Szefom Ekstraklasy zależy na tym, by liga była jak najsilniejsza. Podobnie kibicom i klubom. Dotąd wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Powstawały nowoczesne stadiony, sposób zarządzania klubami stawał się bardziej profesjonalny, szkolenie juniorów także ruszyło z miejsca, w końcu na grę w Polsce decydowali się coraz lepsi piłkarze, z rozpoznawalnymi w Europie nazwiskami. Niestety, tej zimy większość gwiazd ligi wyjechała za chlebem do innych krajów.
Ekstraklasę opuścili już: Arkadiusz Piech, który zamienił Ruch Chorzów na turecki Sivasspor i Maor Melikson, sprzedany przez Wisłę Kraków do Valenciennes. Arkadiusz Milik przeszedł z Górnika Zabrze do Bayeru Leverkusen, a Abdou Razack Traoré, dotąd gracz Lechii Gdańsk, podpisał umowę z Gaziantepsporem. Rafał Wolski z Legii złożył parafkę na umowie z Fiorentiną, z kolei Edgar Çani opuścił Polonię Warszawa, by zagrać w Catanii. Jestem pewien, że wkrótce dołączą do nich kolejni wyróżniający się piłkarze. Lokomotiw Moskwa daje podobno Śląskowi Wrocław ok. 3 mln euro za Waldemara Sobotę, o Pawła Wszołka z Polonii Warszawa pyta według niektórych źródeł sam AC Milan, a o obrońcę Wisły Kraków, Osmana Cháveza, starają się kluby chińskie i francuskie.
Wartość rynkowa Piecha, Meliksona, Milika, Traoré, Wolskiego i Çaniego to łącznie 12,4 mln euro (wg transfermarkt.de). Na ich braku ucierpią poziom, atrakcyjność i prestiż rozgrywek. Liga straci pod względem wizerunkowym i co najważniejsze - finansowym. Nie od dziś bowiem wiadomo, że gwiazdy przyciągają kibiców, a w efekcie generują większe zyski klubów i całej Ekstraklasy. Mniej gwiazd równa się mniejszej liczbie kibiców, co prowadzi do skromniejszych wpływów z biletów. Budżety klubów będą więc mniejsze, mniej będzie pieniędzy na transfery. Reasumując - szanse na pozyskanie nowych gwiazd zmaleją prawie do zera.
Potraktujmy Ekstraklasę jak wielki koncern, który nagle opuszcza większość najlepszych pracowników, ludzi, którzy przynosili mu największe zyski, byli jego twarzami. Z dnia na dzień nie da się ich zastąpić. Nim pojawią się nowi, upłynie dużo czasu. Plany rozwoju zostają więc pokrzyżowane, siłą rzeczy muszą być odroczone w czasie.
Oczywiście odpływ gwiazd nie jest winą klubów. Jeśli dostają dobrą ofertę, przyjmują ją. Ekstraklasa nie jest i pewnie długo jeszcze nie będzie ligą, do której dobrzy piłkarze przychodzić będą hurtowo. Trzeba się godzić z tym, że najlepsi prędzej czy później będą odchodzić do lepszych lig i klubów. Dziwię się jednak takiemu Piechowi czy Traoré, że zgodzili się na transfery do tureckiej ekstraklasy. Ok, gdyby podpisali umowy z Fenerbahce, Besiktasem czy Galatasaray, nikt by ich nie krytykował. Oni jednak przeszli do Sivassporu i Gaziantepsporu, drużyn na poziomie Legii czy Lecha, a może i od nich gorszych. Liga turecka na pewno jest od naszej silniejsza, ale nie jest to przecież Primera Division czy nawet Ligue 1. Dla obu panów transfer do Turcji może i stanowi awans sportowy, ale niewielki i wydaje mi się, że trochę wymuszony.
Wiosną po boiskach Ekstraklasy gwiazd przez duże G biegać będzie wyjątkowo niewiele. Danijel Ljuboja z Legii to największa, jeśli nie jedyna prawdziwa, jaka jeszcze w Polsce została. Kibicom nie pozostaje zatem nic innego, jak pogodzić się z jeszcze niższym poziomem rozgrywek. Liga zimą straciła swoje najbardziej rozpoznawalne twarze. Na pewno wkrótce pojawią się nowe, ale raczej brzydsze i mniej przyciągające. Ekstraklasa będzie więc mniej sexy, ale kibice i tak nie przestaną jej kochać. Bo choć mało atrakcyjna i biedna, to jednak nasza, swojska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz