niedziela, 10 listopada 2013

1-3-5-2 reaktywacja. System lekarstwo dla reprezentacji Polski?

W latach 90. XX wieku ustawienie to było niezwykle popularne. Grały tak (i wygrywały) najlepsze reprezentacje i drużyny klubowe, np. Niemcy, mistrzowie świata z 1990 roku, czy Borussia Dortmund, triumfator Ligi Mistrzów w 1997 roku. System 1-3-5-2 był wówczas równie popularny jak dzisiejszy 1-4-2-3-1. Wraz z nadejściem nowego tysiąclecia odszedł jednak do lamusa, ustępując lansowanemu wówczas 1-4-4-2. Kilka lat temu pojawił się na salonach znowu. I z miesiąca na miesiąc staje się coraz bardziej popularny.

Zmartwychwstanie w Italii

Początkowo stosowano go głównie we Włoszech, ale ostatnio sięgają po niego także trenerzy z innych lig. Do momentu nastania rządów Antonia Contego w Juventusie system 1-3-5-2 uważany był za relikt przeszłości. Włoski trener nie bał się złośliwych uwag kolegów po fachu, że stosuje archaiczną taktykę, i odważnie po nią sięgnął. Efekt? Dwa mistrzostwa Italii z rzędu i Puchar Włoch.

Nie da się ukryć, że w systemie tym kluczową rolę pełnią piłkarze grający w bocznych sektorach boiska. Najlepsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy, by nazwać graczy występujących na tej pozycji, to pomocnikoobrońcy. W Juventusie są nimi najczęściej Stephan Lichtsteiner na prawej i Kwadwo Asamoah na lewej stronie. Zawodnicy ci muszą mieć niesłychaną wydolność, by przez 90 minut biegać od jednego do drugiego pola karnego. Powinni potrafić dobrze dośrodkować, niezły drybling także jest konieczny. Do tego dobry odbiór i ustawianie się w defensywie. Dużo jak na jednego piłkarza. Są jednak tacy, który wszystkie te cechy posiadają. Żal więc byłoby tego nie wykorzystać.

Propagator Mazzarri

1-3-5-2 to także ulubiony system Waltera Mazzarriego, do niedawna szkoleniowca Napoli, a od początku tego sezonu - Interu Mediolan. Po przyjściu do klubu ze stolicy światowej mody, Mazzarri zrobił przegląd kadr. Doszedł do wniosku, że w drużynie ma wielu solidnych środkowych obrońców oraz kilku takich, co to uwielbiają biegać przy linii bocznej od 1. do 90. minuty. Zamiast więc wystawiać dwóch stoperów, desygnował do gry trzech (najczęściej Rolando, Waltera Samuela i Juana Jesusa), oszczędzając jednemu z nich siedzenia na ławce. Dotąd bocznym obrońcom, Yuto Nagatomo i Álvaro Pereirze na lewej oraz Jonathanowi na prawej stronie, pozwolił wykazać się w pełni, powierzając im całe boczne korytarze boiska. Interowi pod wodzą Mazzarriego zdarzają się wpadki, ale ogólnie drużyna prezentuje się dobrze, a na pewno o niebo lepiej niż w poprzednim sezonie.

Wyjątkowa elastyczność

Oprócz Interu i Juventusu, w ustawieniu 1-3-5-2 grają także m.in. Sampdoria Genua i Udinese. System ten jest bowiem wyjątkowo elastyczny. Dysponując dobrymi pomocnikoobrońcami, bardzo łatwo można przechodzić z ataku do obrony, zwiększając przewagę liczebną w kluczowych sektorach boiska. Gdy my atakujemy, wahadłowi włączają się w akcję ofensywną i stają się skrzydłowymi. Dzięki temu zamiast trójki pomocników, mamy pięciu do gry. Dużo łatwiej wtedy utrzymać się przy piłce. Gdy z kolei się bronimy, mamy pięciu obrońców, a nie czterech jak w dominujących na europejskich boiskach ustawieniach. System 1-3-5-2 ma także jeszcze jedną zaletę. Pozwala dowartościować nie tylko środkowych obrońców, ale także napastników. Z reguły na placu gry przebywa bowiem tylko jeden.

1-3-5-2 by Rodgers

Ostatnio do grona zwolenników systemu 1-3-5-2 dołączył Brendan Rodgers. Trener Liverpoolu długo szukał pozycji, na której Jordan Henderson mógłby pokazać pełnię swoich nieprzeciętnych umiejętności. Do momentu, gdy w klubie było zbyt mało środkowych defensorów, grał czwórką obrońców. Jednak gdy z PSG kupiono Mamadou Sakho, a z Manchesteru City Kolo Toure, żal było sadzać któregoś z nich na ławce. Na transferach tych skorzystał też Henderson, który od tego momentu zaczął pełnić kluczową funkcję w drużynie (czasem jego rolę przejmuje Glen Johnson, a Henderson występuje wówczas w środku pomocy). Gdy atakują rywale, zamyka on swoją flankę, będąc prawym obrońcą. Kiedy "The Reds" ruszają do przodu, bierze udział w rozgrywaniu futbolówki na własnej połowie i na połowie przeciwnika, by nagle ruszyć do przodu, stając się skrzydłowym, albo, ku zaskoczeniu rywali, zbiec do środka boiska, zajmując pozycję klasycznej "dziesiątki". Co ciekawe, grający na lewej stronie Jose Enrique lub Aly Cissokho poruszają się po boisku inaczej. Mają więcej zadań defensywnych od Hendersona, co powoduje, że grają bardziej jak klasyczni boczni obrońcy. Trzeba przyznać, że taktyka Liverpoolu jest dość skomplikowana. Przynosi jednak efekty, gdyż drużyna Rodgersa po dziesięciu kolejkach zajmuje trzecie miejsce w tabeli Premier League.

System, który uleczy polską reprezentację?

Solidnych bocznych obrońców jest w Polsce mniej niż dobrych polityków. Na prawej stronie mamy Łukasza Piszczka i próbującego go naśladować Bartosza Bereszyńskiego. Na lewej panuje jeszcze większa posucha. Sebastian Boenisch, choć gra w Bayerze zawsze i wszędzie, w kadrze prezentuje poziom podwórkowy. Z kolei Jakub Wawrzyniak nawet w Legii ma kłopoty z wywalczeniem miejsca w pierwszej jedenastce. Może więc zamiast szukać bocznych obrońców na siłę, lepiej zmienić system na 1-3-5-2 i w roli wahadłowych wystawić Jakuba Błaszczykowskiego na prawej i chociażby Tomasza Brzyskiego czy Macieja Rybusa na lewej stronie. Z tego ustawienia powinien ucieszyć się także Robert Lewandowski, który w końcu nie byłby osamotniony w ataku. Miałby partnera, który absorbowałby obrońców, dając więcej miejsca na boisku naszemu gwiazdorowi. Kto mógłby grać w ataku z Lewym? Artur Sobiech to raczej dużo mniej udana, ale jednak kopia Lewandowskiego. Wydaje mi się, że powinien być to ktoś mniejszy, bardzo zwrotny i szybki. Idealnym kandydatem wydaje się Błaszczykowski. Niestety, Kuba jest tylko jeden. Gdy jednak Piszczek wróci do zdrowia i formy, to on mógłby pełnić rolę prawego wahadłowego, a wtedy Błaszczykowskiego można by ustawić w roli cofniętego napastnika. Na tej pozycji powinni się też sprawdzić Adrian Mierzejewski czy Piotr Zieliński.

Szaleństwo? Na pewno nie większe niż powołania Tomasza Hołoty, Adama Marciniaka czy Łukasza Teodorczyka na mecze ze Słowacją i Irlandią. Reprezentacja Polski próbowała być ostatnio jak ułożona nastolatka. Grzeczna, przewidywalna i niesprawiająca problemów nikomu. Czas to zmienić. Na początek warto spróbować z nowym ustawieniem. Zagrać w nim, dwa, trzy mecze. Potem usiąść, przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Tylko takie prawdziwe, a nie wirtualne, dobrze wyglądające jedynie w mediach.




2 komentarze:

  1. Ciekawie rozparcelowałeś zawodników w tym ustawieniu, zaintrygował mnie pomysł Błaszczykowskiego jako drugiego środkowego napastnika. Przecież Piszczek musiałby grać, a szkoda byłoby marnować jego ofensywnego potencjału wystawiając go jako jednego z trzech stoperów. Chętnie liznąłbym ten temat, rozpoczął jakąś dyskusję na ten temat, jednak jest jedna przeszkoda - Nawałka w Cafe Futbol definitywnie odrzuca nawet możliwość spróbowania tegoż ustawienia, nie wspominając o przydzielaniu zaskakujących nowych pozycji, toteż tematu na razie nie warto ruszać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń