niedziela, 10 czerwca 2012

Zakłócić ciszę w Hyattcie

W nocy z soboty na niedzielę przejeżdżałem obok hotelu Hyatt, który jest bazą polskiej reprezentacji podczas Euro 2012. Z trudem powstrzymałem się przed wparowaniem do środka, odnalezieniem pokoju Franciszka Smudy, wyciągnięciu go z łóżka i zadaniem mu kilku pytań, które od piątkowego meczu z Grecją nurtują mnie i wielu polskich kibiców.

Trenerze, dlaczego stchórzyłeś i meczu z Grecją wygrać nie chciałeś? Co kierowało tobą przy podjęciu decyzji o niedokonywaniu zmian? Czemu widząc wydarzenia na boisku w drugiej połowie, nie dałeś swoim piłkarzom nowej dawki tlenu w postaci któregoś z rezerwowych? Dlaczego uparcie trzymałeś na boisku Sebastiana Boenischa, choć widziałeś, że wszystkie groźne akcje Grecy przeprowadzają lewą stroną boiska? W końcu, dlaczego na najważniejszy od 20 lat mecz dla polskiej piłki nie założyłeś garnituru, jak przystało na poważnego i kulturalnego człowieka? Tłumaczenia o tym, że będąc w dresie, lepiej czujesz atmosferę meczu, są nonsensem, gdyż ty atmosfery meczu nie czujesz w ogóle, co udowodniłeś w piątek. Strój nie gra tuż żadnej roli.

Strasznie się na tobie zawiodłem. Myślałem, że jesteś twardym i odważnym facetem, który zawsze walczy o zwycięstwo. Po raz kolejny okazało się jednak, że między tym, co mówisz, a tym, co robisz, jest tak wielka różnica jak między wypchanym łosiem a łosiem prawdziwym. Rozumiem, że każdy trener, ty także, ma swoją wizję prowadzenia drużyny. Podejmuje decyzje, które innym wydają się kontrowersyjne. Ok, ale większość szkoleniowców potrafi swoje wybory obronić. A ty? Na konferencji prasowej po meczu powiedziałeś, że czerwona kartka dla Wojciecha Szczęsnego pokrzyżowała ci plany związane ze zmianami, gdyż zamierzałeś wpuścić Pawła Brożka. Brożka? Pytam się: za kogo? Twierdziłeś, że dokonując zmian w sytuacji, gdy drużyna grała w dziesiątkę, można rozregulować dobrze działający mechanizm. Zgoda, ale przecież reprezentacja w drugiej połowie grała tragicznie, więc co można było jeszcze popsuć?

Mam nadzieję, że we wtorek się poprawisz. Daję ci drugą, ostatnią szansę. Proszę, pomódl się też o to, by Rosjanie mieli gorszy dzień. Jeśli zagrają bowiem tak jak przez większą część meczu z Rosją, a my jak w drugiej połowie z Grecją, to wynik jest łatwy do przewidzenia - wygra "Sborna", i to wysoko.

Tak mniej więcej wyglądałaby moja pełna kibicowskiego żalu rozmowa z trenerem Smudą. Właściwie nie rozmowa, ale monolog, gdyż jakoś nie chce mi się wierzyć, że na postawione pytania doczekałbym się odpowiedzi. Więc chyba dobrze, że się powstrzymałem i nie zakłóciłem ciszy nocnej w hotelu Hyatt. Swoich wątpliwości bym nie rozwiał, a przysporzyłbym sobie jedynie kłopotów. Choć z drugiej strony, może byłoby warto, przynajmniej wyładowałbym swoją frustrację, przy okazji wykazując się nie lada odwagą, której Smudzie w meczu z Grecją zabrakło. Ostatecznie w nocy z soboty na niedzielę zabrakło jej także i mi, ale ja selekcjonerem przecież nie jestem. Na razie... ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz