piątek, 15 października 2010

Warszawsko-łódzka wojna futbolowa. Reaktywacja czy degradacja?

Dziś wieczorem w Łodzi Widzew podejmie Legię. Jeszcze kilkanaście lat temu mecz ten określano mianem klasyku. I to wcale nie na wyrost. Nieco starsi fani bardzo dobrze pamiętają chociażby starcie z 28 marca 1982 roku, kiedy to Legia, mimo że po pierwszej połowie przegrywała 2:3, po przerwie strzeliła trzy gole wygrywając ostatecznie 5:3.

Trochę młodsi na pewno nie zapomną meczu z 18 czerwca 1997 roku. Meczu, w którym Legia w pięć minut straciła mistrzostwo Polski, ulegając Widzewowi 2:3. W Warszawie nazwisk strzelców goli dla Widzewa: Sławomira Majaka, Dariusza Gęsiora i Andrzeja Michalczuka, do dziś głośno się nie wymawia.

Frapującym widowiskiem był także pojedynek z 15 kwietnia 2000 roku, znów zakończony wynikiem 3:2 dla drużyny z Łodzi. Ponownie katem Legionistów okazał się... Dariusz Gęsior, strzelając zwycięskiego gola, a jakże, w 90. minucie! Potem tak emocjonujących meczów już nie było. Warszawsko-łódzki klasyk najpierw przeistoczył się w szlagier, by następnie stać się... meczem podwyższonego ryzyka (i to głównie dla policjantów i firm ochroniarskich).

W tym roku starcie Widzewa z Legią zapowiadane jest jako reaktywacja klasyku sprzed lat. Sam nie wiem, co takiego zmieniło się przez ostatnie lata, by nagle w 2010 roku stwierdzić, że mecze Legii z Widzewem z powrotem będą wielkie. Legia gra bowiem przeraźliwie źle, a Widzew, choć straszy Marcinem Robakiem i Darvydasem Sernasem, jak na razie w ośmiu meczach zdobył zaledwie 11 punktów. Piątkowy hit będzie więc potyczką ósmej i jedenastej drużyny w tabeli. Jak widać szlagier przez duże S...

Piłkarze, trenerzy i dziennikarze twierdzą, że mecze Widzewa z Legią straciły na prestiżu głównie przez to, że w kadrach obu drużyn za dużo jest obcokrajowców. Dla nich ten mecz jest jak każdy inny. Oni nie czują jego magii, presji z nim związanej. Trzeba przyznać, że trochę prawdy w tym stwierdzeniu jest. Inaczej mecz ten będzie przeżywał rodowity łodzianin czy warszawiak, a inaczej zawodnik urodzony w Olicie (Sernas), Nowym Sadzie (Vrdoljak) czy nawet w Legnicy (Marcin Robak). Swoją drogą ciekawe co czuje Kuba Rzeźniczak, rodowity łodzianin i były Widzewiak, a obecnie Legionista, albo Wojciech Szymanek, który w dowodzie, jako miejsce urodzenia ma wpisane: Warszawa? W kadrze Legii jest tylko dwóch "rdzennych" warszawiaków: Michał Żyro i Michał Kucharczyk. W Widzewie jest podobnie (Lisowski i Pytkowski).  Dla odmiany w kadrze znajduje się aż siedmiu łodzian: Bartosz Kaniecki, Piotr Grzelczak, Michał Zwoliński, Piotr Kuklis, Damian Radowicz, Rafał Grzelak i Sebastian Ceglarz. Z tymże na występ szanse ma zaledwie trzech: Grzelczak, Kuklis i Grzelak. Wydaje się więc, że to Widzewiacy powinni bardziej czuć "klimat" tego meczu.

Trener Legii, Maciej Skorża powiedział przed tym meczem, że jeżeli jego drużyna wytrzyma presję, to o wynik będzie spokojny. W całym tym całkiem sensownym zdaniu martwi mnie jednak jedno słowo: jeżeli....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz