niedziela, 8 sierpnia 2010

Nowe, piękne 3/4 stadionu

- Najważniejsze wydarzenie w historii klubu - tak nazwała otwarcie nowego stadionu Legii jedna z gazet. Oprócz przesady nie byłoby w tym stwierdzeniu nic nadzwyczajnego. Przecież budowa nowego obiektu to wszak całkiem ważna rzecz dla klubu. Problem w tym, że o nowym stadionie na razie mowy być nie może. Mamy bowiem jedynie 3 z 4 trybun. Najważniejsza z nich, zachodnia jest jak na razie w budowie. Co gorsze, na otwarcie tego wciąż budowanego stadionu zaprasza się Arsenal Londyn. Polska jest chyba jedynym krajem na świecie, gdzie otwiera się ciągle budowany stadion. Ale to już taka polska przypadłość. U nas otwiera się 5-kilometrowy odcinek autostrady, która w domyśle ma mieć kilkaset kilometrów. W naszym pięknym kraju przecięciem wstęgi otwiera się park, w którym nie posadzono jeszcze żadnego drzewa, a ławki są dopiero montowane. Między Bałtykiem a Tatrami potrafią nawet świętować jedno historyczne wydarzenie w dwóch różnych miejscach i... dniach. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, by otwierać 3/4 stadionu. A gdy dobuduje się ostatnią trybunę, będzie można stadion otworzyć jeszcze raz. A co nie wolno?

Jak to z reguły bywa, na otwarcie stadionu rozgrywa się mecz. W Warszawie pojawił się więc wielki Arsenal. Szczerze powiedziawszy myślałem, że będzie to kolejny nudny sparing, ale to co zobaczyłem przeszło moje największe oczekiwania. Wynik 6:5 dla "Kanonierów" mówi sam za siebie. Podopiecznym Arsene'a Wengera powinno być trochę wstyd, że z drużyną pokroju Legii stracili aż 5 goli. Legionistom z kolei mocno we znaki dali się bramkarze i to właśni. Marijan Antolović puszczał wszystko co leciało w kierunku bramki, a jego zmiennik Kostiantyn Machnowski godnie go w tym naśladował. Z nowych nabytków Legionistów błysnął jedynie Ivica Vrdoljak, który jednak po 25 minutach z powodu urazu opuścił boisko. Zawiódł i to bardzo Bruno Mezenga, który był dziwnie ospały i wyglądał jakby był po hucznej imprezie. Trochę bez wyrazu zaprezentowali się Srdja Kneżević i Manu. Słabą kondycją niemile zaskoczył Alejandro Cabral, który mimo pięknego gola, na kolana wcale nie rzucił. Bohaterem meczu był za to Artur Jędrzejczyk, który grając na prawej stronie obrony ustrzelił hattricka. W Arsenalu zawiódł Łukasz Fabiański. "Fabian" po raz kolejny nie poradził sobie z dośrodkowaniem z rzutu rożnego i minął się z piłką. Dużo lepiej między słupkami prezentował się Wojtek Szczęsny. Patrząc na jego grę widać z jakiej rodziny się wywodzi. Szczęsny zasługuje więc na miejsce w bramce dużo bardziej niż faworyzowany przez Wengera Fabiański. Arsenal za tydzień zaczyna ligę i z taką defensywą bardzo trudno będzie mu powtórzyć ubiegłoroczne trzecie miejsce. Co prawda okno transferowe ciągle trwa, ale Wenger twierdzi, że żadnych zakupów już nie dokona. A powinien, gdyż blok defensywny jest nie dość że dziurawy, to jeszcze bardzo nieliczny, co w Premier League oznacza poważne kłopoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz