poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Armią rezerwistów podbijemy EURO?

Łudzimy się, że na EURO 2012 nasza reprezentacja wzniesie się na wyżyny swoich umiejętności, że zagra tak, jak marzymy - szybko, z polotem, a co najważniejsze skutecznie. Wszyscy dobrze wiemy, że raczej się tak nie stanie, bo cuda w futbolu owszem się zdarzają, ale nie w Polsce. Bo kim u licha my te EURO chcemy zawojować? Armią złożoną z rezerwistów, którzy manewry wojskowe znają z opowieści dziadków, a w prawdziwej bitwie nigdy nie uczestniczyli? Większość obecnych reprezentantów Polski niedługo zacznie mieć odciski na tyłkach od siedzenia na ławce. Przesadzam? Spójrzmy zatem, ile minut spędzili na boisku w ostatni weekend zawodnicy powołani przez Franciszka Smudę na towarzyskie mecze z Ukrainą 4 września i Australią trzy dni później.

Wśród bramkarzy pełne 90 minut rozegrali Grzegorz Sandomierski z Jagiellonii Białystok w meczu z Lechem Poznań oraz Przemysław Tytoń (Roda Kerkrade) w starciu z Heraclesem Almelo. Nasz potencjalny numer 1, Artur Boruc, cały mecz Fiorentiny z Napoli oglądał z ławki rezerwowych.

Jeśli chodzi o występy powołanych obrońców, to 90 minut na boisku spędzili: Sebastian Boenisch (Werder Brema) w meczu z 1. FC Köln, Michał Żewłakow (Ankaragucu) w spotkaniu Kayserisporem, Maciej Sadlok (Ruch Chorzów) w derbach Śląska z Górnikiem Zabrze, Dariusz Pietrasiak (Polonia Warszawa) w meczu z Widzewem Łódź oraz Grzegorz Wojtkowiak (Lech Poznań) w spotkaniu z Jagiellonią Białystok. Jedynie kwadrans w meczu Borussii Dortmund z VfB Stuttgart miał na pokazanie swoich umiejętności Łukasz Piszczek. A nasza nadzieja, Kamil Glik (Palermo), całe spotkanie z Cagliari przesiedział na ławce rezerwowych.

Wśród pomocników z grą było już gorzej. 21 minut w starciu 1. FC Köln z Werderem Brema zagrał Adam Matuszczyk. Z piłkarzy Lecha Poznań w meczu z Jagiellonią Białystok przez 90 minut biegał po boisku jedynie Tomasz Bandrowski. O 300 sekund krócej robił to Sławomir Peszko. Jacek Kiełb swoje umiejętności mógł z kolei pokazać zaledwie przez 29 minut. Nieco dłużej bo 35 minut w tym meczu zagrał Kamil Grosicki. Ale za to jak! Najpierw asystował przy golu Tomasza Frankowskiego, a potem sam wpisał się na listę strzelców. Reprezentanci z Legii zagrali z Bełchatowem tak, jak i cała drużyna z Łazienkowskiej, czyli tragicznie. Maciej Rybus został zmieniony już w przerwie, zaś Maciej Iwański mimo że grał 90 minut, nic godnego uwagi nie pokazał. Rafał Murawski (Rubin Kazań) cały mecz ze Spartakiem Nalczik siedział przytulony do kolegów na ławce rezerwowych. Jakub Błaszczykowski (Borussia Dortmund) z powodu kontuzji w ten, jak i poprzedni weekend odpoczywał.

Napastnicy również swoją grą nas nie rozpieszczali. Euzebiusz Smolarek (Polonia Warszawa) w starciu z Widzewem zagrał od początku do końca, ale tym razem bramki nie strzelił. Podobnie Artur Sobiech, który na boisku spędził 69 minut. Robert Lewandowski (Borussia Dortmund) jakoś nie może się odnaleźć w Bundeslidze. W ten weekend zagrał jedynie 25 minut. Ireneusz Jeleń, który w środku tygodnia fantastycznym golem dał Auxerre awans do Ligi Mistrzów, tym razem przez 83 minuty nie trafił ani razu.

Jakie wnioski można wyciągnąć z powyższego zestawienia? Ano niestety smutne. Najlepiej z grą w klubach paradoksalnie jest wśród obrońców. A to właśnie z nimi najwięcej kłopotów ma trener Smuda. Wśród graczy linii środkowej martwi z kolei słaba forma większości kadrowiczów. Tak naprawdę żaden z dziewięciu pomocników nie gra na poziomie reprezentacyjnym. Ze strzelaniem goli nasza kadra także ma ostatnio kłopoty. Ale jak ma być inaczej, jeśli powołani przez Smudę snajperzy w swoich klubach od początku sezonu zdobyli łącznie jedynie 6 goli w 17 meczach, z czego cztery strzelili napastnicy Polonii Warszawa w naszej, jakże silnej, Ekstraklasie.

Kadrowicze albo więc grają mało, albo w ogóle, a jeśli już, to tak, że przekleństwa cisną się na usta. Franciszek Smuda musi więc wcielić się w rolę generała rezerwy i stworzyć armię złożoną z rezerwistów i marnie wyszkolonych żołnierzy. Czy z takim wojskiem można wygrać jakąkolwiek bitwę? Generał Smuda twierdzi, że tak. Pozostaje więc wierzyć dowódcy.

1 komentarz:

  1. Milan ściąga Robinho i Ibrę, Mascherano przechodzi do Barcelony, Atletico zdobywa superpuchar Europy, a Ty wymiotujesz ciągle o polskiej piłce...

    OdpowiedzUsuń