piątek, 24 grudnia 2010

Tłumacz dla Smudy, kurs angielskiego dla Laty, czyli piłkarskie prezenty 2010

W Polsce święty Mikołaj prezenty przynosi w wigilię. Z pewnością podarki dostaną też ludzie związani z polską piłką nożną. Za rok 2010 więcej zasługuje na rózgi niż drogie prezenty, ale w ten wyjątkowy dzień każdemu coś miłego się należy.

Selekcjonerowi reprezentacji Polski święty Mikołaj powinien przynieść... elektronicznego tłumacza. Jak tak dalej pójdzie, to w naszej kadrze będą grali piłkarze mówiący po francusku, niemiecku i hiszpańsku. Jakoś przecież trzeba się z nimi dogadać, a język futbolu, choć uniwersalny, nie gwarantuje pełnego porozumienia. Takie urządzenie "Franzowi" przyda się na pewno.

Grzegorz Lato pod choinką mógłby znaleźć wykupiony kurs języka angielskiego. Choć prezes PZPN zapewnia, że angielski jest mu znany, ale o tym, jak jest faktycznie, przekonaliśmy się podczas jego występu w trakcie posiedzenia UEFA na portugalskiej Maderze. Do dziś nie wiadomo, kto kryje się pod tajemniczym "my friend", bo na pewno nie Hrihorij Surkis...

Z wyborem prezentu dla sędziego Sebastiana Jarzębaka problemu nie ma żadnego. Zegarek z dokładnym stoperem, w którym minuta faktycznie ma 60 sekund, będzie dla arbitra z Bytomia jak znalazł. Dzięki takiemu czasomierzowi jego kariera będzie się rozwijała, że ho, ho. Bo narazie jest znany jako szalony sędzia, który mecz kończy w 80. minucie!

Czapki, szaliki, rękawiczki i ciepłe kalesonki to najlepsze prezenty dla graczy poznańskiego Lecha. Kto wie bowiem, czy w starciu ze Sportingiem Bragą w 1/16 finału Ligi Europy w lutym nie przyjdzie grać przy podobnych temperaturach, jak w starciu z Juventusem. Jeśli zaś będzie cieplej, lechici mogą przekazać prezenty swoim kolegom piłkarzom zza wschodniej granicy. W Moskwie, Mińsku czy Borysowie w lutym na pewno będzie zimno...

Maciejowi Skorży najlepiej podarować tzw. prezent apteczny (przynajmniej taka nazwa pojawia się w jednej z reklam telewizyjnych). Butelka "Doppelhertz" i herbatki z melisy wspomogą serce i nadwyrężone nerwy trenera Legii, który w rundzie jesiennej Ekstraklasy nadenerwował się najwięcej z polskich ligowców.

Patryk Małecki powinien ucieszyć się z kursu skutecznej komunikacji z dodatkowymi zajęciami z savoir-vivre'u. O tym, jakie jest jego ulubione słowo, wie już każdy kibic polskiej piłki kopanej. Dla podpowiedzi dodam, że wyraz ten zaczyna się na k, ma pięć liter i kończy się na a, w niektórych językach oznacza zwyczajny zakręt. Po takim kursie Małecki być może stałby się bardziej kulturalny, co byłoby z pożytkiem zarówno dla samego zawodnika, jego rywali, a także kibiców i widzów przed telewizorami, którym aż uszy więdną, słuchając pomocnika Wisły Kraków.

Michał Żewłakow, który nieuchronnie zbliża się do końca swojej kariery piłkarskiej, ucieszyłby się z zestawu kibica... Chicago Bulls. Koszulkę co prawda już ma, ale nieaktualną, więc nowy trykot "Byków" się przyda. Do tego czapeczka, no i oczywiście piłka do kosza. Marcin Gortat po znajomości na pewno coś załatwi.

Wszystkim pozostałym, trenerom, piłkarzom, sędziom, prezesom, wiceprezesom, pomocnikom prezesa, asystentom prezesa i wszystkim kibicom życzę, by w te święta zapomnieli o polskiej piłce, włączyli Canal + i zobaczyli, jak gra się w Anglii, która jak co roku w święta nie odpoczywa. Albo nie, niech piłkarze Lecha o piłce nie zapominają. Ostatnio grają bowiem zupełnie nie jak polska drużyna, więc im święta mogą tylko zaszkodzić...

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

2 komentarze:

  1. Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co by nie było widać, że język angielski się przydaje w życiu. W takiej sytuacji wiem dokładnie, że również moje dzieci będą się go uczyły. Po zapoznaniu się z wpisem https://kreatywnadzungla.pl/2020/11/jak-zaczac-uczyc-dziecko-jezyka-angielskiego.html wiem jak mają one zacząć naukę angielskiego.

    OdpowiedzUsuń