niedziela, 9 października 2016

Polska - Dania. Pomeczowe impresje

źródło: www.facebook.com/rl9official/photos
Ekipa De Rød-Hvide pokonana. Znów było nerwowo, znów na własne życzenie, ale najważniejsze są trzy punkty. Podopieczni Adama Nawałki zrehabilitowali się za wpadkę w Kazachstanie, choć powodów do zachwytu nad swoją grą nie dali. Różnicą między Polską a Danią był Robert Lewandowski - tylko tyle i aż tyle. Po obejrzeniu występu naszej kadry byłem daleki od euforii. Reprezentacja ma bowiem równie dużo atutów, jak i problemów. Oto kilka moich pomeczowych impresji.

Lewandowski musi mieć wsparcie w ataku

Biało-Czerwoni muszą grać w ustawieniu z dwoma napastnikami. Inne schematy im bowiem nie leżą. Robert Lewandowski w duecie z Arkadiuszem Milikiem czynią grę Polski dużo trudniejszą do rozszyfrowania. Gdy as Bayernu zostaje w ataku sam, nasz zespół traci rezon w ataku i ułatwia zadanie defensorom rywali - prościej bowiem kryć jednego snajpera niż dwóch. W takim systemie pomocnicy mają też mniej opcji rozgrywania piłki, co znacznie utrudnia płynne konstruowanie akcji. W efekcie Lewy frustruje się, walcząc sam w trzema albo czterema rywalami. Niepotrzebnie traci siły, które mógłby wykorzystać na pokonywanie bramkarza rywali. Polska drużyna nie może sama pozbawiać się swoich największych atutów! 4-4-2 to system, w którym czuje się dobrze i nie ma co na siłę szukać innych rozwiązań.

Nawałce brakuje odwagi

Daleki jestem od krytykowania człowieka, który wyciągnął naszą reprezentację z dołka i uczynił z niej jedną z najciekawszych drużyn w Europie. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że trenerowi brakuje trochę odwagi. Jej deficyt widoczny był zwłaszcza w ćwierćfinale Euro 2016 z Portugalią, ale w sobotę podczas meczu z Danią również dał o sobie znać. Po kontuzji Arkadiusza Milika na boisko wszedł Karol Linetty, choć na ławce rezerwowych byli będący w dobrej formie Kamil Wilczek i Łukasz Teodorczyk. W założeniu gracz Sampdorii Genua miał zagęścić środek pola i jeszcze bardziej utrudnić rozgrywanie piłki rywalom, ale zupełnie nie sprostał zadaniu. Za każdym razem, gdy trener wycofuje jednego z napastników i wprowadza w jego miejsce pomocnika, nasza gra zaczyna szwankować. Selekcjoner musi to widzieć, a mimo to powtarza błędy, podcinając w ten sposób skrzydła swojej drużynie i powierzając losy meczu szczęściu i temu, co zrobi rywal. Rozumiem, że wynik jest najważniejszy, ale jeśli zespół prezentuje się dobrze, prowadzi 2:0, do tego gra przed własną publicznością i ma mecz pod kontrolą, to po co się wtrącać?

Grosik superstar

Szefowie Burnley, oglądając Kamila Grosickiego w akcji w meczu z Danią, rwą sobie włosy z głowy, powtarzając w kółko pytanie - dlaczego, u licha, on nie gra u nas! Gracz Stade Rennais w pierwszej połowie był nie do rozszyfrowania. W jednej akcji bowiem nie brał udziału, by w kolejnej pomknąć lewym skrzydłem, minąć kilku rywali i posłać zaskakujące podanie do napastnika. Odgadnięcie jego zamiarów było w sobotę zadaniem niemożliwym do zrealizowania. Grosik robił różnicę i bez niego wynik mógłby być dużo mniej dla nas korzystny. Adam Nawałka musi więc na Kamila chuchać i dmuchać, zbytnio go nie eksploatować, ale pilnować, by napędzający go ogień nie zgasł.

Thiago Cionek zdał egzamin

W meczu z Kazachstanem Michała Pazdana u boku Kamila Glika zastępował Bartosz Salamon, ale nie wypadł dobrze. Z Danią Adam Nawałka postawił więc na jednego ze swoich ulubieńców, Thiago Cionka. Nasz Brazylijczyk nie zawiódł, co więcej - zagrał pewniej i skuteczniej niż sam Glik. Był zdecydowany w interwencjach, nie kalkulował, dobrze się ustawiał, często wyprzedzał graczy gości, dobrze przewidując, gdzie zostanie podana piłka. Momentami widać było co prawda brak zgrania z kolegami, ale wnioski z jego występu mogą być tylko pozytywne. Michał Pazdan wciąż ma mocną pozycję w kadrze, ale musi pamiętać, że na boisku tylko za zasługi z Euro pojawiać się nie będzie.

Problem Krychowiaka

Po byłym graczu Sevilli widać, że brakuje mu regularnych występów. Dziś to już nie tan sam zawodnik, który podczas Euro 2016 imponował pewnością siebie, spokojem w rozegraniu piłki i odwagą w braniu odpowiedzialności za grę zespołu na siebie. Transfer do PSG miał uczynić z niego jeszcze lepszego piłkarza, na razie jednak wygląda na to, że jest wręcz odwrotnie. Krychowiak popełnia proste techniczne błędy, chowa się za rywalami, unikając piłki. W pierwszej połowie starcia z Danią był jednym z najsłabszych w naszej drużynie. W drugiej części zagrał lepiej, tak jakby dostał w szatni solidną burę od trenera. Grzegorz w formie jest naszej kadrze potrzebny tak samo jak Robert Lewandowski czy Kamil Grosicki.

Zieliński punktuje

Przed rozpoczęciem kwalifikacji do mundialu w Rosji ekszawodnik Empoli w kadrze nie był sobą. Wyglądał na wystraszonego, nie radził sobie z presją. Z Danią i Kazachstanem zagrał pełne 90 minut i zwłaszcza w tym drugim meczu prezentował się na miarę swojego nieprzeciętnego talentu. Imponował dojrzałością trzydziestolatka, chłodną głową w stykowych sytuacjach, podawał bardzo rozsądnie, inteligentnie. Nie był może tak odważny jak w meczach Napoli, ale jeśli Adam Nawałka dalej będzie na niego stawiał, a on uwierzy, że jest tej kadrze naprawdę potrzebny, Polska w końcu zyska rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia.

Następca Milika pilnie potrzebny

Poważna kontuzja Arkadiusza Milika mocno komplikuje plany trenera Nawałki. We wtorkowym starciu z Armenią, kadra powinna sobie poradzić i bez asa Napoli, ale już w listopadzie z Rumunią jego brak będzie odczuwalny. Selekcjoner musi szybko znaleźć rozwiązanie tego problemu. Mecz z Ormianami jest dobrą okazją, by przetestować jeden lub dwa alternatywne warianty. Obawiam się jednak, że trener nie zdecyduje się zastąpić wychowanka Rozwoju Katowice innym snajperem - Łukaszem Teodorczykiem czy Kamilem Wilczkiem, ale pójdzie na łatwiznę i zmieni ustawienie na 1-4-5-1, czyli takie, które pozbawia nasz zespół głównych atutów. Lewandowski musi mieć w ataku partnera, to oczywista oczywistość. Nawałka to wie. Musi tylko pokonać swój strach i zaufać zmiennikom. Jeśli tego nie zrobi, po starciu z Rumunią nastroje w kadrze mogą być minorowe.

Hajto, stop!

Dziwię się Mateuszowi Borkowi, że zgadza się komentować spotkania kadry razem z panem Tomaszem. Rozumiem, że to dobrzy koledzy, ale relacjonowanie meczu międzypaństwowego to nie towarzyska pogawędka, tylko praca, a w tej powinny liczyć się kompetencje, nie wzajemne sympatie. Mam dość pseudomądrości Hajty, jego nietrafionych analiz i żartów, które z dobrym humorem nie mają nic wspólnego. Do tego ten brak dykcji i porażające błędy językowe. Te jednak byłbym w stanie przełknąć, gdyby eksreprezentant Polski mówił z sensem, ciekawie, był profesjonalistą. Hajto kreuje się na największego eksperta od piłki kopanej w naszym kraju, na taktyce zna się - we własnej ocenie - lepiej niż wszyscy koledzy po fachu razem wzięci, a analizę sposobu gry drużyny przeprowadza lepiej od samego Jose Mourinho. Zastanawia mnie jedno - jeśli faktycznie jest taki wybitny, to dlaczego żaden klub nie chce go wziąć na trenera? Wówczas on dostałby miejsce, w którym mógłby się popisać, a widzowie Polsatu i Eurosportu straciliby jeden z powodów swoich meczowych frustracji.

Polska wygrała z Danią 3:2 i trzeba się z tego cieszyć. Nie można jednak fałszować rzeczywistości i mówić, że wszystko jest cacy, bo nie jest. Ta drużyna ma swoje bolączki, wady i problemy. Opiekujący się nią ludzie są jednak fachowcami i wierzę, że szybko znajdą sposoby, by się ich pozbyć, a przynajmniej dobrze ukryć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz