niedziela, 27 listopada 2016

Polska piłka bez makijażu. Recenzja książki "Stan futbolu"

Krzysztof Stanowski słynie z ciętego języka, dosadnych komentarzy i odważnych diagnoz. Polityczną poprawnością się nie przejmuje i wali prosto z mostu - precyzyjnie, celnie i skutecznie. Gdy atakuje, to mocno, bez ceregieli. A że zna wiele osób z piłkarskiego środowiska w Polsce, wie o ich ułomnościach, wadach, dziwactwach i skandalach z nimi związanych. W "Stanie futbolu" dzieli się z kibicami tą wiedzą, opowiadając pozaboiskowe historie tak, jakby był ich lepiej poinformowanym kumplem. Ta książka odziera polski futbol z lukru, którym oblewają go telewizja i główne portale. Pokazuje go bez make-upu, ubranego w wytarty dres, ze wszystkimi wadami i dziwactwami, o których istnieniu lepiej nie wiedzieć.

Na 407 stronach Stanowski zawarł mnóstwo piłkarskich anegdot, z których te o Radosławie Michalskim wpłacającym pensję do banku w wyjątkowo oryginalny sposób czy Pawle Zarzecznym sugerującym Leo Beenhakkerowi podczas wywiadu, że jest już stary i powinien odejść na emeryturę, nie są wcale najlepsze. Dzięki nim przedstawił tę drugą, mniej medialną stronę pracy trenerów, menedżerów i piłkarzy, odsłonił kulisy ważnych dla polskiego futbolu wydarzeń, jak np. wyboru selekcjonera reprezentacji Polski w 2013 roku, parę osób też ośmieszył - ciekawe, ile z nich po publikacji książki nie podaje mu już ręki. Każdy rozdział zaczyna się od słowa dlaczego, co pozwala  autorowi przedstawić dany problem kompleksowo, z uwzględnieniem kontekstu, a przy okazji sprowokować kibiców do dyskusji.

Stanowski dobiera argumenty precyzyjnie, logicznie przedstawiając swój sposób widzenia na dane zagadnienie. Niektóre sprawy opisuje tak, że dotychczasowe wyobrażenia czytelnika na ich temat zostają zburzone, a przynajmniej mocno zmienione. W przekonujący sposób udowadnia, że Franciszek Smuda to fatalny trener, Cezary Kucharski wcale nie tak dobry menedżer, a z Romana Kołtonia to w rzeczywistości żaden piłkarski ekspert. Gdy tłumaczy np., dlaczego polscy trenerzy nie pracują za granicą, za jednym zamachem demitologizuje zagranicznych szkoleniowców i zachodnią "myśl szkoleniową" oraz udowadnia, że rodzimi fachowcy wcale nie są od nich gorsi, a jedyną ich "wadą" jest to, że... mówią po polsku.

Czytając pierwsze strony "Stanu futbolu", myślałem: wow, jakie ten Stanowski ma znajomości. Zagłębiając się w lekturę kolejnych, trudno było mi oprzeć się wrażeniu, że polską piłką rządzi właśnie on. Im jednak bliżej końca książki, tym ta megalomania autora, początkowo nawet urocza, stawała się coraz bardziej irytująca. Wniosek, jaki płynął z kolejnych jego wywodów, można było wyciągnąć jeden - wszyscy są głupi, podli, cwani i dwulicowi, tylko jeden Stanowski nie. To jego zarozumialstwo sprawiło, że gdy odłożyłem książkę na półkę, zacząłem się zastanawiać, jak bardzo niektóre sytuacje w niej opisane są podkoloryzowane, podkręcone, a w efekcie - jak dalekie od prawdy. Po lekturze pierwszych kilku rozdziałów byłem w stanie uwierzyć we wszystko, co autor pisze, po skończeniu książki mam już jednak sporo wątpliwości.

Stanowski dużo łagodniej, cieplej, bardziej przyjaźnie opisuje osoby, które lubi - w sumie nic w tym dziwnego, sam wielokrotnie powtarzał, że jego książka jest bardzo subiektywna. W ich przypadku nawet poważne grzechy są obracane w żart, nazywane wypadkami przy pracy. Zupełnie inaczej jest z tymi, których pan Krzysztof nie darzy sympatią. Wówczas skupia się on tylko na złych cechach tych ludzi, wytykając błąd po błędzie, w efekcie tworząc w wyobraźni czytelnika ich jednoznacznie negatywny obraz. Nie kwestionuję zasadności zarzutów pod adresem tych osób, być może są w stu procentach prawdziwe, ale takie rozgraniczenie na "swoich" i "cudzych" włącza u mnie system ostrzegawczy, który podpowiada mi, by w pełni nie ufać autorowi.

W "Stanie futbolu" mało jest historii w stylu: "znany piłkarz drużyny x upił się przed meczem". Z reguły opowieści dotyczą konkretnych, podpisanych imieniem i nazwiskiem osób. To duży plus tej książki, nie ma w niej bowiem - zgodnie z hasłem widniejącym na tylnej stronie okładki - mydlenia oczu. Stanowski to inteligentny człowiek i można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że jeśli opisuje ekscesy z udziałem danego piłkarza, trenera lub działacza, to wie, że tak było i nie zmyśla. Z pewnością koloryzuje, ale raczej tylko barwnie opisuje rzeczywistość, a nie ją kreuje.

Książka jest pełna naprawdę ciekawych historii. Kulisy wyboru Macieja Sawickiego na sekretarza PZPN czy Adama Nawałki na selekcjonera kadry (ta druga z Paolo Maldinim w tle), tajemnice niedoszłego transferu Bartosza Bereszyńskiego do Benfiki, negocjacje Adama Fedoruka z prezesem Olimpii Elbląg w sprawie zakupu... piłek dla drużyny, afery z udziałem reprezentantów Polski i metody ich tuszowania, arkana pracy menedżerów: Jarosława Kołakowskiego, Mariusza Piekarskiego czy Radosława Osucha, wady Cezarego Kucharskiego, wariactwa Kazimierza Grenia, opis zmiany charakteru Romana Kołtonia po przejęciu stanowiska redaktora naczelnego "Przeglądu Sportowego" czy sposoby na symulowanie pracy redaktora Dariusza Tuzimka to najciekawsze z nich. Czyta się je świetnie, bo Stanowski jest sprawnym pisarzem, inteligentnym, dowcipnym i wyposażonym w wyjątkowo cięty język.

Na wewnętrznej stronie okładki jest tekst promujący książkę i zachęcający do jej przeczytania. Kończy się zdaniami: "Mam głębokie przekonanie, że w niemal każdym rozdziale ujawniam przynajmniej jeden fakt, o którym nikt do tej pory nie miał pojęcia, wliczając moich licznych znajomych z branży. Kiedy więc zakończycie lekturę, może nie będziecie mądrzejsi (na pewno nie), ale lepiej poinformowani - jak najbardziej". Autor lubi się chwalić - to fakt, ale z drugiej strony, z takim bagażem doświadczeń zawodowych ma do tego prawo. "Stanem futbolu" Stanowski Atlantydy nie odkrywa, ale pokazuje obraz polskiej piłki, jakiego nie widać z wysokości trybun czy sprzed telewizora. To książka dla wszystkich, którzy do piłki nożnej podchodzą racjonalnie, bez fanatycznych emocji - dzięki niej lepiej zrozumieją, co w trawie naprawdę piszczy. Ci zaś, którzy wciąż chcą wierzyć w futbol romantyczny, lepiej niech jej nie czytają.

1 komentarz:

  1. Dorzucam na listę pozycji do przeczytania. Będę miał ciekawe porównanie, bo w podobny sposób świat piłki z nieco innej, mniej oficjalnej perspektywy przedstawił też "Futbol obnażony".

    OdpowiedzUsuń