niedziela, 3 kwietnia 2011

Leonardo = porażka

Wybitnym piłkarzem nie był. Początki jego trenerskiej kariery wskazują, że wybitnym szkoleniowcem także nie będzie. Nie powiodło mu się w Milanie i raczej nie powiedzie w Interze. Nienawiść kibiców "rossonerich" ma zapewnioną do końca życia, a po wczorajszej porażce w derby Mediolanu, także kibice "nerrazzurich" mają go serdecznie dość. Choć podobno jest bardzo sympatycznym i niezwykle inteligentnym facetem, piłkarze go uwielbiają, a dziennikarze wręcz ubóstwiają, chwaląc jego elokwentne wypowiedzi na konferencjach prasowych, to słowem, które najbardziej kojarzy się z nim jako trenerem, jest porażka.

Leonardo jako szkoleniowiec uczestniczył w derbach Mediolanu trzykrotnie - dwa razy jako trener Milanu i raz Interu. Jego drużyny zdobyły w tych meczach 0, słownie: zero, punktów, a nawet goli! W sezonie 2009/10 jego Milan przegrał z Interem Mourinho 0:4 i 0:2. Wczoraj jego Inter poległ w starciu z Milanem Allegriego 0:3. Za każdym razem zespoły Leonardo były tylko tłem dla rywali, poddając się jeszcze przed przerwą. Derby można przegrać, ale nie można się w nich odpuszczać. Tego grzechu jego podopiecznym, a głównie jemu, fani obu drużyn nigdy nie wybaczą. W Mediolanie jest już spalony. Do końca kariery będzie nazywany trenerem, który został upokorzony w derbach.

Nie wiem, co czuje teraz Leonardo. Pewnie siedzi sobie w wielkiej willi w Mediolanie i analizuje, co znów zepsuł, co sknocił, że jego piłkarze po raz kolejny polegli z kretesem w najważniejszym meczu sezonu. Być może znajdzie jakieś uchybienia w taktyce, którą (jeśli mu będzie dane) zmodyfikuje na kolejne derby. Nie w tym jednak rzecz. Wydaje mi się, że Leonardo ma za mało charyzmy i charakteru, by prowadzić drużyny takie jak Milan czy Inter. Jest sympatycznym człowiekiem, ale zupełnie pozbawionym cech przywódczych. I choć piłkarze twierdzą, że go lubią i szanują, to raczej w ogień za nim nie skoczą, co było widać wczoraj, jak i w dwóch wcześniejszych meczach derbowych.

Leonardo musi poskromić swoją wielką ambicję i zejść na ziemię. Na trenerce zna się jak na razie słabo. Powinien więc grzecznie złożyć rezygnację z obecnie zajmowanego stanowiska i zacząć wszystko od początku. Życie piłkarskie rzuciło go od razu na głęboką wodę. Leonardo, choć długo utrzymywał się na powierzchni, zaczyna tonąć. Pływać nie umie i ma bardzo mało czasu, by się nauczyć. Pozostaje więc pokorne czekanie na pomoc. Może ktoś go ocali i przygarnie pod swoje skrzydła, np. w roli asystenta...

1 komentarz:

  1. Leonardo nie może się odnaleść jako trener Interu i chyba wogóle jako trener a ja chciałbym zaprosić na pilkanoznacompl.blogspot.com i zachęcić do odwiedzania pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń