobie poradziła. Jak widać nie do końca.
Co więcej, grupy pseudokibiców przeistaczają się w bojówki polityczne. Podobno Serbowie, którzy sprowokowali zamieszki w Genui to skrajni ultranacjonaliści, zdecydowanie negujący niepodległość Kosowa. Serbskie ministerstwo sprawiedliwości jest przekonane, że to ta sama grupa, która doprowadziła do zamieszek podczas niedzielnej parady gejów w Belgradzie, podczas której rannych zostało ponad 100 osób. Jak twierdzi serbski rząd za tymi ludźmi stoją określone grupy polityczne, mające własne źródła finansowania. Ich celem jest jest "zniechęcenie" Europy do Serbii, a przez to zamknięcie jej drogi do członkostwa w Unii Europejskiej. Trzeba przyznać, że robią to całkiem skutecznie. Zwykli Europejczycy po paru takich incydentach stworzą sobie prosty schemat: Serb - nacjonalizm - wandalizm. Dla zdecydowanej większości Serbów taka opinia jest niezwykle krzywdząca.
Polscy kibice również nie mają w Europie najlepszej reputacji. Wszędzie gdzie się pojawiają stawiają na nogi całe zastępy policjantów. Często na wyrost. 99 procent polskich fanów to bowiem świetni kibice. Niestety złą opinię wypracował zaledwie ten 1 procent półgłówków, którym często trybuny kojarzą się z areną walk. Podobnie jest w przypadku Serbów.
Związki futbolu z polityką zawsze źle się kończą. Dużo groźniejsze jest jednak prezentowanie swoich poglądów politycznych na stadionach. Ostatnio odradzać zaczyna się skrajny nacjonalizm. Coraz głośniej zaczyna być o nim w Niemczech, Włoszech czy na Bałkanach. Ultranacjonalistyczne grupy stają się coraz bardziej agresywne i niebezpieczne. Europa zaczyna mieć poważny problem. Ma go też UEFA i FIFA. Federacje te walczą z rasizmem i ksenofobią. Teraz do tego grona muszą dołączyć walkę ze skrajnym nacjonalizmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz