sobota, 30 czerwca 2012

Jak żyć bez Euro?

Euro, Euro i po Euro. W poniedziałek, 2 lipca, Polska wróci do normalności. Z samochodów znikną biało-czerwone chorągiewki, z ulic piłkarskie dekoracje, a z okien domów - flagi w narodowych barwach. W ramówkach telewizyjnych programy o piłce zastąpią powtórki powtórek "Klanów" i innych "Galerii". Przestaniemy być miłymi gospodarzami, uśmiechniętymi, otwartymi i gotowymi do pomocy ludźmi. Ponownie się podzielimy. Z nor wylezą zahibernowani przez ostatnie trzy tygodnie politycy. I zacznie się rozliczanie, czyli drugi po piłce nożnej ulubiony sport Polaków. Prawdziwi patrioci będą zarzucać tym nieprawdziwym, że byli zbyt mało biało-czerwoni. Z pewnością okaże się też, że wcale tak dobrze tego Euro nie zorganizowaliśmy. Przecież autostrada A4 nie jest skończona, a jedynie przejezdna, dworce tylko odświeżone, a nie wyremontowane, trawa na stadionach nie taka zielona jak powinna itp. itd. A kogo to wina? Przecież wiadomo.

Piłkarscy narkomani (w tym ja) od poniedziałku rozpoczną odwyk, i to aż dwuletni. Mundial w Brazylii ruszy bowiem dopiero 12 czerwca 2014 roku. Zamienniki w postaci Ligi Mistrzów czy rozgrywek ligowych pozwolą co prawda podtrzymać uzależnienie, ale to przecież nie to samo. Nic nie zastąpi stanu piłkarskiego uniesienia, jaki ogarnia fanów podczas ME czy MŚ. Dla polskich uzależnionych kres Euro to koniec najpiękniejszego futbolowego święta w historii naszego kraju. Boję się, że za mojego życia tak fantastyczna sportowa impreza już nad Wisłą się nie odbędzie. Obym się mylił.

Co zapamiętam z Euro 2012? Oby finał, który jeszcze przed nami. Gdyby jednak starcie Hiszpanów z Włochami zawiodło, i tak będę miał wiele miłych wspomnień. Był to bowiem najlepszy turniej od 2000 roku i Euro w Belgii oraz Holandii. Genialny poziom, fantastyczny doping, superatmosfera. Tylko polska reprezentacja zawiodła. Ale emocji, które nam zafundowała, nigdy nie zapomnę. Genialny początek z Grecją, potem kryzys i karny, fantastyczny Tytoń, supermecz z Rosją i dramat z Czechami. Tak grają tylko biało-czerwoni! Poza tym, genialni kibice z Irlandii, zaskakująca postawa Włochów (in plus) i Holendrów (in minus), półfinałowy dramat Niemców, rosyjska huśtawka nastrojów - od euforii po Czechach do żałoby po Grekach, reklama Nicklasa Bendtnera na majtkach, portugalska Opalenica, hiszpańskie Gniewino, multikulturowa stolica, miliony ludzi w strefach kibica... Mógłbym tak wymieniać i wymieniać.

W poniedziałek futbolmaniacy z Polski, Niemiec, Grecji, Portugalii, Chorwacji i innych krajów będą musieli zastanowić się, jak żyć bez Euro. Pytanie to jest szczególne ważne dla Hiszpanów i Włochów. Oni bowiem wkrótce mogą zmierzyć się z nim ponownie. I to nie w związku z piłkarską imprezą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz