Koniec świata! Francja przegrała u siebie z Białorusią. Kibicom "Trójkolorowych" wydawało się, że większych upokorzeń, niż na ostatnim mundialu, ich reprezentacja doświadczyć już nie może. A jednak. Ekipa pod wodzą Laurenta Blanca ośmieszyła się nawet bardziej, niż skłócony team Raymonda Domenecha w RPA.
Były trener Bordeaux postanowił odmłodzić kadrę. Po części był do tego zmuszony, gdyż francuska federacja zawiesiła Nicolasa Anelkę, Jeremiego Toulalana, Francka Riberego i Patrica Evrę. W efekcie w meczu z Białorusią do boju stanęła taka oto jedenastka: Hugo Lloris - Bacary Sagna, Philippe Mexes, Adil Rami, Gael Clichy - Jeremy Menez, Abou Diaby, Yann M'Vila, Loic Remy, Florent Malouda - Guillaume Hoarau. Zestawienie trzeba przyznać dość eksperymentalne. Niestety eksperyment się nie powiódł, operacja zakończyła się fiaskiem. Pacjent zmarł...
Coś złego dzieje się z francuskim futbolem od mistrzostw świata w Niemczech w 2006 roku. Pamiętny cios głową Zidana stał się symbolem nie tylko końca kariery wielkiego piłkarza, ale także końca świetności francuskiej reprezentacji. Złote pokolenie piłkarzy odeszło na zasłużone emerytury. Następców Zidana, Deschampsa, Petita, Henry'ego (z najlepszych czasów jego ciągle trwającej, choć zbliżającej się do końca kariery), Thurama, Lizarazu czy Blanca, nie widać. Bo czy Yoann Gourcuff, nie tak dawno jeszcze nazywany nowym Zizou, choć w części jest tak dobry jak on. Czy Philippe Mexes choć w małym stopniu przypomina Laurenta Blanca, a Gael Clichy Bixenta Lizarazu? Nie, nie i jeszcze raz nie!!! Nie ma więc co się dziwić, że Francuzi z podkulonymi ogonami wracali z EURO 2008 i mundialu 2010. Do niedawna za uosobienie kłopotów francuskiej piłki uchodził Raymond Domenech. Jego już jednak nie ma, a problemy pozostały.
Laurent Blanc dzięki pracy w Bordeaux zyskał miano trenerskiego Boga. Ekspertom wydawało się, że sięgnięcie po mistrzostwo z przeciętną drużyną nie jest osiągnięciem, ale cudem! Faktem jest, że Blanc skonstruował świetnie działającą maszynę ze średniej jakości części. Przez trzy lata jego pracy, Bordeaux zajęło kolejno drugie, pierwsze i szóste miejsce. Ale właśnie ta niska lokata z ostatniego sezonu daje wiele do myślenia. Bardzo prawdopodobne, że Blancowi do głowy uderzyła sodówka. Uwierzył w to, co czytał w prasie, która codziennie mówiła mu, że jest genialny. Jego ego do niewyobrażalnych rozmiarów napompowała jeszcze propozycja z francuskiej federacji, którą oczywiście przyjął. Obiecał szybką kurację reprezentacji i pewny awans do EURO 2012. Zaczął w fatalnym stylu od porażek z Norwegią (w meczu towarzyskim) i Białorusią. Prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym, jak zaczynają, ale jak kończą... Problem w tym, że koniec może być jeszcze boleśniejszy od początku...
P.S. Blanca na pewno świetnie rozumie Carlos Queiroz. Portugalia pod jego wodzą ośmieszyła się wczoraj, remisując u siebie z Cyprem w dość nieoczekiwanym stosunku 4:4.
Spokojnie! Jak to mawiają polscy piłkarze - drużyna jest dopiero w budowie :P W Bordeaux Blanc pokazał, że lubi stawiać na młodych i te pierwsze mecze reprezentacji miały mu pomóc wyłowić największe talenty francuskiego futbolu. Zadanie przed byłym kapitanem Trójkolorowych bardzo trudne, bo po mundialowym kryzysie trzeba zbudować drużynę praktycznie od zera...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sprawdzą się moje słowa i już niedługo Francuzi zaczną wygrywać :) Allez les Bleus! :)
TomBer