poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Szara eminencja z Goodison Park

Autor: Erik Drost,
źródło: wikipedia.org
Choć mówi się o nim mniej niż o Romelu Lukaku czy Leightonie Bainesie, to jest równie ważny. Everton bez niego przypomina samolot lecący tylko na jednym silniku. W reprezentacji Belgii jeszcze nie odgrywa kluczowej roli. Jego czas ma dopiero nadejść, być może już podczas mundialu w Brazylii. Kevin Mirallas nie należy do piłkarzy efektownych. W jego grze trudno zakochać się od pierwszego wejrzenia. Jest jednak jednym z najbardziej pożytecznych graczy, jacy biegają po boiskach całego świata.

Zmiana mentalności

Everton to piąty klub w jego karierze. Zaczynał w Standardzie Liege. Potem były OSC Lille, AS Saint-Étienne, Olympiacos Pireus i od 19 sierpnia 2012 roku The Toffees. Na Goodison Park trafił jako klasyczna dziewiątka. W końcu kilka miesięcy wcześniej został królem strzelców greckiej ekstraklasy. David Moyes, a teraz Roberto Martinez, wolał go jednak ustawiać na prawym skrzydle. Na tej pozycji jest bowiem bardziej pożyteczny dla drużyny. W barwach The Toffees zadebiutował 28 sierpnia 2012 roku w wygranym 3:1 meczu PL z Aston Villą. Pierwszą bramkę strzelił 22 września w starciu ze Swansea, a Everton pokonał Łabędzie 3:0.

Mirallas jest piłkarzem, którego Anglicy określają mianem box-to-box. W jednej akcji szturmuje bowiem bramkę rywala, by za chwilę walczyć z napastnikiem rywala na połowie swojej drużyny. Jego wydolność jest niesamowita. We współczesnym futbolu gracz formacji ofensywnej musi angażować się w zadania defensywne. Niektórym trzeba jednak ciągle o tym przypominać. Mirallas nie należy do tej grupy. Belg, gdyby mógł, biegałby wszędzie tam, gdzie jest piłka.

To wielka zmiana w jego grze. Jeszcze będąc graczem Olympiakosu, ale i w niektórych meczach za czasów Davida Moyesa w Evertonie, zdarzało mu się bowiem obijać. - Matka mówiła mi, że mam umiejętności, ale czasem moje podejście nie jest najlepsze. Grałem jeden mecz dobrze, a dwa kolejne słabiej - mówił w wywiadzie dla "Daily Mail". - Teraz to się zmieniło. Mogę grać na wysokim poziomie w każdym spotkaniu. Mirallas przyznaje, że do jego mentalnej metamorfozy przyczyniły się dwie osoby - ojciec oraz trener Roberto Martinez. Belg przy każdej okazji podkreśla, jak dobrze współpracuje mu się z hiszpańskim trenerem. - Jego filozofia futbolu bardzo mi pasuje. Rozmawia ze mną każdego dnia, co zwiększa moją pewność siebie i sprawia, że gram lepiej.

Pragmatyk minimalista

W tym sezonie w barwach Evertonu zagrał 37 meczów (stan na 26 kwietnia). Na boisku spędził 2585 minut. Strzelił osiem goli i zanotował dziesięć asyst. W Premier League w 32 spotkaniach oddał 81 strzałów, w tym 30% zza pola karnego. Co ciekawe, z pomocników tylko Philippe Coutinho z Liverpoolu uderzał na bramkę rywali częściej - 87-krotnie. Brazylijczyk był jednak mniej dokładny. Jego wskaźnik celności to tylko 37%, zaś Mirallasa - 49 %.

Belg wykonał też 711 podań (w tym 597 celnych, 84%). W Evertonie z graczy ofensywnych dokładniej posyłali piłki jedynie Leon Osman (87%) i James McCarthy (85%). Ciekawe jest to, że Mirallas podaje stosunkowo rzadko. Dla porównania taki Eden Hazard robił to 1192 razy, David Silva 1481, a Santi Cazorla 1554. Jeśli w przypadku Hiszpanów te liczby nie dziwią, City i Arsenal lubią przecież utrzymywać się przy piłce, to już przepaść dzieląca Mirallasa i Hazarda jest trochę zaskakująca, nawet biorąc pod uwagę inną charakterystykę umiejętności obu graczy. Nawet taki Willian ma pod tym względem lepsze statystyki. Brazylijczyk podawał dokładnie 770 razy, choć wystąpił w zaledwie 23 meczach. Mirallas na boisko wybiegał zaś w 32 meczach. Wychodzi więc na to, że Belg na darmo piłki nie dotyka. Taki boiskowy minimalista.

Spec od kluczowych podań

O roli, jaką pełni w drużynie Roberto Martineza, najlepiej świadczy statystyka wykreowanych szans bramkowych. Pod tym względem w zespole z Goodison Park nie ma sobie równych. W tym sezonie Premier League wypracował partnerom 61 okazji na gola. Drugi pod tym względem Leighton Baines stworzył ich "tylko" 45. Mirallas jest pod tym względem w czołówce zawodników Premier League, choć przecież nie jest rozgrywającym. Do mistrza Edena Hazarda, który wykreował 87 okazji trochę Belgowi brakuje, ale już taki Samir Nasri (65), Mesut Özil (63) czy Willian (57) są na podobnym poziomie. W rankingu EA Sports Player Performance Index Mirallas zajmuje 18. miejsce z 557 punktami. Z graczy Evertonu wyżej są Romelu Lukaku (695 pkt, 7. miejsce) i Seamus Coleman (612 pkt, 10. miejsce).

Dużo szumu, mało konkretów

Mirallas lubi wracać pod własne pole karne. Robi to dużo częściej niż np. taki Eden Hazard czy David Silva. Nie oznacza to jednak wysokiej skuteczności w defensywie. Mirallas ma średnio 0,7 odbioru na mecz i tylko 0,3 przechwytu. Do tego dość często fauluje i dostaje żółte kartki - obok Bainesa najwięcej w drużynie, sześć). Statystyki Silvy, któremu często zarzuca się, że za mało angażuje się w grę defensywną, to odpowiednio 1,2 i 0,6. Im obu dużo brakuje do mistrza pod tym względem, Williana z Chelsea. Brazylijczyk odbiera średnio prawie dwie piłki na spotkanie i notuje 0,7 przechwytu. Skuteczność w obronie to więc element, nad którym Mirallas musi pracować. Choć często sama jego obecność pod własną bramką zwiększa jakość defensywną zespołu. Everton dysponuje przecież trzecią najskuteczniejszą obroną w Premiership - po Chelsea i Manchesterze City.

W cieniu De Bruyne'a

Everton zapłacił Olympiacosowi za Mirallasa 7,6 mln euro. Po prawie dwóch latach na Goodison Park jego wartość wg transfermarkt.de to już 12 mln euro. Jeśli Belg dalej będzie się tak rozwijał, wkrótce jego cena może się podwoić. Mirallas powinien też zacząć odgrywać ważniejszą rolę w reprezentacji Belgii. W kadrze Czerwonych Diabłów po raz pierwszy wystąpił 22 sierpnia 2007 roku w meczu z Serbią. Miał wówczas 19 lat. Belgowie wygrali 3:2, a on strzelił pięknego gola z dystansu. Do tej pory w narodowych barwach zagrał 43 razy i zdobył 9 bramek. Z reguły jest jednak rezerwowym. Marc Wilmots bardziej ceni bowiem Kevina de Bruyne'a. Dziwne, zważając na poziom gry obu piłkarzy. O wyższej formie Mirallasa, przynajmniej ostatnio, chyba nie trzeba nikogo przekonywać.

Plusy

strzały z dystansu, stałe fragmenty gry, długie przerzuty (śr. długość crossu 19 metrów), niezły drybling

Słabe strony

pojedynki główkowe, celność podań, skuteczność w defensywie



Altruista aż do przesady

Kevin Mirallas w 2012 roku mógł trafić do Arsenalu. Arsene Wenger ponoć nadal chętnie widziałby go w swojej drużynie. Trzeba przyznać, że Belg przydałby się Kanonierom. W ekipie z Londynu brakuje bowiem piłkarzy silnych, wybieganych, lubiących wracać do defensywy, dobrze strzelających z dystansu. Pytanie tylko, czy Mirallas chciałby przenosić się do Arsenalu? Dziś obie drużyny prezentują bowiem podobny poziom, więc transfer do klubu z Emirates Stadium nie byłby dla niego wielkim sportowym awansem.

Belg nie jest typem gracza efektownego, imponującego dryblingami i indywidualnymi akcjami. On nigdy nie będzie błyszczał jak Suarez czy Hazard. Mirallas ma na boisku inne priorytety. Choć każdy piłkarz mówi, że na pierwszym miejscu stawia dobro drużyny, nie zawsze realizuje to na boisku. Belg nie ma z tym problemu. W jego przypadku wahadło wychyla się czasem w drugą stronę - gra za bardzo dla drużyny. W pewnych momentach lepiej byłoby, gdyby częściej myślał o sobie. Strzelałby wówczas więcej goli, w efekcie byłby bardziej ceniony, a Everton miałby więcej punktów. Wszyscy byliby więc bardziej zadowoleni.

Ostatnie miesiące w mieście Beatlesów?

W klubie z Goodison Park nikt nie może powiedzieć na Mirallasa złego słowa. Już dawno bowiem nie było w kadrze kogoś równie pożytecznego. Belg nigdy nie jest tym pierwszym, kimś o kim mówi się najwięcej. Odgrywa jednak kluczową rolę w maszynerii Roberto Martineza. Bez niego Everton nie byłby tak wysoko w tabeli. W sobotnim meczu z Southampton nie zagrał przez kontuzję pachwiny. Efekt - The Toffees przegrali 0:2 i w niczym nie przypominali ekipy, która kilka dni wcześniej rozbiła Manchesteru United. Everton bez Mirallasa będzie musiał radzić sobie do końca sezonu. Wszystko wskazuje na to, że konsekwencje braku Belga będą poważne i czwarte miejsce na mecie sezonu zajmie Arsenal. A to może oznaczać, że w następnym sezonie Mirallasa w Evertonie już nie będzie. Czy szara eminencja z Goodison Park trafi na Emirates? Kibice Kanonierów na pewno nie mają nic przeciwko temu.

4 komentarze:

  1. Hej, wylukałem stronke dzięki której można prawdopodobne określić położenie wszystkich po ich numerze telefonu: http://locater.66.pl/ wystarczy aby poszukiwany telefon był włączony. Mi się udało odnaleźć znajomego i był ostro zdziwiony gdy do niego zadzwoniłem i powiedziałem gdzie jest :D

    OdpowiedzUsuń
  2. wiele nietrafionych wnioskow imo. po pierwsze Mirallas nie jest box to boxem. na tej pozycji to gra w Evertonie np McCarthy. Mirallas to skrzydlowy. de Bruyne to gwiazda czolowego klubu w Bundeslidze, nie wiem dlaczego tak go dyskredytujesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nudny ten artykuł. Dużo suchych i nudnych faktów. Zero nawiązania do przeszłości, gdzie i jak zaczynał. Czytanie tego było troszkę jak lekcja matematyki, tylko liczby i liczby. Mówiąc najprościej - nuda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałem wiele meczów w tym sezonie Evertonu i w każdym Mirallasa biegał jak nakręcony od pola karnego rywali do własnej szesnastki, więc jest Box to Boxem. Co do De Bruyne'a. Nie dyskredytuję go. To dobry zawodnik, ale jednak w Chelsea uznali, że go nie chcą. Pomylili się? Nie sądzę, stąd moja wyższa ocena Mirallasa. Dzięki za komentarz.

    OdpowiedzUsuń