sobota, 1 czerwca 2013

Ekipa kumpli. Tahiti, najbardziej egzotyczny uczestnik Pucharu Konfederacji 2013

Największa wyspa Polinezji Francuskiej, zlokalizowana w archipelagu Wysp Towarzystwa w południowej części Oceanu Spokojnego. By dotrzeć tam z Warszawy, trzeba przebyć ponad 16 tysięcy kilometrów. Na powierzchni 1048 km kwadratowych, czyli dwukrotnie większej od powierzchni Warszawy, mieszka około 170 tysięcy mieszkańców, dziesięć razy mniej niż w naszej stolicy. 16 396 z nich to piłkarze. Sporo, zważając na to, że tahitańskim sportem narodowym jest Va'a, czyli coś na wzór kajakarstwa. 171 klubów i 135. miejsce w ostatnim rankingu FIFA. Tahiti, najbardziej egzotyczny uczestnik rozpoczynającego się za dwa tygodnie Pucharu Konfederacji.

Jak to możliwe, że drużyna, która jest w stanie przegrać z Nową Zelandią 0:10 (4 czerwca 2004 roku), zagra z takimi ekipami jak Nigeria, Hiszpania i Urugwaj? Okazuje się, że udział reprezentacji Tahiti w brazylijskim turnieju jest jak najbardziej uzasadniony. Jest ona bowiem aktualnym mistrzem Oceanii. W rozegranym w 2012 roku czempionacie tego regionu "Toa Aito" pokonali w finale Nową Kaledonię 1:0 (Nowa Zelandia odpadła w półfinale z Nową Kaledonią właśnie).

Największą gwiazdą drużyny jest Marama Vahirua, jedyny zawodowiec w historii tahitańskiej piłki, były gracz m.in. Nantes, Nicei i Lorient, obecnie zawodnik Nancy (ostatni sezon spędził na wypożyczeniu w greckim Panthrakikosie). Wszyscy pozostali członkowie kadry na Puchar Konfederacji to zawodnicy AS Dragon, AS Tefana i AS Tamarii Faa'a, czyli trzech czołowych klubów tahitańskiej ekstraklasy.

Ostatnio największym bohaterem reprezentacji jest jednak Steevy Chong Hue. To on strzelił jedynego gola we wspomnianym wcześniej finale Pucharu Narodów Oceanii 2012, dając Tahiti przepustkę do pierwszego w historii wyspy występu w turnieju FIFA. Co ciekawe, 23-letni dziś Chong Hue, w piłkę zaczął grać dopiero w wieku 17 lat, kiedy to zdecydował się opuścić swoją rodzinną wysepkę Raiateę i przyjechać za chlebem do Papatee, stolicy Polinezji Francuskiej i największego miasta Tahiti.

Ostatnie dwa lata to dla futbolu na Tahiti złoty okres. Najpierw reprezentacja wygrała Puchar Narodów Oceanii, stając się pierwszym mistrzem tego regionu po latach panowania Australii, a odkąd ta przeniosła się do Azji (jak to brzmi, sic!) - Nowej Zelandii. We wrześniu na To'ata Stadium w Papatee odbędą się z kolei mistrzostwa świata w piłce nożnej plażowej. Reprezentacja Tahiti ma w nich dużo większe szanse niż w Pucharze Konfederacji. Trudno bowiem przypuszczać, by drużyna Eddy'ego Etaeti (tu znajdziecie jej kadrę na PK 2013) na brazylijskich boiskach strzeliła któremukolwiek z grupowych rywali choć gola, o urwaniu punktów nie wspominając.

Ostatnie wyniki Tahitańczyków nie dają złudzeń: 0:2 z Wyspami Salomona, 0:4 i 1:0 z Nową Kaledonią, 0:2 i 0:3 z Nową Zelandią, 2:0 z Wyspami Salomona i 0:1 z Nową Kaledonią. Dla wyspiarzy każda minuta rozegrana podczas Pucharu Konfederacji będzie jednak wielkim sukcesem i okazją do promocji tahitańskiej piłki. - Jak nasza drużyna ma się rozwijać, kiedy nie ma szans konfrontować się z silnymi rywalami. Puchar Konfederacji to trampolina dla tahitańskiego futbolu - mówi Marama Vahirua w rozmowie z portalem fifa.com. - Reprezentacja to paczka przyjaciół. Z większością piłkarzy grałem, kiedy byłem młodszy. Naea Bennett, kapitan kadry, to mój kuzyn. Poprosiłem go, by zachował dla mnie miejsce w drużynie. Gdy będę mógł, zawsze chętnie im pomogę - dodaje. Jego słowa świetnie ukazują charakter ekipy Tahiti. To trochę jak drużyna kumpli z liceum plus "gwiazdor", któremu udało się zrobić piłkarską karierę.

Podczas grupowych spotkań PK z Nigerią, Hiszpanią i Urugwajem Tahitańczycy zapomną o bożym świecie, usiądą przed telewizorami w Papatee, Faai, Punaauii i innych miejscowościach i będą ściskać kciuki za swoich piłkarzy. Ja też będę z nimi. Drużyny takie jak Tahiti przywracają bowiem wiarę w futbol. Wiarę, którą podważają bajecznie bogaci szejkowie i rosyjscy oligarchowie, robiąc zabijające ducha tej dyscypliny transfery w stylu tego Radamela Falcao do Monaco. Zatem, Tahiti, do boju!

3 komentarze:

  1. Całkiem ciekawie:) Na pewno pomoże to w rozwoju ich piłki. Młodzież zacznie trenować itd. Kto wie może
    rzeczywiście urwą punkty jakiejś drużynie:)

    Pozdro od łukasiewicza:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe nawet :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Punkcików nie urwą, ale powalczą,o to jestem pewien.
    Nascimento1998,
    VeB!!!

    OdpowiedzUsuń