niedziela, 15 maja 2016

Gorące lato Glika. Jaki klub powinien wybrać?

Jakie barwy będzie reprezentował Kamil Glik
po Euro 2016?
źródło: wikipedia.org
Jeden z najlepszych obrońców Serie A, podpora reprezentacji Polski, człowiek, o którym włoscy kibice śpiewają piosenki, Kamil Glik, latem na 90% opuści Torino. W mediach co chwila pojawiają się plotki o zainteresowaniu nim kolejnych klubów. Mówi się o Wolfsburgu, Leicester City, Tottenhamie, Interze Mediolan, Zenicie Sankt Petersburg, a ostatnio o Borussii Dortmund. Transfer do jakiegokolwiek z nich powinien być dla Polaka krokiem naprzód. Który kierunek jest jednak najlepszy, a jakiego w ogóle nie powinien brać pod uwagę? Gdzie Glik czułby się najlepiej?

Zielone światło

Torino od kilku sezonów co roku sprzedaje ważnego gracza pierwszego zespołu. Dwa lata temu był to Ciro Immobile, który odszedł do Borussii Dortmund, a ubiegłego lata - Matteo Darmian, którego pozyskał Manchester United. Teraz czas na Glika. Polak ma kontrakt ważny do 2020 roku, ale niewiele to zmienia w jego sytuacji - władze klubu zgodziły się na jego transfer. Potencjalny kupiec musi liczyć się z wydatkiem rzędu 12-15 mln euro. Chyba, że Kamil błyśnie podczas Euro 2016, wtedy jego cena może wzrosnąć nawet do 20 mln.

Statystyczny przeciętniak

Wychowanek MOSiR-u Jastrzębie w tym sezonie Serie A wystąpił w 33 meczach, spędzając na boisku 2970 minut. Miał 89 przechwytów (15. w lidze), 36 odbiorów (99. wynik), 220 wybić (2. wynik w Serie A po Giancarlo Gonzalezie z Palermo), zablokował też 18 strzałów (24.). Otrzymał 11 żółtych kartek (tylko 4 zawodników dostało więcej), za to do siatki rywali nie trafił ani razu, co w porównaniu z siedmioma golami w sezonie 2014/2015 jest trochę alarmujące. Mimo to w rankingu obrońców występujących we włoskiej ekstraklasie sporządzonym przez portal Squawka.com znalazł się na czwartym miejscu.

Ku przestrodze

Glik to stoper we włosko-angielskim stylu. Silny, nieustępliwy, waleczny i agresywny na boisku, dobrze czytający grę i odbierający piłkę, do tego skuteczny w powietrzu. Brakuje mu nieco szybkości i zwinności. I właśnie te wady powinien wziąć pod uwagę, wybierając nowego pracodawcę.

Włochy to raj dla obrońców i miejsce, gdzie ceni się ich szczególnie. Każdy fan futbolu bez chwili wahania jest w stanie wymienić co najmniej kilku defensorów, którzy zrobili kariery w Italii: Giorgio Chiellini, Leonardo Bonucci dziś, Fabio Cannavaro, Paolo Maldini, Alessandro Costacurta - wczoraj. Gracze ich pokroju w rodzimej lidze błyszczą, czują się w niej doceniani i wielu nie zamierza nawet próbować szczęścia za granicą. Ci, którzy postanowili się sprawdzić, z reguły poza Italią radzą sobie co najwyżej przeciętnie. Najświeższy przykład - Mehdi Benatia. W Romie mistrz, w Bayernie słaba kopia samego siebie sprzed kilkunastu miesięcy. Oczywiście częste kontuzje nie pomagają Marokańczykowi w pokazaniu pełni możliwości, ale to tylko jeden z elementów składających się na cały, niezbyt przyjemny dla oka obraz byłego asa Giallorossich w Bayernie.

Byk zostanie Lisem?

Piotr Czachowski w rozmowie z portalem Gazeta.pl twierdził, że Kamil Glik sprawdziłby się w Premier League: "To obrońca kompletny. Potrafi świetnie wykorzystać okazję pod bramką rywala po stałym fragmencie. Glik nie boi się gry w powietrzu. Ma żelazną kondycję. Jego postura i zaangażowanie sprawiają, że pasowałby do klubu z Wysp Brytyjskich." Leicester City, świeżo upieczony mistrz Anglii, wydaje się więc idealnym rozwiązaniem. Z Wesem Morganem Glik mógłby stworzyć parę stoperów nie do przejścia.

Według mnie jednak Lisy nie są dobrym klubem dla kapitana Torino. Po pierwsze Leicester ma za sobą najlepszy sezon w historii i równie dobry raczej szybko się nie powtórzy. Dodatkowo strata kogoś z trójki Riyad Mahrez, Jamie Vardy, N'Golo Kante może zaburzyć działanie mechanizmu ekipy Claudio Ranieriego. A w tak precyzyjnie skonstruowanej maszynerii nawet najmniejszy zgrzyt jest w stanie doprowadzić do poważnej awarii. Do tego łączenie meczów Premiership z tymi w Champions League nie jest łatwe i odbiło się czkawką wielu klubom silniejszym kadrowo od ekipy z King Power Stadium. Trudno więc przypuszczać, że akurat w jej przypadku będzie inaczej.

Po drugie obawiam się, że liga angielska jest dla Glika trochę za "szybka". Polakowi brakuje zwinności, jaką mają np. Vincent Kompany (w formie) czy odkrycie tego sezonu Toby Alderweireld. W meczach reprezentacji Polski, szczególnie tych z Niemcami, widać było, że Kamil ma pewne problemy z zatrzymywaniem dynamicznych ataków rywali, przeprowadzanych w tempie co najmniej dwukrotnie szybszym niż to, z którym ma do czynienia w Serie A. Ale z drugiej strony, jeśli na Wyspach radzą sobie tacy gracze jak Kolo Toure, Wes Morgan czy Kurt Zouma, to i Glik powinien podołać wyzwaniu. Szybko się uczy, więc zrozumienie specyfiki Premiership raczej dużo czasu mu nie zajmie.



Leicester to trochę takie angielskie Torino. Co prawda gra w silniejszej lidze, ale transfer do niego w najbliższym czasie jest jak podróż w nieznane. Równie dobrze za rok Lisy mogą spaść do Championship i ponownie pogrążyć się w przeciętności. Glik potrzebuje klubu o ugruntowanej pozycji, który regularnie walczy o miejsca premiowane grą w europejskich pucharach. Tottenham, jeśli faktycznie interesuje się Polakiem, wydaje mi się więc lepszym wyborem.

Dortmund, najlepszy wybór

Mats Hummels był ulubieńcem kibiców Borussii do czasu, gdy ogłosił, że chce przejść do Bayernu. Dziś jest w gronie zdrajców obok Mario Götzego i Roberta Lewandowskiego. Charyzmatyczny i zadziorny Glik, wybierając BVB, mógłby szybko stać się dla jej kibiców kimś takim, kim jest dziś dla fanów Torino. Ekipa z Dortmundu pod wodzą Thomasa Tuchela odzyskała wigor i przez kilka najbliższych lat powinna odgrywać ważną rolę nie tylko w Niemczech, ale i całej Europie.

Bundesliga to bardzo silne, prestiżowe rozgrywki, ale nieco "wolniejsze" i mniej dynamiczne niż Premier League, za to bardziej techniczne. Glik może do wybitnych "techników" nie należy, ale nie jest też typowym "przecinakiem". Wydaje mi się więc, że nie ma dziś lepszego rozwiązania dla Glika niż Dortmund. Duży klub z jeszcze większymi ambicjami, imponującym stadionem, świetnymi kibicami, grający w znakomitej lidze, regularnie występujący w pucharach, a do tego z... niezbyt dużą konkurencją wśród stoperów. Sokratis Papastathopoulos, a zwłaszcza Neven Subotić, to bowiem gracze o niższej sportowej klasie od Polaka.

Transfer Kamila do BVB byłby też świetną wiadomością dla Adama Nawałki. Glik i Łukasz Piszczek, najważniejsi polscy obrońcy, trenowaliby i grali razem nie od święta, ale codziennie, co z pewnością podniosłoby jakość defensywnych poczynań Biało-Czerwonych.

Chętnie Glika zatrudniłby też Wolfsburg, ale mając do wyboru Wilki i BVB, decyzja nie jest trudna. Inaczej byłoby w przypadku, gdyby po Polaka zgłosił się... Bayern Monachium. Bawarczycy jednak właśnie zwerbowali Hummelsa i o kolejnego stopera starać się raczej nie będą.

Petersburg i Stambuł kuszą pensją. Mediolan... mniej problematyczną przeprowadzką

Mam nadzieję, że as reprezentacji Polski nie bierze pod uwagę ofert z Zenitu Sankt Petersburg ani tym bardziej z Besiktasu Stambuł. W obu tych klubach z pewnością zarobiłby więcej niż w Borussii, ale wątpliwe, by piłkarsko się rozwinął. Przykłady Bruno Alvesa czy Domenico Criscito powinny być dla niego przestrogą. Obaj to znakomici defensorzy, który po transferze do Rosji popadli w przeciętność. Lepiej dla reprezentacji Polski, by Glika to nie spotkało.

Istnieje też opcja pozostania we Włoszech, choć piłkarskie media w tym kraju nie traktują jej zbyt poważnie. Najgłośniej do tej pory mówiło się o potencjalnym zainteresowaniu Glikiem ze strony Interu Mediolan. Powoli wstający z kolan gigant byłby dla Polaka rozwiązaniem... najłatwiejszym. W zespole z San Siro Polak nie musiałby nic nikomu udowadniać. Przychodziłby jako jeden z najlepszych stoperów Serie A, piłkarz ceniony, o znakomitej renomie, który scementowałby nieco chimeryczną defensywę zespołu Roberto Manciniego. Rok temu Glikiem interesowała się też Roma. Dziś Giallorossich nie wymienia się w kontekście jego nowego pracodawcy, ale jak mawiają piłkarscy agenci - medialna cisza sprzyja udanym transferom.

Uwaga na skutki transferowej gorączki!

Newsy transferowe często są wyssane z palca, ale bywają też zwiastunem prawdziwych wydarzeń. Bardzo bym chciał, aby informacje o zainteresowaniu Borussii Dortmund Kamilem Glikiem stały się faktem. Klub z Signal Iduna Park według mnie to bowiem idealne miejsce do kontynuowania kariery dla najlepszego polskiego defensora od czasów Tomaszów Hajty i Wałdocha. Gdyby Michael Zorc zgłosił się do Glika, ten nie powinien mieć wątpliwości i powiedzieć: tak. Z pewnością nie pożałuje, a i Borussia zyska stopera z prawdziwego zdarzenia, którego po odejściu Hummelsa bardzo potrzebuje.

Glik jest z pewnością świadomy tego, że dobry występ podczas Euro podniesie jego wartość. Oby tylko sny o transferze do wielkiego klubu nie przeszkodziły mu w zaprezentowaniu na francuskich boiskach pełni swoich umiejętności. Dziś nie może myśleć o przeprowadzce. Musi skupić się na celu numer jeden na najbliższe tygodnie, czyli dobrym przygotowaniu do mistrzostw Europy. Jeśli pozwoli, by sprawy transferowe zajęły mu głowę, sam straci wiele, a razem z nim reprezentacja. Glik skoncentrowany na futbolu i w formie jest bowiem naszej kadrze równie niezbędny jak Robert Lewandowski.

1 komentarz:

  1. Zgadzam się, Borussia Dortmund czy Tottenham Hotspur to zdecydowanie najlepsze kierunki dla Glika. Raz, że mógłby się tam piłkarsko rozwinąć, dwa miałby zagwarantowany futbol na wysokim poziomie. Mam nadzieję, że nie zdecyduje się on iść za kasą i wybrać mniej atrakcyjny piłkarsko kierunek. Inna sprawa, że po ostatnim, przeciętnym sezonie w Serie A trochę boję się o jego regularną grę w lepszej drużynie. A nic gorszego teraz jemu i reprezentacji nie mogłoby się przytrafić niż ławka.

    OdpowiedzUsuń