niedziela, 22 stycznia 2012

"Lewy", nie idź tą drogą!

Robert Lewandowski negocjuje z Bayernem! - informowały w minionym tygodniu polskie media. Menedżer zawodnika, tajemniczym "nie potwierdzam, nie zaprzeczam" jeszcze bardziej podgrzewał atmosferę. Okazało się jednak, że rzekomy transfer "Lewego" do 22-krotnego mistrza Niemiec, to tylko plotka, którą szybko zdementował rzecznik klubu z Bawarii. Tymczasem w Polsce rozgorzała dyskusja nad przyszłością najlepszego polskiego piłkarza 2011 roku.

Cały kraj podzielił się na tych, którzy doradzali Lewandowskiemu przenosiny do Monachium, i na tych, którzy mu to zdecydowanie odradzali. Nie ukrywam, że bliżej mi do reprezentantów drugiej opcji. Były snajper Lecha co prawda ma za sobą świetną rundę jesienną w Bundeslidze, ciągle jest jednak zawodnikiem, który wielkiego futbolu dopiero się uczy. Jakoś nie chce mi się wierzyć w doniesienia prasowe, że są nim zainteresowane wielkie tuzy z Chelsea, Liverpoolem czy Bayernem na czele. Jeśli Lewandowski dalej będzie grał tak jak w ostatnich miesiącach i równie często trafiał do siatki, kto wie, może latem zechce mieć go w swoim składzie klub lepszy niż Borussia Dortmund. Jednak na razie Dortmund to dla Lewego miejsce idealne, z którego przed EURO 2012 ruszać się nie powinien.

Załóżmy jednak, że Lewandowski przeniósłby się do Bayernu. Co mogłoby go tam czekać? Mimo wielkiej sympatii do byłego gracza Znicza Pruszków nie mam złudzeń, że w drużynie Juppa Heynckesa siedziałby głównie na ławce rezerwowych. Bo o wygryzieniu ze składu genialnego Mario Gomeza mógłby co najwyżej pomarzyć. A i na prześcignięcie w klubowej hierarchii Thomasa Muellera czy Ivicy Olicia też nie miałby wielkich szans. I nagle, tuż przed EURO, okazałoby się, że żaden z powoływanych przez Franciszka Smudę do kadry napastników nie gra regularnie w swoim klubie! Źle by to wróżyło występowi naszych orłów.

Mam wrażenie, że w Polsce panuje tendencja do przeceniania umiejętności piłkarzy. Ktoś, kto kilka razy kopnie prosto piłkę, uważany jest za supergracza, który powinien reprezentować barwy czołowych klubów Bundesligi, Premier League czy Serie A. A jeśli ten ktoś potrafi jeszcze w miarę regularni zdobywać gole, jest w naszym mniemaniu gwiazdą przez duże g. Menedżerowie zaczynają wówczas takiemu zawodnikowi robić mętlik w głowie, kusząc ogromnymi pieniędzmi i jeszcze większymi perspektywami rozwoju. Ten w końcu zgadza się podpisać kontrakt z zachodnim klubem i... brutalnie przekonuje się, że jednak wcale nie jest taki dobry. Przykładów nie brakuje. Jednym z ostatnich jest casus Mateusza Klicha, ekspomocnika Cracovii, któremu udało się zagrać kilka niezłych meczów w ekstraklasie. Przekonany o swoich nieprzeciętnych umiejętnościach przeniósł się więc do Wolfsburga. Jak dotąd w oficjalnym meczu "Wilków" jeszcze nie wystąpił...

Ostatnio do Kaiserslautern przeszedł Jakub Świerczok. Napastnik, któremu nie było dane zagrać w ekstraklasie, w sobotę zadebiutował w Bundeslidze. Co więcej, zagrał 90 minut. Gola nie strzelił, ale pokazał się z bardzo dobrej strony. Mam nadzieję, że grał będzie częściej niż inna nasza "gwiazda", Artur Sobiech, któremu jak na razie nie udało się przebić do pierwszego składu Hannoveru.

Wracając do Lewandowskiego, powinien przypomnieć sobie przypadek Euzebiusza Smolarka. "Ebi" w Dortmundzie był naprawdę ceniony. Sądził jednak, że stać go na więcej (i miał ku temu pełne prawo). Podpisał kontrakt Racingiem Santander. Tam jednak sprowadzono go na ziemię. Szybko okazało się, jak wiele mu brakuje. Zamiast jednak wziąć się do pracy, zaczął coraz głośniej narzekać - a to, że trener go nie lubi, a to że koszulki ma brzydkie i spodenki za ciasne. Niegdyś dobry napastnik stał się cieniem samego siebie i teraz rozmienia swój talent na drobne w klubie z Kataru. 

Pozostaje mieć nadzieję, że Robert Lewandowski ma więcej oleju w głowie niż Ebi i wielu innych pseudogwiazdorów polskiej piłki. Wierzę, że jego kariera dalej będzie się rozwijać tak harmonijnie jak dotychczas. Nie może jednak popełnić błędu i zachłysnąć się sławą. Na razie powinien skupić się na umacnianiu swojej pozycji w Borussii i szlifowaniu formy na EURO. Na ewentualne rozmowy o przenosinach do silniejszego klubu w lepszej lidze przyjdzie jeszcze czas. Dobry występ na Mistrzostwach Europy może dać Lewandowskiemu znak jakości, który jeszcze bardziej podniesie jego wartość na futbolowym rynku. Wtedy sny o Chelsea, Liverpoolu, Interze czy Milanie mogą okazać się prorocze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz