niedziela, 20 listopada 2011

Zmierzch Hiddinka

Kariera trenerska Guusa Hiddinka jest na zakręcie. Holenderski szkoleniowiec 16 listopada stracił pracę selekcjonera reprezentacji Turcji, której nie wprowadził do EURO 2012. To druga tak poważna wpadka Hiddinka z rzędu. Dwa lata temu kadra Rosji pod jego wodzą nie dała rady zakwalifikować się na mundial do RPA. W obu przypadkach prowadzone przez niego drużyny przegrały w barażach - Turcja z Chorwacją, a Rosja ze Słowenią. Uważany dotąd za trenerskiego maga Holender stracił więc opinię szkoleniowego geniusza.

Problemy zaczęły się już po EURO 2008, podczas którego prowadzona przez niego reprezentacja Rosji grała koncertowo i doszła aż do półfinału, ulegając w nim rewelacyjnej Hiszpanii. Kibice i eksperci od Kamczatki po Sydney zachwycali się "Sborną". Piłkarze zza naszej wschodniej granicy szybko uwierzyli, że są genialni i podczas eliminacji do MŚ w RPA grali już słabiej. W grupie czwartej dwukrotnie ulegli Niemcom, co w Rosji uznano wręcz za zniewagę, i w efekcie skończyli eliminacje na drugim miejscu. Oczekiwano jednak, że w barażach Rosjanie zdmuchną Słoweńców i łatwo awansują na mundial. Tymczasem dumnych graczy Hiddinka spotkało przykre rozczarowanie. Po wygranej 2:1 u siebie, na wyjeździe przegrali 0:1 i do RPA pojechali Słoweńcy. Hiddink żegnał się więc z rosyjską ziemią w niesławie. Niepowodzenia miał powetować sobie w Turcji, której selekcjonerem został oficjalnie 1 sierpnia 2010 roku.

Nad Bosforem również nie szło mu jednak najlepiej. Czasy, w których czego się dotknął, zamieniał w złoto, zaczynały być tylko wspomnieniem. Ponownie dwukrotnie jego drużynę upokorzyli Niemcy. Dodatkowo Turcy przegrali także z Azerbejdżanem. Mimo że kibice wyraźnie dawali do zrozumienia, że za Hiddinkiem nie przepadają, władze tamtejszej federacji broniły trenera. Okazało się jednak, że był to błąd. Nie dość, że Turcja pod wodzą Hiddinka dopiero w ostatnim meczu eliminacji zapewniła sobie udział w barażach, to jeszcze w tych barażach została zmieciona przez Chorwatów. Takiej zniewagi włodarze tureckiego związku piłki nożnej znieść nie mogli i Hiddinka wyrzucili, oficjalnie informując, że umowa została rozwiązana za porozumieniem stron. W efekcie Holender pozostał bez pracy.

Mimo że wyniki za nim ostatnio nie przemawiają, z szybkim znalezieniem nowego zajęcia nie powinien mieć kłopotów. Według mnie, dla dobra własnej kariery, powinien jednak od piłki odpocząć. Wrócić do rodzinnego Varsseweldu i w spokoju przemyśleć to, co przez ostatnie lata się wydarzyło. Przeanalizować przyczyny porażek i wyciągnąć wnioski, by znów wrócić na szczyt. Hiddink bowiem nie przestał nagle być dobrym trenerem. Po prostu opinia cudotwórcy i jemu zawróciła w głowie. W efekcie zamiast ciężko pracować, sądził, iż zauroczeni jego sławą piłkarze będą grali dobrze tylko z tego powodu, że on jest na ławce. To przez grzech pychy spadł on z trenerskiego piedestału.

Co z tego jednak, jeśli już w kolejce chętnych na jego zatrudnienie ustawiają się prezesi klubów i narodowych federacji. Mówi się o Chelsea, która pod wodzą Andre Villasa-Boasa nie gra najlepiej, oraz o bajecznie bogatej Anżi Machaczkała, której szefowie są w stanie zapłacić każdą żądaną przez trenera czy piłkarza kwotę. Chętnie Hiddinka widzieliby też w Interze Mediolan. Po EURO 2012 może się też odezwać do niego szef którejś z federacji. Nie zdziwiłbym się, gdyby i Grzegorz Lato do niego zadzwonił. Jednak czy Hiddink jest w stanie czekać na propozycję aż do lata? Nie sądzę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz