poniedziałek, 20 lutego 2017

Najbardziej znienawidzony piłkarz świata. Diego Costa od A do Z

Krnąbrny, arogancki, czasami po prostu chamski,
ale skuteczny - taki jest Diego Costa.
źródło: wikipedia.org autor: Aleksandr Osipov
Idę na wojnę. Wy idziecie ze mną - tym zdaniem Diego Costa przywitał się z Johnem Terrym, Branislavem Ivanoviciem i Garym Cahillem podczas pierwszej wizyty w ośrodku treningowym Chelsea. Dla niego każdy mecz to prawdziwa bitwa, w której liczy się tylko zwycięstwo, a środki użyte do osiągnięcia celu są mniej ważne. "L'Equipe" w 2015 roku nazwał go najbardziej znienawidzonym piłkarzem na świecie, trudno bowiem znaleźć kogoś, kto zalazł za skórę równie dużej liczbie kolegów po fachu. Na boisku prowokuje, obraża, oszukuje, a czasami bardzo brutalnie fauluje. Nie przeszkadza mu to jednak być jednym z najlepszych napastników globu. Boiskowy wojownik z duszą dziecka, twardziel o gołębim sercu, futbolowy diabeł tasmański - Diego Costa od A do Z.

Atlético Madryt. Costa został oficjalnie zaprezentowany jako gracz Los Colchoneros 10 czerwca 2007 roku. Media na dzień dobry nazwały go... nowym Kaką. Do dziś nie wiadomo, dlaczego Diega porównano akurat do tego brazylijskiego pomocnika. Skaut Javier Hernandez optował za tym, by Costa początkowo trenował z drużyną rezerw. Dyrektor sportowy Jesus Garcia Pitarch sugerował jednak, by wypożyczyć go do innego klubu. Ostatecznie tak się właśnie stało. Najpierw była Celta potem Albacete, a następnie transfer do Realu Valladolid z opcją odkupienia, z którego Atlético skorzystało.

Brazylijczyk miał być trzecim napastnikiem po Sergiu Aguero i Diego Forlanie. Ligowy debiut w barwach Rojiblancos zaliczył 30 sierpnia 2010 roku w starciu ze Sportingiem Gijon. W 67. minucie zmienił Diega Forlana, a następnie asystował przy golu Simao Sabrosy, ustalającym wynik meczu na 4:0 dla Atlético. W sezonie 2010/2011 La Ligi Costa zdobył 6 goli, ale bramki te wcale nie wzmocniły jego pozycji w drużynie. Gdy był już dogadany z Besiktasem i miał przejść do tego klubu, w lipcu doznał poważnej kontuzji kolana, która wykluczyła go z gry na pół roku. Kiedy wrócił do zdrowia, został wypożyczony do Rayo Vallecano. Tak naprawdę dopiero od sezonu 2012/2013 zaczęła się prawdziwa kariera Costy w Atlético. Strzelił wówczas 20 goli w 44 meczach ligowych i pucharowych. Jego talent eksplodował rok później, kiedy to trafił do siatki aż 36-krotnie. Nic dziwnego, że został nominowany do tytułu napastnika roku w Hiszpanii. Zdobyć go nie mógł z prostego powodu - w gronie kandydatów do tej nagrody był też Cristiano Ronaldo.

Pozycja Costy na europejskim rynku piłkarskim była w 2014 roku bardzo mocna. Brazylijczyk mógł więc przebierać w ofertach. Ostatecznie przyjął tę Chelsea.

Barcelona Esportiva Capela to klub, który powstał w 2004 roku w południowej części Sao Paulo, by dać chłopcom z okolicznych faweli alternatywę dla wejścia na przestępczą ścieżkę związaną z handlem narkotykami. Właśnie w nim pierwsze piłkarskie kroki stawiał Diego Costa. Trafił tam dzięki znajomościom swojego wujka Jarminho, w którego sklepie pracował po tym, jak rok wcześniej opuścił rodzinne Lagarto w poszukiwaniu lepszych życiowych perspektyw. W Barcelonie EC Diego grał w rozgrywkach do lat 18 i zarabiał miesięcznie równowartość około 600 zł. Już na samym początku pokazał, że niezłe z niego ziółko, kiedy to został zawieszony na cztery miesiące za uderzenie przeciwnika i znieważenie sędziego. W klubie był do 2006 roku, kiedy to dzięki koneksjom znanego agenta sportowego Jorge Mendesa za 1,5 mln euro trafił do Sportingu Braga.

Chelsea FC. Zawodnikiem klubu ze Stamford Bridge Diego Costa został 1 lipca 2014 roku. Podpisał pięcioletni kontrakt, gwarantujący mu zarobki w wysokości 150 tys. funtów tygodniowo. The Blues zapłacili za niego Atlético 32 mln funtów. Trener José Mourinho był zadowolony, bo w końcu dostał silnego, sprytnego, dobrego technicznie i co najważniejsze - skutecznego napastnika. Costa również czuł się szczęśliwy, gdyż trafił do ligi, która wydawała się być dla niego stworzona. Pierwszy raz w barwach Chelsea zagrał 27 lipca w towarzyskim meczu z Olimpiją Lublana. Jego nowa drużyna wygrała 2:1, a on strzelił jednego gola. Oficjalnym debiutem Diega było spotkanie Premier League z Burnley 18 sierpnia. W nim też trafił do siatki. Do tej pory w barwach Chelsea wystąpił 104 razy, zdobył 52 bramki, a przy 21 asystował. Obejrzał też 27 żółtych kartek i mimo momentami brutalnej gry - tylko 2 czerwone, za każdym razem w konsekwencji drugiej żółtej.

Przed sezonem 2016/2017 Costa nosił się z zamiarem odejścia z londyńskiego klubu i powrotu do Atlético. Antonio Conte zdołał go jednak przekonać do zmiany planów. Zrobił też coś jeszcze. Dzięki niemu Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem odzyskał radość z gry w piłkę. Znów jest skuteczny jak w swym pierwszym sezonie w Premier League, ponownie imponuje sprytem i przebiegłością pod polem karnym rywali, a także mniej fauluje, ale... tylko trochę. Mimo to trudno nazwać stosunki między Diegiem a jego trenerem wzorowymi, to taka typowa "szorstka przyjaźń".

Darczyńca. Rok temu "The Guardian" opisał historię fana Arsenalu, który wraz z żoną prowadzi dom dziecka. W 2015 roku placówka zmagała się z problemami finansowymi, groziła jej likwidacja. Wspomniany kibic starał się różnymi sposobami zdobyć potrzebne pieniądze. Z pomocą innych sympatyków Kanonierów próbował nawet zainteresować sprawą piłkarzy tego klubu. Niestety, bez skutku. W październiku odebrał telefon od osoby mówiącej po hiszpańsku. Jako że nie znał tego języka, przekazał słuchawkę swojej matce. Tajemniczy rozmówca spytał o adres sierocińca i zapowiedział wizytę. Trzy godziny później na podjeździe przed budynkiem zaparkowało luksusowe BMW. Wysiedli z niego Diego Costa i Willian. Po krótkiej rozmowie każdy z nich zaoferował wsparcie domu dziecka kwotą 50 tysięcy funtów. Obietnicę spełnili i dzięki tym pieniądzom placówka została uratowana. Fan Arsenalu później spotykał się z Costą kilkakrotnie. Piłkarz zaprosił go np. do swojego rodzinnego Lagarto, gdzie funkcjonuje finansowana przez niego szkoła.

Efektywność. Costa strzelił w Premier League 47 goli (stan na 20 lutego), oddając 214 strzałów, w tym 96 celnych. Prawie co drugie uderzenie w światło bramki znajdowało więc drogę do siatki - to całkiem dobry wynik. Zdecydowaną większość goli były gracz Atlético Madryt zdobył prawą nogą - 31 i tylko jednego z rzutu karnego. Zanotował też 14 asyst, a średnio podczas meczu podawał 29 razy.



Familia. Ojciec Costy, Jose de Jesus, nadał mu imię na cześć swojego idola, Diega Armando Maradony. Starszy brat Brazylijczyka, Jair, również dostał imię po słynnym piłkarzu. W jego przypadku był to Jairzinho. Diego i Jair grali razem w Barcelonie EC. Ten drugi jednak nie został zawodowym piłkarzem. Pierwszy również nie wierzył, że nim będzie. Pochodził z małej miejscowości, grał dużo z kolegami na ulicy, ale gdy poszedł na "casting" do lokalnego klubiku Atlético Clube Lagartense, został odrzucony. Gdyby nie wujek Jarminho, który załatwił mu miejsce w Barcelonie EC, o Coście dziś nikt pewnie by nie słyszał.

Głowa. Gra tą częścią ciała nie jest jego najmocniejszą stroną. Z 47 goli, jakie strzelił do tej pory w Premier League, zaledwie 4 padły po strzałach głową. Costa, jak na kogoś, kto ma 188 cm wzrostu, rzadko wygrywa powietrzne pojedynki - w tym sezonie angielskiej ekstraklasy tylko 25%.

Hat-trick. Diego w swojej dotychczasowej karierze zaliczył je tylko dwukrotnie. Pierwszego ustrzelił 3 kwietnia 2011 w wygranym przez Atlético 3:2 meczu z Osasuną. Drugiego już w barwach Chelsea, 13 września 2014 roku w starciu ze Swansea (4:2). Dublety Diego notował natomiast czternastokrotnie, ostatni raz 9 listopada 2016 roku w spotkaniu ze... Swansea (5:0). 

Indywidualne laury. Król strzelców Pucharu Króla w sezonie 2012/2013, piłkarz września 2013 w La Lidze oraz kwietnia 2014 i sierpnia 2016 w Premier League, wybrany do najlepszej drużyny Primera Division 2013/2014 oraz Champions League w tym samym sezonie, a także Premier League w kampanii 2014/2015 - to lista wyróżnień dla Diega Costy. Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem otrzymał też w 2014 roku Trofeo EFE, nagrodę przyznawaną najlepszemu latynoamerykańskiemu piłkarzowi La Ligi.

Jorge Mendes jest agentem Diego Costy od czasu jego transferu do Sportingu Braga w 2006 roku. Niedawno portugalski menedżer, reprezentujący też m.in. Cristiano Ronaldo, Angela di Marię czy Renato Sanchesa, został uchwycony na zdjęciu z prezydentem Tianjin Quanjian. Być może właśnie to ten chiński klub zaoferował Coście tygodniówkę w wysokości aż 625 tysięcy funtów. Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem miał bowiem tej zimy otrzymać dwie lukratywne propozycje od klubów z Państwa Środka. Po upublicznionej kłótni piłkarza z trenerem Antoniem Conte wydawało się, że może on opuścić Chelsea już w styczniu. Tak się ostatecznie nie stało, ale Chińczycy latem z pewnością znów spróbują go ściągnąć do siebie.

Książka. W 2015 roku ukazała się biografia "Diego Costa: The Art of War", którą napisał hiszpański dziennikarz Fran Guillen. Książka ta ukazuje niezwykłą drogę zwykłego chłopaka z biednej brazylijskiej miejscowości na salony światowego futbolu. Opisuje, jak zarabiał na chleb w Brazylii, pokazuje dobre i złe strony jego charakteru, jest też pełna ciekawych historii z jego udziałem. Jedna z nich opowiada o próbie uprowadzenia przez niego lekarza klubu Albacete Balompie, inna z kolei o psychicznym dołku, w jaki piłkarz wpadł po śmierci jego ukochanego Yorkshire terriera, którego przez nieuwagę... sam przejechał samochodem.

Lojalność. Diego Costa na boisku bywa brutalny, wręcz chamski. Poza nim również do aniołków nie należy, ale z pewnością jest lojalny, ma też duże poczucie sprawiedliwości społecznej. Gdy był zawodnikiem Albacete, w klubie się nie przelewało. Jego szefowie w końcu zdecydowali, że będą płacić piłkarzom, ale sztabowi już nie. Kiedy Costa się o tym dowiedział, odmówił udziału w treningach do czasu, aż pensje zaczną dostawać wszyscy. Nie chciał też podać ręki prezydentowi klubu Eduardo Rodríguezowi Vellando, gdy ten pewnego razu zjawił się w szatni zespołu. Szef witał się z każdym z piłkarzy po kolei. Gdy stanął przed Diegiem, ten ani drgnął, stwierdzając, że nie uściśnie jego dłoni, dopóki osoba odpowiedzialna za sprzęt w Albacete nie zacznie otrzymywać wypłaty na czas.

Mendilibar Jose Luis to trener, którego Costa bardzo ceni. Nazywa go nawet najlepszym szkoleniowcem, z jakim pracował. Obaj pracowali razem w sezonie 2009/2010 w Realu Valladolid. Brazylijczyka i Hiszpana łączyła synowsko-ojcowska relacja, którą można określić mianem "trudnej miłości". 55-letni dziś szkoleniowiec doceniał talent Costy, ale nie przymykał oczu na jego występki. Za jedno z przewinień ukarał go w dość nietypowy sposób, wysyłając do pracy... w winnicy. Również Diego Simeone zalicza się do fanów Costy. Obaj są bowiem podobni do siebie pod względem charakteru - zadziorni, waleczni, ambitni i nieustępliwi. Nie ma więc przypadku w tym, że to właśnie pod skrzydłami Argentyńczyka Diego stał się napastnikiem klasy światowej.

Numery na koszulce. Costa w Chelsea gra z dziewiętnastką na plecach. Z tym numerem występował też w dwóch ostatnich latach spędzonych w Atlético, a także na wypożyczeniu w Rayo Vallecano i w Albacete w sezonie 2008/2009. W swojej karierze nosił również trykoty z 22 (Atlético, Real Valladolid), 17 (Celta Vigo) i 88 (Penafiel).

Obsesja. Costa ma obsesję na punkcie grania w piłkę - brzmi banalnie, ale w jego przypadku takie wcale nie jest. Gdy był wypożyczony z Atlético do Celty, same treningi mu nie wystarczały. Po zajęciach w klubie do godziny 22 grał z kumplami na położonych w okolicy boiskach należących do miejscowej uczelni. Gdy jeden z kolegów z drużyny upomniał go, iż nie powinien tak robić, gdyż może doznać kontuzji, która wyłączy go z gry o ligowe punkty, on tylko wzruszył ramionami i dalej robił swoje. Costa miał wtedy 20 lat. W 2015 roku, chcąc zaimponować Jose Mourinho i odzyskać miejsce w składzie, przez trzy tygodnie brał udział w dwóch treningach dziennie. Na nic to się jednak zdało, gdyż... portugalskiego trenera zwolniono z Chelsea.

Profesjonalizm. Diegowi czasami zdarza się zapominać, że jest zawodowym piłkarzem. W 2009 roku zjawił się w klubie (wówczas grał w Realu Valladolid) po wakacjach cztery dni później niż powinien. Do tego ze sporą nadwagą. Winą za nadprogramowe kilogramy obarczył swoją matkę, która, jak stwierdził, po prostu za dobrze gotuje. Z kolei w styczniu tego roku symulował kontuzję pleców, by nie jechać do Leicester na mecz z Lisami i wymusić na władzach klubu zgodę na transfer do Chin. Personel medyczny Chelsea nie widział jednak przeciwwskazań, by włączyć Diega do kadry na to spotkanie. Antonio Conte stanął po stronie specjalistów, co rozsierdziło piłkarza. Doszło do sporej awantury, obaj panowie powiedzieli sobie kilka przykrych słów, a za karę Costa został odsunięty od pierwszej drużyny. Czy takimi zagrywkami osiągnie swój cel, czas pokaże. Kilka lat temu podobnie postąpił wobec szefów Atlético i dostał to, czego chciał.

Reprezentacja. 5 marca 2013 roku Costa dostaje od Luiza Felipe Scolariego powołanie do reprezentacji Brazylii na towarzyskie mecze z Włochami w Genewie i z Rosją w Londynie. W kadrze Canarinhos debiutuje 21 marca, zmieniając Freda w 69. minucie starcia ze Squadra Azzurra. 4 dni później przeciwko Sbornej pojawia się na murawie na ostatnie 12 minut, tym razem zastępując Kakę. To pierwsze i zarazem ostatnie spotkania Costy w reprezentacji Brazylii.

W lipcu 2013 roku Diego dostaje hiszpańskie obywatelstwo. Już we wrześniu federacja piłkarska tego kraju wystosowuje oficjalną prośbę do FIFA o zgodę na powołanie Brazylijczyka do kadry. Otrzymuje ją i 29 października tego roku piłkarz wysyła pismo do władz brazylijskiego związku, w którym informuje o zamiarze reprezentowania Hiszpanii. Selekcjoner Luiz Felipe Scolari i szef brazylijskiej federacji Carlos Eugênio Lopes są mocno wkurzeni. Ten drugi wprost mówi, że powodem decyzji piłkarza są wyłącznie kwestie finansowe i nie szanuje on barw narodowych. Costa się tym jednak nie przejmuje, zrzeka się brazylijskiego obywatelstwa, wskutek czego staje się w swojej ojczyźnie persona non grata.

W hiszpańskiej kadrze też nie jest mile widziany. Mimo to 5 marca 2014 zalicza debiut w barwach La Roja. Reprezentacja jego nowego kraju wygrywa z Włochami 1:0, a on gra cały mecz. Później jedzie z nią na Mistrzostwa Świata do Brazylii, ale szybko wraca, gdyż Hiszpanie odpadają z turnieju już po fazie grupowej. 14 meczów i 4 gole - to obecny reprezentacyjny bilans Costy. Z perspektywy czasu as Chelsea powinien żałować swojej decyzji o zmianie obywatelstwa. Dziś byłby gwiazdą Canarinhos, a w La Roja jest tylko jednym z wielu, do tego traktowanym jako obcy.

Sporting Braga. Costa podpisał kontrakt z tym portugalskim klubem w lutym 2006 roku, mając 18 lat. Jego ojciec nie był zachwycony wyjazdem syna do Europy i wolał, by z Barcelony EC przeszedł on do AD Sao Caetano, ale Diego wiedział, że nie może zmarnować takiej szansy i postanowił ruszyć na podbój europejskich boisk. Chłód północnej Portugalii i tęsknota za domem nie ułatwiały mu aklimatyzacji w nowym klubie. Do tego Sporting nie miał młodzieżowej drużyny, w efekcie Costa już latem 2006 roku został wypożyczony do drugoligowego FC Penafiel, trenowanego wówczas przez eksreprezentanta Portugalii Rui Bento. W 13 meczach dla tego zespołu zdobył 5 goli i... w grudniu złożył podpis pod umową z Atlético Madryt. Los Colchoneros zapłacili za niego 1,5 mln euro i zgodzili się, by następne pół roku ich nowy piłkarz spędził na wypożyczeniu w Bradze, w której ostatecznie nie zagrał ani jednego oficjalnego meczu.

Tułaczka Costy po Hiszpanii zaczęła się latem 2007 roku, kiedy to został wypożyczony z Atlético Madryt do Celty Vigo. W sezonie 2007/2008 Brazylijczyk wystąpił w 30 meczach i strzelił 6 goli. W kolejnej kampanii był już graczem Albacete, gdyż w Vigo uznali, że ma... destrukcyjny wpływ na drużynę. Będąc graczem kastylijskiego zespołu się nie zmienił. Wciąż rozrabiał na boisku, jak i poza nim. Kłócił się z kolegami z drużyny, a za sprzeczkę z bramkarzem Jonathanem został nawet odsunięty od pierwszego zespołu. Mimo to był ważnym ogniwem ekipy Juana Ignacio Martineza - w 35 meczach zdobył 9 goli.

Latem 2009 Costa wrócił do Atlético, ale te go nie chciało. On zaś był tak sfrustrowany tym, iż nie dostał w Madrycie prawdziwej szansy, by zaprezentować swoje umiejętności, że zamierzał wrócić do Brazylii i zostać graczem Esporte Clube Vitoria. Ostatecznie 8 lipca wylądował w Realu Valladolid jako część zapłaty za bramkarza Sergia Asenjo. Zainteresowanie nim wyrażała też... FC Barcelona, która szukała wzmocnień do swojej drugiej drużyny, ale szefowie Atlético nie zgodzili się na ten transfer. Wówczas Costa zawarł ponoć układ z Garcią Pitarchem, że po zakończeniu sezonu 2009/2010 klub z Madrytu skorzysta z opcji jego odkupienia za milion euro. Tak faktycznie się stało, więc jakaś ustna umowa chyba faktycznie musiała między nimi obowiązywać.

Na zesłaniu w Valladolid Diego prezentował się dobrze, choć wciąż daleko mu było do ideału profesjonalisty. W barwach Pucelanos zagrał 36 razy, zdobył 9 bramek, a przy 6 asystował, ale nie pomógł drużynie uniknąć degradacji do Segunda Division. Niewiele go to jednak obchodziło, wiedział bowiem, że wraca do Madrytu. W Atlético nijak nie mógł jednak zaskoczyć, potem doznał poważnej kontuzji, a w efekcie w styczniu 2012 roku znów został wypożyczony, tym razem do Rayo Vallecano. W tym madryckim klubie grał świetnie. Zdobył 10 goli w 16 meczach i znów, niczym syn marnotrawny, zjawił się w siedzibie Los Colchoneros.

Urazy. 189 dni trwała najdłuższa przerwa Costy spowodowana kontuzją. Od 28 lipca 2011 roku do 2 lutego 2012 roku leczył on zerwane więzadła krzyżowe w kolanie. Z kolei w sezonie 2014/2015 Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem pauzował przez 42 dni przez problemy z udem. W ostatnich siedmiu sezonach Diego tylko w jednym - 2011/2012 - nie doznał żadnego urazu.

Wróg. Costę lubią tylko kibice drużyny, w której aktualnie gra, i to też nie wszyscy. Najwięcej powodów do antypatii względem Diega mają fani Osasuny i Sevilli - tym drużynom strzelił on bowiem po 9 goli. Na drugim miejscu wśród jego "ofiar" jest Swansea, której bramkarza Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem pokonywał siedmiokrotnie. Sześć razy o zdolnościach strzeleckich Costy przekonywały się natomiast Real Saragossa, Getafe i Real Betis Balompie.

 

Zawadiaka. Diego podczas gry wciąż prowokuje rywali, zaczepia, obraża, atakuje ich też fizycznie (jest trzecim najczęściej faulującym graczem Chelsea w tym sezonie po defensywnych pomocnikach Kantem i Maticiu), w efekcie jak na napastnika dostaje bardzo dużo żółtych kartek - średnio 8-10 w sezonie, wielokrotnie był też zawieszany przez hiszpańską i angielską federację na kilka meczów za faule, które uszły uwadze sędziego, jak np. za uderzenie Laurenta Koscielnego czy Garetha Barry'ego. Czasami na boisku zachowuje się tak, jakby chciał kogoś zabić. Nie przenosi jednak meczowych sporów poza murawę. Po spotkaniu jest w stanie pójść na obiad lub imprezę z piłkarzem, którego kilka godzin wcześniej chciał wdeptać w ziemię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz