niedziela, 16 września 2012

Smutny Real. Potrzebny psycholog!

Sobota, 15 września. Szatnia gości na stadionie Ramon Sanchez Pizjuan w Sewilli. Piłkarze Realu Madryt siedzą ze wzrokiem wbitym w podłogę. Nikt się nie odzywa. Cristiano Ronaldo jest smutny. Smutni są jego koledzy. Tylko Jose Mourinho nie jest przygnębiony - jest wściekły. Po przegranym 0:1 spotkaniu z Sevillą stwierdził, że nie ma drużyny, a w przerwie chciał wymienić siedmiu graczy. Już dawno Mou nie wypowiadał się tak ostro o trenowanych przez siebie piłkarzach. Prasa w Madrycie ogłosiła w Realu "stan alarmowy". Faktycznie, tak słabo "Królewscy" nie grali już dawno. Kibice i dziennikarze nerwowo szukają odpowiedzi na pytanie: co się dzieje?.

Spokój w drużynie zburzyło już wyznanie Cristiano Ronaldo, który stwierdził, że nie czuje się w stolicy Hiszpanii szczęśliwy. O co chodziło, nie wiadomo (a jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to raczej chodzi o kasę). Około 70. minuty meczu z Sevillą realizatorzy transmisji zrobili zbliżenia na twarze graczy Realu. Co można było z nich wyczytać? Rezygnację, zniechęcenie, niemoc, brak wiary w sukces, apatię, znudzenie. Można by tak długo wymieniać. Reasumując, żadnych pozytywnych emocji. Pepe, Ronaldo, Gonzalo Higuain bardziej przypominali reprezentantów Polski podczas Euro niż siebie z poprzedniego sezonu. 

Do takiego stanu mogła ich doprowadzić głupia, według mnie, polityka transferowa. Wydano mnóstwo kasy na Lukę Modricia, wypożyczono też Michaela Essiena. W efekcie Real ma mnóstwo środkowych pomocników, brakuje jednak graczy stricte ofensywnych. Ronaldo nawet nie ma zmiennika. W ataku są tylko Higuain i Karim Benzema. W każdym czołowych klubie dobrych snajperów jest co najmniej trzech. W obronie też nie jest lepiej. Taki Alvaro Arbeloa na treningach może się lenić, bo i tak nie ma zastępcy. W drużynie rywalizacja o miejsce w pierwszej jedenastce toczy się tak naprawdę na trzech pozycjach: lewego obrońcy (Marcelo kontra Fabio Coentrao), środkowych cofniętych pomocników (Sami Khedira i Xabi Alonso kontra Luka Modrić i Michael Essien) oraz napastnika (Higuain kontra Benzema). Wychodzi więc na to, że aż siedmiu graczy jest pewnych występu od pierwszej minuty. W takim razie, po co mają się napinać na Granadę, Sevillę czy Valencię. Na Barcę się jeszcze zmobilizują, ale na innych? 

O kryzysie formy nie może być mowy. W rewanżowym meczu o Superpuchar Hiszpanii Real zdominował Barcę i grał świetnie. W kolejnych spotkaniach również miał dobre momenty. Gdy piłkarze zaczynali biegać, maszynka zaczynała funkcjonować. Problem leży więc w głowach.

Być może słaba postawa Realu na początku ligi wynika ze zmiany priorytetów na ten sezon. Teraz liczy się tylko Champions League. Gdy Real ją wygrywał, rozgrywki Primera Division kończył na niższych lokatach. W 1998 roku - czwarte miejsce, 2000 - piąte, a w 2002 - trzecie. Trzeba jednak przyznać, że to strategia bardzo ryzykowna. 

Problemem nie jest ośmiopunktowa strata do Barcelony - tę można odrobić. Problemem jest - jak to stwierdził Mourinho - brak drużyny. Real jest w tej chwili zlepkiem gwiazd. Największa z nich, Ronaldo, zamiast zasuwać na boisku, włóczy się po nim. Na jego twarzy faktycznie maluje się smutek. Na ile jest prawdziwy, a na ile zagrany, nie wiem. Mam nadzieję, że wkrótce mu przejdzie i znów zacznie grać jak w poprzednim sezonie. Liga w której Barca będzie dominować od początku do końca, a Lionel Messi zapewni sobie tytuł króla strzelców już po kilkunastu kolejkach, będzie bowiem nudna jak flaki z olejem. A przecież Primera Division do najbardziej emocjonujących i tak nie należy. 

Ronaldo powinien zgłosić się do psychologa. Może on pomoże mu zwalczyć smutek. Portugalczyk twierdzi, iż nie powodują go pieniądze. Sprawa jest więc poważniejsza. Real zniósłby jednego przygnębionego gracza. Kłopot w tym, że jego chandra przeniosła się na innych, czego efektem jest najgorszy start "Królewskich" w lidze od dekady. Dobry psycholog przydałby się więc nie tylko CR 7. Jego koledzy też go potrzebują!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz