Rudi Garcia ma ostatnio wiele powodów do zmartwień. źrodło: asroma.pl |
Psychologia się kłania
Kryzys z greckiego oznacza wybór, rozstrzygnięcie, przesilenie, punkt zwrotny, wstrząs, przełom. Psycholog Gerald Caplan zwracał uwagę na takie aspekty kryzysu jak: przeszkoda na drodze do ważnych celów, niemożność ich przezwyciężenia za pomocą zwyczajowo stosowanych sposobów radzenia sobie z trudnościami, towarzyszący temu okres dezorganizacji, czasowe załamanie, bezskuteczne wysiłki podejmowane dla przezwyciężenia trudności.
Z kolei Gary Belkin definiuje kryzys jako demobilizację w obliczu poważnych trudności, poczucie niemożności świadomego kontrolowania sytuacji. Richard James i Burl Gilliand zaś uważają go za pewien sposób spostrzegania jakiegoś zdarzenia lub sytuacji jako niemożliwej do wytrzymania trudności, która przekracza zasoby i mechanizmy radzenia sobie osoby. Dodają też, że dopóki osoba nie dozna uwolnienia, kryzys może spowodować poważne zaburzenia funkcjonowania w obszarach, afektywnym, poznawczym i behawioralnym. Z kolei według Wandy Badury-Madej kryzys to przejściowy stan nierównowagi wewnętrznej, wywołany przez krytyczne wydarzenie, wymagający istotnych zmian i rozstrzygnięć.
Jak te definicje i ich różne aspekty mają się do piłki nożnej? Wspomniani wyżej Gilliand i James zauważają, że u źródeł kryzysu leżą czynniki intrapsychiczne, relacyjne i środowiskowe. Ich mieszanka spowodowała problemy wspomnianych we wstępie drużyn. Oczywiście, tylko osoby będące z zespołem wiedzą, co się w niej tak naprawdę dzieje i co mogło przyczynić się do kryzysowej sytuacji. Mi pozostają jedynie domysły oparte na doniesieniach prasowych i obserwacji zachowań zawodników podczas meczów.
Kryzys obywatelski
Manchester City ma najstarszy skład w Premier League, to jeden z powodów kryzysu w jakim znalazł się zespół. źródło: atomicsoda.com |
Mamy więc krytyczne wydarzenie jako źródło kryzysu i widoczne w kolejnych spotkaniach skutki w postaci zaburzeń emocjonalnych - spadek wiary we własne umiejętności, a co za tym idzie gorsza forma mentalna, poczucie beznadziejności, lęk (przed niezakwalifikowaniem się do kolejnej edycji Ligi Mistrzów), przygnębienie, i behawioralnych - mniejsza dynamika, szybkość, dokładność podań i strzałów. Z Liverpoolem Obywatele oddali tylko jeden celny strzał i przegrali 1:2. Potem z Burnley było trochę lepiej - pięć uderzeń w światło bramki, ale co z tego, skoro wynik po 90 minutach to 0:1. Nastroje w drużynie dodatkowo pogorszyła niedawna porażka w derbach Manchesteru 2:4. W ostatniej kolejce team z Etihad Stadium wygrał co prawda z West Hamem 2:0, ale gra pozostawiała wiele do życzenia (tylko trzy uderzenia w światło bramki).
Zespół gra słabo. Piłkarze wydają się nie wierzyć już w sens projektu Pellegriniego. Co gorsza, sam trener wygląda na takiego, który nie wie, nie tyle, jakie lekarstwo w tej sytuacji zastosować, ale nawet, gdzie go szukać. Do tego dochodzą nasilające się pretensje poszczególnych zawodników. Podczas przerwy meczu z Liverpoolem w szatni City doszło do ostrej kłótni między Vincentem Kompanym a Fernandinho. Podobno obaj gracze skakali sobie do gardeł. Tykającą bombą, gotową rozsadzić zespół od środka, jest także Edin Dżeko. Bośniak tylko w dziesięciu meczach wychodził na boisko w pierwszym składzie, strzelił w tym sezonie Premier League zaledwie cztery gole i choć, gdy jest na murawie, gra z reguły dobrze, trener widzi w nim jedynie rezerwowego. To powoduje frustrację, co z kolei skutkuje pogorszeniem relacji z innymi graczami, a w efekcie może stanowić źródło konfliktów.
Patrząc na Manchester City, widzę zbieraninę apatycznych gości (może z wyjątkiem Jesusa Navasa), którym niezbyt chce się chcieć. Widać, że gra ich męczy i denerwuje. Nawet Sergio Aguero wygląda ostatnio na zrezygnowanego. Jest przygaszony i nie tak zmotywowany do walki jak zawsze. Piłkarze zdają sobie sprawę, że znów zawiedli. Wiedzą ile zarabiają i czego od nich oczekiwano, czują, że potrzebne są zmiany, ale nie widzą osoby, która wyznaczyłaby im nową drogę. Mają poczucie niewykorzystanej szansy, które w połączeniu z brakiem szczęścia powoduje zwątpienie w sens projektu sygnowanego podpisem Manuela Pellegriniego i w efekcie spadek zaangażowania w wykonywane obowiązki. Czy chilijski trener jest w stanie opanować sytuację, zażegnać kryzys i w kolejnym sezonie wprowadzić błękitny pociąg na właściwe tory? O rady, jak tego dokonać, może poprosić Jürgena Kloppa.
Życie bez Lewandowskiego
Borussia Dortmund po rundzie jesiennej zajmowała ostatnie miejsce w tabeli Bundesligi. Dwanaście kolejek potem jest już dziewiąta z realnymi szansami na miejsce gwarantujące grę w Lidze Europy. Co sprawiło, że drużynie będącej w tak potężnym dołku udało się z niego wyjść bez dokonywania rewolucji?
Psycholodzy sportowi podkreślają kluczową rolę trenera w rozwiązywaniu kryzysowych sytuacji w zespole. Kamil Wódka w wywiadzie dla portalu gazeta.pl mówił: "Trener powinien być elastyczny, powinien wiedzieć, kiedy docisnąć, kiedy mocno tupnąć nogą, rzucić mocnym słowem, a kiedy być partnerem dla piłkarzy". Taki jest właśnie Klopp, a Pellegriniemu tego brakuje. W każdej wypowiedzi opiekun Borussii wspierał swoich podopiecznych. Nigdy publicznie ich nie krytykował, choć nie ukrywał też, że nic się nie dzieje i potrafił być surowy. Zawsze jednak twierdził, że wierzy w umiejętności podwładnych i tak długo zapewniał, że zła passa na pewno się odwróci, aż uwierzyli w to sami piłkarze.
Jürgen Klopp zażegnał kryzys w Borussii, ale po sezonie odejdzie z klubu. źródło: bundesliga.com |
Powodów fatalnej formy w Bundeslidze było kilka. Kontuzje ważnych graczy - Jakuba Błaszczykowskiego, Marcela Schmelzera, Ilkaya Gündoğana czy Marco Reusa. Słabsza forma pozostałych - Matsa Hummelsa czy Shinjiego Kagawy. Do tego doszły problemy z prawem Reusa, którego przyłapano na prowadzeniu auta bez uprawnień (niedawno piłkarz znów wpadł za to samo!!!) i medialna nagonka, jaka się po tym wywiązała. Nie było też wiadomo, czy gwiazdor przedłuży umowę z BVB, czy odejdzie do Bayernu. Ważny był brak Roberta Lewandowskiego. Ciro Immobile i Adrian Ramos nie potrafili go zastąpić - pierwszy strzelił dotąd trzy, a drugi jedynie dwa gole. Zespół potrzebował czasu, by nauczyć się grać bez swojej dziewiątki. Rozwiązanie wszystkich tych problemów - powrót do zdrowia gwiazd, podpisanie przez Reusa nowej umowy do 2019 roku i wypracowanie nowych schematów gry - sprawiły, że Borussia na wiosnę znów zaczęła regularnie gromadzić punkty, choć wpadek nie uniknęła.
Ważnym elementem na drodze do wyjścia z kryzysu był team spirit, z jakiego zespół Kloppa słynie. W tej ekipie nie ma gwiazd, które gdy usiądą w jednym czy drugim meczu na ławce, idą do mediów ze skargą na trenera, lamentują, twierdząc, że to oni powinni grać. Nie ma więc potencjalnych punktów zapalnych, jakich w Manchesterze City jest bez liku. Niedawno Klopp ogłosił, że po sezonie odchodzi z klubu. Ciekawe, jak ta decyzja wpłynie na drużynę. Na razie nie widać żadnych negatywnych skutków i możliwych źródeł kolejnego kryzysu. Borussia w ostatniej kolejce łatwo bowiem pokonała Paderborn 3:0. W tej sytuacji może powstać tzw. efekt wdzięczności. Piłkarze, chcąc podziękować swojemu trenerowi za to, co dla nich zrobił, będą na boisku dawać z siebie 120-130% i w efekcie osiągać lepsze wyniki. A to w perspektywie półfinału Pucharu Niemiec z Bayernem i ostatecznej batalii o zajęcie szóstego miejsca w Bundeslidze będzie decydujące.
Remisowy problem
Odkąd latem 2013 roku stery w AS Roma przejął Rudi Garcia, drużyna grała jak z nut, powodując wzrost ciśnienia u głównych rywali z Turynu. W grudniu 2014 roku coś się jednak w rzymskiej maszynce zacięło. Problemy zaczęły się od zremisowanego 2:2 meczu z Sassuolo po golu Adema Ljajicia w 93. minucie. Potem Giallorossi odpadli z Ligi Mistrzów, Pucharu Włoch i Ligi Europy - w tych dwóch ostatnich rozgrywkach zostali upokorzeni przez Fiorentinę, co szczególnie boli fanów ekipy z Rzymu. Od wspomnianego starcia z Sassuolo Roma rozegrała 24 mecze - wygrała siedem, zremisowała aż trzynaście i przegrała "tylko" cztery - ale za to te najważniejsze.
Zdefiniowanie możliwych powodów słabszej formy wicemistrza Włoch jest trudniejsze niż w przypadkach Manchesteru City i Borussii Dortmund. Na stronie asroma.pl zamieszczono ankietę na ten temat. Aż 31% fanów uważa, że głównym powodem słabych wyników drużyny jest uboga taktyka meczowa. Co czwarty kibic twierdzi zaś, iż to słabe przygotowanie fizyczne stanowi problem. Tylko 8% widzi źródło kłopotów w kontuzjach. Prawdę mówiąc, jedynie Kevin Strootman miał i ma poważny uraz. Ok, Holender jest ważnym ogniwem zespołu, ale w pierwszej połowie sezonu nie grał przez kontuzję kolana i Roma jakoś wygrywała. Wychodzi więc na to, że błędy popełnia sztab szkoleniowy.
Rudi Garcia kilka razy publicznie przyznawał się do wybrania nieodpowiedniej taktyki na mecz. Piłkarze dobrze o tym wiedzą, co może skutkować spadkiem ich zaufania do trenera, za którego jeszcze niedawno byli w stanie skoczyć w ogień. W poprzednim sezonie w drużynie obowiązywała zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego i to było widać na boisku. Teraz jest z tym problem. Niektórzy gracze w pewnych sytuacjach wydają się odpuszczać, odstawiać nogę. Nie walczą już tak, jak kilka miesięcy temu. Powodem tego mogą być wspomniane wyżej problemy z przygotowaniem motorycznym, choć z drugiej strony Roma najwięcej goli strzela między 75. a 90. minutą spotkania, co tej hipotezie wyraźnie przeczy.
Sytuacji nie poprawiły także zimowe transfery. Seydou Doumbia miał być gwiazdą ataku Romy, a dotąd nie strzelił żadnego gola. Wypożyczony z Cagliari Nicolas Spolli nie zagrał nawet minuty, a Viktor Ibarbo ściągnięty z Catanii na boisku spędził jedynie nieco ponad dwie godziny. Do tego zdecydowano się wypożyczyć do Milanu trzeciego strzelca drużyny, Mattię Destro. Właśnie fatalna skuteczność wydaje się główną przyczyną kryzysu Giallorossich. Średnia 1,35 gola na mecz jest powodem do wstydu dla zespołu walczącego o podium jednej z najlepszych lig świata.
Miralem Pjanić zastanawia się nad przyczynami kryzysu Romy. źródło: asroma.co.uk |
Niepokoi zwłaszcza seria remisów, która wskazuje na problem mentalny w zespole. Piłkarze boją się porażki, w efekcie unikają ryzyka, a to skutkuje takimi a nie innymi wynikami. Problemem może być też... Juventus. Roma w poprzednim sezonie przekonała się, że nawet wygrywając prawie wszystkie mecze, nie da się prześcignąć Starej Damy. W bezpośrednich starciach w tym sezonie Roma również była gorsza - w Turynie przegrała 2:3, a u siebie zremisowała 1:1. Siła Juve może powodować u piłkarzy z Rzymu kompleks niższości. Czują oni, że są słabsi, wskutek czego grają gorzej i osiągają słabsze rezultaty. Brzmi banalnie, ale często proste problemy mentalne są najtrudniejsze do rozwiązania. Dużą rolę do odegrania ma w tej sytuacji trener, ale jak widać nie znalazł jeszcze odpowiedniego rozwiązania.
Kolejne remisy spowodowały, że Roma straciła pozycję wicelidera Serie A, a jak dalej będzie grać tak słabo, może zostać wyprzedzona przez Napoli i wypaść poza podium i w konsekwencji nie wywalczyć awansu do Ligi Mistrzów. Ten lęk przed porażką i narastająca presja w jakimś stopniu tłumaczą serię remisów. Paraliżują też ruchy piłkarzy na boisku, sprawiając, że grają oni bardziej zachowawczo, po prostu bezpieczniej, a więc przewidywalnie, co jest wodą na młyn dla ich rywali. By wyjść z tego dołka, drużyna potrzebuje przywódcy, samca alfa, który da przykład innym. Rudi Garcia ma z tym problem, Francesco Totti chyba też, ostatnia nadzieja w Daniele De Rossim.
Kryzys w grupie zawodowych sportowców może mieć różne przyczyny, różne są też drogi wychodzenia z niego. Zawsze jednak w centrum jest trener. Bywa, że to on i jego metody są źródłem problemów. Wtedy nie ma innego wyjścia jak zwolnienie takiego delikwenta i liczenie na tzw. efekt nowej miotły. Dużo trudniej jest zażegnać kryzys spowodowany miksem czynników sytuacyjnych i mentalnych. W tym przypadku szkoleniowiec musi wykazać się silnym charakterem, potwierdzić swoje cechy przywódcze i w zależności od sytuacji przykręcić śrubę podopiecznym albo dać im więcej swobody. Zawodowy futbol, którym władają wielkie pieniądze, to wbrew pozorom skomplikowana gra, a psychologia odgrywa w niej kluczową rolę. Nie przez przypadek mówi się przecież, że mecze na najwyższym poziomie wygrywa się przede wszystkim głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz