Gdy zbliża się północ 31 sierpnia, dyrektorzy sportowi europejskich klubów zaczynają tracić zdrowy rozsądek. W głowach mają wówczas jedną myśl: - sprowadzić nowego zawodnika. Nie ważne czy będzie to transfer definitywny czy wypożyczenie. Nie ważne czy dany zawodnik przyda się klubowi, czy sprawdzi się w danej lidze. Ważne aby mieć kogoś nowego. Ta menedżerska paranoja przekłada się potem na przedziwne transfery. Kibic, który kładzie się spać 31 sierpnia, 1 września budzi się i nie może uwierzyć w to, co czyta, słucha, ogląda. Dowiaduje się bowiem, że jego ukochana drużyna ma kilku nowych kopaczy! Często takich o których istnieniu nie miał pojęcia. Trener przychodząc na trening, nagle spostrzega, że niektórych twarzy nie poznaje. Zaczyna myśleć, że dopada go alzheimer albo schizofrenia. A to tylko mały prezent o właścicieli klubu...
Dziwne jest to, że przez dwa miesiące okienka transferowego duża część klubów nie dokonuje prawie żadnych transferów. Budzi się dopiero 31 sierpnia i kupuje jak leci. Za mniejszą cenę nabywa więcej, ale często słabszej jakości.
Śmiać mi się chce, gdy Stoke City "za pięć dwunasta" ściąga aż trzech piłkarzy. Do drużyny "Garncarzy" dołączyli wczoraj: Eijdur Gudjohnsen z Monaco, Jermaine Pennant z Realu Saragossa i Marc Wilson z Portsmouth. Podobnie postąpili menedżerowie Birmingham sprowadzając: Aleksandra Hleba z FC Barcelona, Martina Jiranka ze Spartaka Moskwa oraz Jeana Beausejoura z Ameriki. Nie przeczę, że wymieniona szóstka grać w piłkę potrafi, ale minie dobre kilka tygodni zanim to pokażą.
Dziwnie na rynku transferowym zachowuje się ostatnio Juventus Turyn. Właściciele "Starej Damy" przebąkują coś o mistrzostwie, ale patrząc na pozyskanych piłkarzy zakładają chyba długookresową perspektywę. Wczoraj również zaszaleli ściągając Leandro Rinaudiego z Napoli, Armanda Traore z Arsenalu Londyn i Frederika Sorensena z duńskiego Lyngby. Oddali Jonathana Zebinę do Brescii i Mauro Camoranesiego do VfB Stuttgart. Wcześniej pozbyli się Sebastiana Giovinco, Fabio Cannavaro, Davida Trezegueta i Diego. Wychodzi więc na to, że bardziej się osłabili, niż wzmocnili. Choć twierdzą inaczej. Problem w tym, że na inaugurację Serie A przegrali z Bari!
Dziwi też ruch Liverpoolu, którego nowym piłkarzem został Paul Konchesky, niedawny podopieczny Roya Hodgsona w Fulham. 29-latek nigdy zbytnio się nie wyróżniał, a teraz dzięki znajomości z trenerem zagra w wielkim Liverpoolu. Tottenham z kolei chciał sprowadzić napastnika, a dostał pomocnika. Rafael van der Vaart szans na grę w Realu nie miał prawie żadnych. Ale czy w drużynie "Kogutów" będzie ich znacznie więcej? Trener Harry Redknapp dysponuje pokaźną liczbę świetnych pomocników: Jermaine Jenas, Luka Modrić, Giovanni dos Santos, Aaron Lennon, Jamie O'Hara, Wilson Palacios, Niko Kranjcar, Tom Huddlestone, David Bentley czy Sandro, a ostatnio także przekwalifikowany z lewego obrońcy Gareth Bale. Sądzę, że dla Holendra lepiej byłoby, gdyby jednak nie udało się na czas załatwić formalności na linii Londyn - Madryt. Premier League to bowiem liga nie dla niego, a w Tottenhamie konkurencja również jest bardzo silna, choć oczywiście słabsza niż w Realu.
Zakupy last minute to często wielkie niewypały. Choć z marketingowego punktu widzenia są efektem kunsztu menadżerów, to ich sportowa wartość niekiedy jest bardzo niska. Kto więc na tym zyskuje? Agenci piłkarzy i... pośrednio też fani, którzy obok goli i zwycięstw swoich drużyn, najbardziej kochają transfery...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz