Javier Mascherano źródło: wikipedia.org, autor: Ludovic Peron |
Degrengolada mistrzów, zęby Suareza i radość na trybunach
Z brazylijskiego mundialu zapamiętam przede wszystkim dwa wielkie upokorzenia mistrzów świata: 1:5 Hiszpanii z Holandią i 1:7 Brazylii z Niemcami, oraz jedno niecodzienne wydarzenie - wampiryczny atak Luisa Suareza na Giorgio Chielliniego w meczu Urugwaj - Włochy.
Daleki jestem od zachwycania się poziomem mistrzostw. Według mnie nie ma powodów do zbyt wielu achów i ochów. Owszem, faza grupowa była udana, emocji nie brakowało, dobrych meczów też, ale od 1/8 finału mundial się popsuł. Wielkich bojów, o których będzie się pamiętać latami, nie było, a z niektórych boisk wiało wręcz przeraźliwą nudą.
Czego mi brakowało? Zdecydowanie spektakularnych pogoni. Meczów, w których jedna drużyna przegrywa dwoma bramkami, potem się podnosi, wyrównuje i ostatecznie zwycięża. Chciałbym, aby taki był finał, ale nie łudzę się, że tak będzie.
Na szczęście kibice stanęli na wysokości zadania. Ich żywiołowość, optymizm, radość z dopingowania była niesamowita. Zaryzykuję tezę, że był to najbardziej wesoły mundial w historii. Głównie dzięki fanom.
Efekt Neuera
Reuters opublikował właśnie swoją jedenastkę mundialu. Oto ona: Keylor Navas - Philipp Lahm, Mats Hummels, Thiago Silva, Marcos Rojo - Javier Mascherano, Arjen Robben, James Rodriguez, Neymar, Thomas Mueller, Lionel Messi. Dziwi jedynie Navas w bramce, bo przecież Manuel Neuer nie dość, że nie bronił gorzej, to jeszcze ma szansę zostać mistrzem świata. Poza tym pokazał nowy sposób gry na tej pozycji. Od dawna mówi się, że bramkarz musi grać dobrze nogami, czytać grę i asekurować defensorów. Neuer wyznaczył w każdym z tych elementów piłkarskiego rzemiosła nową jakość. Stworzył kanon bramkarskiego fachu XXI wieku.
Ten mundial należał do bramkarzy. To dla mnie zaskoczenie. Nie pamiętam bowiem prestiżowych piłkarskich rozgrywek, podczas których tak dużo mówiłoby się o golkiperach. Dzięki Neuerowi, Navasowi, Davidowi Ospinie, Guillermo Ochoi, Timowi Howardowi ta pozycja na boisku stała się bardziej sexy, jej medialność wzrosła, a panowie stojący między słupkami zyskali miano gwiazd przez duże G. Po mundialu z pewnością wzrośnie liczba chłopaków, którzy na szkolnych boiskach zamiast Neymarem, Messim czy Di Marią, będą woleli udawać Neuera czy Howarda.
Dziesięć koszulek i Mascherano
Diego Maradona, którego Dariusz Szpakowski widział parokrotnie na boisku podczas tego mundialu, powiedział kiedyś, że Argentyna to "dziesięciu piłkarzy i Mascherano". Do rozpoczęcia mistrzostw w Brazylii nikt nie traktował tych słów zbyt serio. Niektórzy byliby w stanie uznać je za prawdziwe, jeśli zamiast nazwiska Mascherano byłoby Messi. Obaj gracze Barcelony mogą zaliczyć ten turniej do udanych, bez względu na wynik finału. Więcej powodów do dumy ma jednak ten pierwszy.
Mascherano udowodnił bowiem, że jako defensywny pomocnik nie ma sobie równych. Podczas mundialu podawał najczęściej i najcelniej (90% udanych zagrań). To od niego zaczynała się prawie każda akcja Albiceleste i na nim kończyło się większość szturmów rywali. Mascherano przebiegł też najwięcej kilometrów - 67,2 - ze wszystkich członków ekipy Alejandro Sabelli. Był generałem zdyscyplinowanego argentyńskiego wojska. Śmiem twierdzić, że w drużynie ma większy szacunek od trenera. I choć oficjalnym kapitanem jest Messi, tak naprawdę drużyną dowodzi on. Swoją grą na brazylijskich boiskach potwierdził, że nie jest stoperem i ustawianie go na tej pozycji szkodzi zarówno jemu, jak i drużynie. Chciałbym, by to właśnie jemu przypadła nagroda dla najlepszego gracza mundialu.
Czas odetchnąć
Wiem, że jako ktoś nazywający się buńczucznie Futbolmaniakiem, nie powinienem tego pisać, ale dobrze, że mundial się kończy. Atmosfera z nim związana zaczyna się bowiem niebezpiecznie zagęszczać. Kibice Canarinhos po upokorzeniach ich drużyny w półfinale i meczu o brązowy medal są sfrustrowani jak nigdy dotąd, do wybuchu społecznych protestów brakuje naprawdę niewiele. Zwykli Brazylijczycy mają dość wielkiej piłki, FIFA, jej cwanego prezesa i świty jego równie przebiegłych, co cynicznych klakierów. Swoją drogą, chyba żaden z gospodarzy wielkiej piłkarskiej imprezy nie darł takich kotów z futbolową centralą jak Brazylia. To już nie zimna wojna, to otwarty konflikt, który jeszcze pogłębia tzw. afera biletowa. Brazylijska policja robi wszystko, by złapać winnych i jest pewna, że wśród nich są ludzie z FIFA. Ale czy jakikolwiek skandal, korupcyjny, obyczajowy etc., może jeszcze zaszkodzić tej organizacji?
20. MŚ nie rozczarowały, ale też nie zachwyciły. Były udane, ale bez przesady. Spełniły oczekiwania, choć pozostawiły spory niedosyt. Wykreowały parę gwiazd, kilku królów boisk strąciły z tronu (Hazard, Ronaldo, Casillas), pokazały nowe trendy taktyczne, trochę nowinek technicznych (ten tajemniczy spray) i dały nadzieję na rychłe wprowadzenie kolejnych. Były kolejnym udanym rozdziałem fascynującej piłkarskiej powieści. Powieści, w której znów zabrakło niestety choćby kilku zdań po polsku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz