Ronaldinho jest do wzięcia za darmo źródło: wikipedia.org, autor: Higour Douglas |
Lista piłkarzy, których można wziąć za darmo, jest bardzo długa. Z reguły jednak to gracze z jakimiś defektami. Albo są za starzy, albo po poważnych kontuzjach. Chcą za dużo zarabiać, czekają na ofertę marzeń lub po prostu prezentowana przez nich sportowa klasa nie jest adekwatna do wysokiej ceny, za jaką chcą sprzedać swoje usługi. Powodów, dla których nie podpisali dotąd nowych umów, jest tak dużo, jak bolączek trapiących polski futbol.
Oto kilkunastu piłkarzy bez ważnych kontraktów, graczy rozpoznawalnych w Europie, takich, którzy powinni stanowić wzmocnienie większości drużyn na Starym Kontynencie.
Victor VALDES. Były gracz Barcy miał podpisać umowę z AS Monaco. Francuski klub wycofał się jednak z ustaleń z piłkarzem z powodu jego problemów zdrowotnych po zerwaniu w marcu więzadeł krzyżowych w kolanie. Piłkarz powoli dochodzi do siebie, ale czy ktoś dziś zaryzykuje zatrudnienie 32-letniego bramkarza po tak poważnym urazie? Na razie ofert brak, jednak jeśli Hiszpan dojdzie do pełnej dyspozycji, nie powinien mieć problemu ze znalezieniem pracodawcy. Wyceniany przez portal transfermarkt.de na 10,6 mln euro golkiper to mistrz gry na linii, z kocim refleksem, trochę gorzej grający na przedpolu. Jeśli odzyska formę sprzed kontuzji, a na to gwarancji nie ma, powinien grać na wysokim poziomie jeszcze co najmniej dwa, trzy lata.
Tomasz KUSZCZAK. Do Manchesteru United nie trafia się przez przypadek. Wychowanek Śląska Wrocław w czasie gry w West Bromwich Albion był uważany za jednego z najlepszych bramkarzy w Premier League. Siedzenie na ławce w klubie z Old Trafford osłabiło jego pewność siebie, a w efekcie spowodowało spadek formy i wzrost poziomu frustracji, do tego szefowie United długo nie chcieli pozwolić mu odejść. Gdy w końcu Kuszczakowi udało się wyjechać z Manchesteru, trafił do Watfordu, a potem do Brighton & Hove Albion. W obu drużynach grał nieźle, choć zdarzały mu się poważne wpadki. Nadal jednak jest bardzo dobrym bramkarzem. Szkoda tylko, że nie ma menedżera, który pomógłby mu znaleźć odpowiedni klub. Mam nadzieję jednak, iż wkrótce się to zmieni.
Reto ZIEGLER. Do 2011 roku i transferu do Juventusu był uważany za jednego z najlepszych lewych obrońców w Europie. W Turynie mu się nie powiodło. Nie wywalczył miejsca w pierwszym składzie i zaczął być regularnie wypożyczany. Sezon 2013/2014 spędził w Sassuolo, nie grał jednak najlepiej. Czy stać go na powrót do formy sprzed trzech lat? Tak, ma przecież tylko 28 lat. Musi jednak trafić do klubu, w którym będzie czuł się potrzebny, gdzie spotka trenera, który mu zaufa i kolegów, z którymi znajdzie wspólny język. Bayer, Hamburger SV i Torino - te trzy kluby podobno wchodzą w grę w przypadku Zieglera.
Joseph YOBO. Po porażce z Francją w 1/8 finału brazylijskiego mundialu zrezygnował z gry w reprezentacji Nigerii. Ma 33 lata, jeszcze więc dwa, trzy lata gry przed nim. Pytanie tylko, na jakim poziomie? Chyba jednak bardziej Championship niż Premier League, choć w Bundeslidze czy Ligue 1 z pewnością by sobie poradził. Podczas mistrzostw świata udowodnił, że mimo zaawansowanego wieku jest w formie. Doświadczeniem i umiejętnością ustawiania się, przewidywania zagrań rywala skutecznie rekompensuje braki szybkościowe. Nigeryjczyk to bardzo dobry stoper. Klub, który go pozyska, powinien mieć z niego pożytek jeszcze przez co najmniej dwa sezony.
Andrea DOSSENA. 32-letni Włoch ma w CV takich pracodawców jak Udinese, Liverpool, Napoli czy Sunderland. Ostatnio był jednak raczej piłkarzem drugiego wyboru, mimo to nadal jest w stanie grać na solidnym poziomie. Co ważne - równie dobrze czuje się jako lewy obrońca w czteroosobowym bloku defensywnym i tzw. wahadłowy w ustawieniu 1-3-5-2, które ostatnio znów wraca do łask. Może Dossena powinien odnowić kontakty z władzami Udinese, gdzie grało mu się najlepiej, albo porozumieć się z działaczami Hellas Werona, gdzie stawiał pierwsze piłkarskie kroki?
Diego LUGANO. Przez kontuzję kolana na mundialu zagrał tylko jeden mecz - z Kostaryką. Jego kariera zatrzymała się w 2011 roku, gdy dał się skusić bogatemu PSG. Siedząc w klubie z Paryża na ławce, stracił pewność siebie, którą imponował w Fenerbahce. Na wypożyczeniach w Maladze i West Bromwich Albion miał się odbudować, niestety paryska trauma nadal dawała o sobie znać. Ciekawe, czy znajdzie jeszcze pracodawcę w Europie, czy może wróci do Ameryki Południowej i zagra np. w brazylijskiej Serie A. Jest na tyle dobry, że jeszcze rok czy dwa powinien pograć na Starym Kontynencie. Liga francuska i włoska - to powinny być kierunki jego poszukiwań.
Emanuel POGATETZ. Po spadku Norymbergi z Bundesligi uciekł z tonącego okrętu razem z kilkunastoma kolegami. W odróżnieniu od nich nadal jednak nie znalazł pracy. Nie jest może wielkim defensorem, ale zagrał 116 meczów w Premier League i 88 w niemieckiej Bundeslidze, a w tych ligach nie grają przypadkowi piłkarze. 31-latek lepszy już raczej nie będzie, gra o puchary także mu nie grozi. 61-krotny reprezentant Austrii może być jednak solidnym uzupełnieniem składu dla ligowych średniaków w Niemczech, Anglii czy Francji albo podstawowym stoperem (ewentualnie lewym obrońcą) dla ekip walczących o utrzymanie.
John Arne RIISE. Najmocniejszą stroną Norwega była przez lata niesamowita dynamika, szybkość i siła. Tym właśnie imponował, grając w Liverpoolu i na początku w Romie. Latka jednak leciały, a szybkość spadała, sił było coraz mniej. Wówczas okazało się, że brakuje tego najważniejszego - umiejętności. Riise nadrabiał jednak ambicją i nadal grał w najsilniejszej lidze świata (w Fulham). Gdzie teraz trafi? Ponoć Werder Brema jest nim poważnie zainteresowany.
Marc BERTRAN. 32-letni Hiszpan latem opuścił zdegradowaną do Segunda Division Osasunę Pampeluna. Nie miał więc okazji popracować z Janem Urbanem. Od polskiego trenera niczego nowego raczej by się jednak nie nauczył. Kluby walczące o utrzymanie w Primera Division miałyby z niego pożytek. Bertran zagrał bowiem ponad 100 meczów w hiszpańskiej ekstraklasie, a takiego bilansu słabi piłkarze nie osiągają.
Stéphane MBIA. Aż dziwne, że ten defensywny pomocnik jeszcze nie znalazł nowego klubu. W zeszłym sezonie został wybrany do najlepszej drużyny Ligi Europy, był ostoją Sevilli. To jego miejsce w tym klubie zajął Grzegorz Krychowiak. Gdyby miał ważną umowę, trzeba by zapłacić za niego co najmniej 8-10 mln euro, a tak jest do wzięcia za darmo. Dla każdej drużyny spoza ścisłego europejskiego topu będzie wzmocnieniem. Ponoć zainteresowane nim są SSC Napoli, Everton i Liverpool. Jedno jest pewne - uczestnik ostatniego mundialu długo bez pracy nie będzie. Musi tylko nieco zmniejszyć swoje finansowe wymagania.
SIMAO Sabrosa. Ma już 34-lata, więc w wielkim klubie już nie zagra. Ostatnie dwa lata występował w Espanyolu Barcelona, nie na tyle dobrze jednak, aby klub przedłużył z nim umowę. Może występować na obu skrzydłach, a i w środku pomocy sobie poradzi. Z wiekiem, co naturalne, jest wolniejszy i w efekcie łatwiejszy do rozszyfrowania. Mimo tego dla wielu ligowych średniaków nadal byłby sporym wzmocnieniem.
Alou DIARRA. Ostatnio zniknął z piłkarskich radarów. Problemy zaczęły się, gdy w sierpniu 2012 roku przeszedł z Olympique Marsylia do West Hamu. O tym, jak bardzo w Anglii mu się nie powiodło, świadczy liczba jego występów w Premier League - jedynie sześć. Wszystko jednak przez kontuzję kolana. Gdyby nie ona, z pewnością podbiłby angielską ekstraklasę. Miał wszystko, by tak się stało - wzrost, siłę, atletyczną budowę, potrafił świetnie grać głową, sprytnie odebrać rywalowi piłkę, a do tego zaskoczyć bramkarza rywali potężnym strzałem. Pytanie tylko, czy nadal to potrafi? Problemy ze znalezieniem nowego klubu wynikają głównie z tego, że nikt tego nie wie, chyba nawet sam Diarra...
CRISTIAN. 31-letni Brazylijczyk ma za sobą pięć lat gry w Fenerbahce Stambuł, którego był jedną z ważniejszych postaci. 132 mecze, 18 goli, 16 asyst to bilans jak na ofensywnego pomocnika może niezbyt imponujący, ale też nie stanowi powodu do wstydu. Raczej w Europie więcej nie zagra, powrót do ojczyzny wydaje się w jego przypadku najbardziej naturalną opcją, chyba że któryś z rosyjskich klubów go przygarnie.
Christian POULSEN. Przez lata był synonimem solidności. Mówiło się: defensywny pomocnik, myślało się: Poulsen. Lata robią jednak swoje. Duńczyk ma już ich 34 i swój szczyt formy dawno za sobą. Na pewno jednak jeszcze rok czy dwa w piłkę zawodowo na niezłym poziomie pogra. Co oferuje potencjalnemu pracodawcy? Znakomite ustawianie się i przewidywanie ruchów przeciwnika, do tego niezły odbiór i umiejętność zagrania rozpoczynającego akcję podania, a także doświadczenie - dla wielu młodszych piłkarzy Poulsen może być wzorem do naśladowania i skarbnicą piłkarskiej wiedzy.
RONALDINHO. 34-letni Brazylijczyk ostatnio błyszczał w Atletico Mineiro i gdy wydawało się, że przedłuży kontrakt, postąpił zupełnie inaczej. Cały on, ciągle musi być w centrum uwagi. W poprzednich latach wiele razy media łączyły go z europejskimi klubami. Zimą był ponoć o krok od podpisania umowy z Besiktasem. Kilka miesięcy temu mówiło się o jego przejściu do Stoke City. Teraz jest ponoć na celowniku Schalke. Mimo zaawansowanego wieku Ronaldinho nadal stać na wiele. Może być zarówno wzmocnieniem, jak i osłabieniem drużyny, do której przyjdzie. To zależy tylko i wyłącznie od jego podejścia do sprawy.
Nicolas ANELKA. Zatrudniając Francuza, klub sam prosi się o kłopoty. To, że 35-letni gwiazdor coś nabroi, jest pewne. Dużo większą niewiadomą stanowi jego postawa na boisku. Jeśli będzie mu się chciało trenować, jest w stanie jeszcze kilka bramek w sezonie strzelić. Ostatnio mówiło się o zainteresowaniu Anelką Atletico Mineiro, byłego klubu Ronaldinho. W Brazylii Francuzowi trudno byłoby jednak skupić się na futbolu - za dużo rozpraszaczy. Nie zdziwię się, jeśli krnąbrny Nicolas wkrótce trafi do... Polski i dołączy np. do Oliviera Kapo w Koronie Kielce.
Hugo ALMEIDA. 30-letni portugalski snajper, wyceniany na 6,6 mln euro, ostatnie trzy lata spędził w Besiktasie Stambuł, dla którego w 88 meczach strzelił 37 goli. Ma doświadczenie reprezentacyjne, rozegrał też ponad 100 spotkań w Bundeslidze. Kilka wad - jest leniwy, konfliktowy i chce bardzo dużo zarabiać - powoduje, że nie jest rozchwytywany. Podobno interesują się nim West Ham United, Bayer Leverkusen, VfB Stuttgart i Hamburger SV. Na razie jednak Portugalczyk ma przedłużone wakacje i trenuje indywidualnie. Znając jego zapał do pracy, mógł zyskać kilka kilogramów nadwagi, ale umiejętności stracić nie powinien. Dla każdego ze średniaków z najsilniejszych lig Europy Almeida powinien być wzmocnieniem, a przynajmniej solidnym uzupełnieniem składu.
Tulio DE MELO. Choć ma dopiero 29-lat, to w jego przypadku częściej mówi się o zakończeniu kariery niż o nowych wyzwaniach. Była gwiazda Le Mans i Lille ma jednak, zwłaszcza we Francji, coś do udowodnienia. W Evian był parodią samego siebie, czas więc na poprawę wizerunku. Powracające problemy z kolanem tego nie ułatwiają. Zła karta musi się jednak w końcu odwrócić.
Poza wymienionymi wyżej graczami bez kontraktów pozostają też m.in. Daniel ARANZUBIA, Timo HILDEBRAND, Samuel INKOOM, NACHO, Cristian SAPUNARU, Sotiris NINIS, Issar DIA, Eyong ENOH, Jermaine PENNANT, Konstantinos KATSOURANIS, Giorgios KARAGOUNIS, Florent MALOUDA, McDonald MARIGA, Eric DJEMBA-DJEMBA, Andy JOHNSON, Milan BAROS, David N'GOG i Innocent EMEGHARA.
A o to jedenastka złożona z najlepszych bezrobotnych graczy. Prawda, że robi wrażenie?
Fajny art, taka 11 faktycznie mogłaby powalczyć na papierze o pierwszą 10 jak nie 5-6 w większości najlepszych lig Europy...Wiadomo forma już nie taka, lata lecą, ale gdyby były w cyklu treningowym, bez kontuzji i w 100% się zaangażowali w walkę przez cały sezon to byłaby mocna ekipa. Nawet "bezrobotni" piłkarze po 30 jeśli chodzi o zarobki są poza zasięgiem polskich klubów, trzeba szukać w kraju albo młodych w przystępnej cenie poprzez polepszenie skautingu no i najważniejsze wymóg posiadania akademii piłkarskich.
OdpowiedzUsuńCiekawie napisane. W zasadzie, wszyscy wymienieni mogliby zostać jedną drużyną jakiegoś szejka, który kupiłby licencję na grę w 1 lidze któregokolwiek kraju i musiał skleić skład dzisiaj, teraz, nie-ważne-za-jak-wielkie-pieniądze. W następnym sezonie graliby w pucharach ;)
OdpowiedzUsuń