niedziela, 6 listopada 2011

Inwazja "Srok"

Jeszcze w sierpniu większość ekspertów na Wyspach przewidywała, że w tym sezonie Newcastle United czeka zacięta walka o utrzymanie w lidze. Nie było bowiem żadnych powodów, by twierdzić inaczej. Klub lekką ręką pozbył się czołowych graczy z Kevinem Nolanem, Jose Enrique i Joeyem Bartonem na czele. Dwóch ostatnich opuściło drużynę w niezbyt miłych okolicznościach - tak naprawdę zostali do odejścia zmuszeni, co było karą za krytykę polityki transferowej właściciela klubu Mike'a Ashleya. W klubie z St James' Park nie działo się więc najlepiej. Kibice obawiali się, że sezon 2011/12 może przypominać rozgrywki sprzed trzech lat, kiedy to Newcastle zajęło 18. miejsce i spadło do pierwszej ligi. Na szczęście ich przewidywania na razie się nie potwierdzają. Wręcz przeciwnie, drużyna zaskakuje dobrą grą i po 11 kolejkach jest na 3. miejscu z 25 punktami na koncie (to więcej niż połowa dorobku punktowego "Srok" z poprzedniego sezonu, kiedy to w 38 meczach uzbierało 46 oczek). Co więcej, Newcastle to jedyna oprócz genialnego Manchesteru City niepokonana dotąd drużyna Premiership.

Powodów tego stanu rzeczy jest kilka. Pierwszy i najważniejszy to Alan Pardew. Szkoleniowiec ten przejął drużynę w grudniu 2010 roku, zastępując Chrisa Hughtona. Zespół był wtedy rozbity. Piłkarze kłócili się na treningach, dochodziło nawet do bójek. Pardew, którego największym sukcesem trenerskim jest jak na razie srebrny medal Pucharu Anglii z West Hamem w 2006 roku, szybko zjednoczył drużynę, a ta dość spokojnie utrzymała się w Premier League. Prawdziwe efekty jego pracy widoczne są jednak dopiero w tym sezonie. Zespół imponuje zwłaszcza żelazną defensywą. W 11 ligowych potyczkach "Sroki" straciły zaledwie 8 goli, najmniej w całej lidze. Obrona w składzie Ryan Taylor, Steven Taylor, Fabrizio Coloccini i Danny Simpson, wspierana przez solidnego golkipera Tim Krula, spisuje się do tej pory fantastycznie. Napastnicy nie grają już jednak tak skutecznie, ale 17 goli w 11 spotkaniach nie jest powodem do wstydu. Warto wspomnieć, że aż 8 bramek zdobył Demba Ba, dotychczas niedoceniany na angielskich boiskach.

Drugim powodem dobrej gry "Srok" w tym sezonie jest paradoksalnie odejście do Queens Park Rangers Joeya Bartona. Znany ze swojego niepokornego charakteru i niewyparzonego języka piłkarz nie sprzyjał budowaniu dobrej atmosfery w drużynie. Wszyscy musieli "grać" pod jego dyktando, a jeśli ktoś miał swoje zdanie, Barton potrafił skoczyć mu do gardła z byle powodu. Z takim rozrabiaką w kadrze nie dało się zbudować prawdziwej drużyny.

Przemyślane transfery to kolejna cegiełka, która pozwoliła zbudować z Newcastle tak solidny zespół. Wbrew temu, co mówili Jose Enrique i Joey Barton, drużyna solidnie się wzmocniła. Mam tu na myśli zwłaszcza pozyskanie Yohana Cabaye'a z Lille oraz Gabriela Obertana z Manchesteru United. Pierwszy od razu stał się liderem środkowej linii, bez kłopotu zastępując Bartona. Drugi z kolei, mimo że na razie goli nie strzela, robi tyle zamieszania w liniach obronnych rywali, że ułatwia ich zdobywanie kolegom. Wymieniona dwójka plus niezawodni Cheik Tioté i Jonas Gutiérrez oraz wspomniani wyżej obrońcy sprawiają, że drużyna Pardew wydaje się nie mieć słabych punktów.

Pozostaje więc jedno pytanie - na ile tak naprawdę stać Newcastle? Czy drużyna Pardew nawiąże do sukcesu zespołu sir Bobby'ego Robsona, który w sezonie 2002/2003 zajął 3. miejsce, czy raczej wkrótce zacznie osuwać się w tabeli i rozgrywki zakończy w środkowej części tabeli? Czy będzie raczej takim drugim Hoffenheim, które w sezonie 2008/09 po rundzie jesiennej Bundesligi było liderem, by na finiszu ligi zająć "tylko" siódme miejsce, czy może raczej następnym Evertonem albo Tottenhamem Hotspur, którym odpowiednio w sezonach 2004/2005 i 2009/2010 udało się wedrzeć do czołowej czwórki Premier League? Naprawdę trudno jest wyrokować, prawdziwe wyzwania dopiero przed Newcastle. W trzech następnych spotkaniach Premiership podopieczni Alana Pardew zmierzą się kolejno z Manchesterem City, Manchesterem United i Chelsea Londyn. Jeśli po tych meczach Newcastle nie wypadnie z czołówki ligi, jego kibice śmiało będą mogli powiedzieć, że na Wyspy nastąpiła prawdziwa inwazja "Srok".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz