Środa, 18 maja, będzie piłkarskim świętem w całej Portugalii. Wówczas FC Porto i Sporting Braga zagrają w Dublinie mecz finałowy Ligi Europejskiej. Do tej pory zespoły z jednego kraju rywalizowały w finale tych rozgrywek (wcześniej pod nazwą Pucharu UEFA) siedmiokrotnie. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 2007 roku, kiedy Sevilla grała z Espanyolem Barcelona (ostatecznie puchar zdobyła drużyna z Andaluzji). Najwięcej razy z takich finałów cieszyli się Włosi - czterokrotnie.
Wracając do środowej potyczki, wskazanie faworyta nie jest zadaniem trudnym. FC Porto w 30 meczach ligi portugalskiej nie przegrało ani razu, tylko trzykrotnie remisując. Dla porównania piłkarze Sportingu Braga schodzili z boiska pokonani aż dziesięciokrotnie, ostatni raz w minioną sobotę, kiedy przegrali u siebie ze Sportingiem Lizbona 0:1. W Lidze Europejskiej "Smoki" dały się ograć tylko dwukrotnie - w rewanżowym meczu 1/16 finału z Sevillą oraz w półfinale z Villarreal. Z kolei Bragę był w stanie pokonać nawet Lech Poznań. Co ciekawsze, podopieczni Andre Villasa-Boasa na wyjeździe przegrali w tym sezonie zaledwie jeden mecz (licząc wszystkie rozgrywki). Było to na El Madrigal w rewanżowym starciu półfinałowym z Villarreal! Braga każdy dwumecz w fazie pucharowej Ligi Europejskiej rozstrzygała na swoim boisku, na którym nie dała się pokonać nawet wielkiemu Liverpoolowi. W europejskich pucharach na Estadio Municipal de Braga drużyna Domingosa Paciencii uległa w tym sezonie jedynie Szachtarowi Donieck w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Porównanie budżetów obu klubów też nie ma sensu. Braga dysponuje bowiem finansami na poziomie 17-18 mln euro, czyli tylko 3 mln więcej niż Lech Poznań! Kadrowo Porto także jest zdecydowanie mocniejsze. Tacy gracze jak Radamel Falcao, Hulk, Joao Moutinho czy Freddy Guarin już znajdują się w notesach menedżerów największych europejskich klubów. W Bradze grają z kolei zawodnicy, którzy wcześniej z różnych powodów nie zrobili wielkich karier w innych klubach, jak np. Kaka czy Hugo Viana. Jeśli za największą gwiazdę "Smoków" uznaje się Falcao, tak liderem Bragi jest... trener Domingos Paciencia. Ten już zyskał przydomek "Cudotwórcy", tworząc z biednego klubu czołową europejską drużynę. W kolejnym sezonie Sporting będzie musiał jednak radzić sobie bez niego, gdyż zapowiedział on, po zakończeniu obecnych rozgrywek rozstanie się z klubem. Z pewnością Portugalczyk otrzymał lukratywną ofertę z którejś z najsilniejszych lig europejskich. To, gdzie będzie pracował od lipca, pozostaje na razie wielką tajemnicą, ale bardzo prawdopodobne jest, że obejmie zespół z Primera Division albo zostanie szkoleniowcem... FC Porto, którego obecnego trenera Andre Villasa-Boasa chętnie widziałoby u siebie np. Atletico Madryt.
Krótko mówiąc, wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że po środowym finale więcej powodów do radości będą mieć piłkarze z Porto. Villas-Boas zamierza pójść w ślady swojego mistrza Jose Mourinho i sięgnąć po potrójną koronę. Mistrzostwo Portugalii już ma, teraz czas na Ligę Europejską i Puchar Portugalii. W tym sezonie Ligi ZON Sagres zespół Villasa-Boasa pokonał drużynę z Bragi dwukrotnie - 3:2 i 2:0. Sporting liczy na to, że prawdziwe okaże się przysłowie "do trzech razy sztuka". Czy tak się stanie? Odpowiedź już w środę późnym wieczorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz