Za nami mecze 1/8. W odróżnieniu od fazy grupowej obyło się bez większych niespodzianek. Obyło się też niestety bez szalonych i porywających spotkań, podczas których ciężko byłoby usiedzieć w fotelu. Choć starcie Niemiec z Anglią momentami było kapitalnym widowiskiem.
Tym co najbardziej utkwiło mi w pamięci z tej fazy rozgrywek, to oczywiście fatalna pomyłka sędziego Jose Larriondy w meczu Niemcy - Anglia, który nie uznał ewidentnego gola Franka Lamparda. Nie wiem, jak można było nie zobaczyć piłki mijającej linię bramkową o dobre pół metra. Być może sędzia asystent cierpi na kurzą ślepotę, albo nie dowidzi na jedno oko, ale w takim razie nie powinien być delegowany na imprezy rangi mistrzostw świata. Drugi raz sędzia (Roberto Rosetti) fatalnie pomylił się w meczu Argentyny z Meksykiem, kiedy to dla odmiany uznał gola Carlosa Teveza, którego absolutnie uznać nie miał prawa. Tu z kolei sędzia liniowy miał kłopoty nie tyle ze wzrokiem, co z definicją spalonego. Widocznie, żeby zostać sędzią na mundialu nie trzeba znać wszystkich przepisów... Ale dosyć o sędziach. Przynajmniej dzięki ich błędom na nowo odżyła dyskusja nad udoskonaleniem systemu sędziowania. Dzięki nim będzie też o czym rozmawiać po zakończeniu mundialu, bo pamiętnych (czytaj porywających, niezapomnianych, wielkich) meczów, jak na razie się nie doczekaliśmy.
Na koniec ponarzekam trochę na Holendrów. Dawniej drużyna "Oranje" słynęła z tego, że gra futbol ofensywny, futbol "na tak" (używając terminologii wymyślonej przez Jerzego Engela). To przecież w tym kraju, w latach 70. narodził się "futbol totalny" czyli taktyka opracowana przez trenera Rinusa Michelsa, którą w skrócie można opisać "wszyscy atakujemy i wszyscy bronimy". Obecna drużyna z "kraju tulipanów" gra zupełnie inaczej. Jacek Jońca, komentujący mecz Holandia - Słowacja dla Telewizji Polskiej, nazwał jej grę "futbolem ekonomicznym". Holendrzy bowiem, na boisku prezentują się tak, jakby ich najważniejszym celem było się nie zmęczyć. Następnym ich zadaniem jest nie stracić bramki, a dopiero na końcu listy priorytetów jest strzelanie goli. Kilka lat temu, gdy selekcjonerem był Marco van Basten, kolejność ta była zupełnie odwrotna. Dla mnie gra Holendrów jest przykładem "futbolu cynicznego", polegającego na wybijaniu z rytmu przeciwnika, na denerwowaniu go różnego rodzaju zaczepkami, na udawaniu fauli i czekaniu na błąd rywala (lub sędziego), przy minimum własnej inwencji i zaangażowania. Wiem, że w piłce liczy się wynik, i w tym akurat Holendrom skuteczności odmówić nie można, gdyż jak dotąd wygrali wszystkie swoje mecze. Mam jednak nadzieję, że w ćwierćfinale Brazylia (również momentami grająca bardzo cynicznie) pokaże dumnym Holendrom, że tak na tym szczeblu rozgrywek grać już nie można. Piszę te słowa z wielkim smutkiem, gdyż dotąd byłem ogromnym fanem reprezentacji Holandii. Ale zmiana stylu gry, której autorem jest Bert van Marwijk, jest dla mnie nie do zaakceptowania. Jeśli tak grająca Holandia zostanie mistrzem świata, będzie to koniec ofensywnego futbolu, czyli tak naprawdę śmierć piłki, którą wszyscy kochamy i dla której spędzamy dłuuuugie godziny przed telewizorami...
Ale czy śmierć futbolu nie nastąpiła na EURO 2004, powiedzmy że agonia. Hiszpanie cztery lata później pokazali, że można wygrywać grając futbol totalny, ale generalnie takiej piłki się już nie gra i to pokazał mundial sprzed czterech lat, czego odzwierciedleniem był triumf Włochów i pokazuje tegoroczny mundial. Po bezbarwnej grupowej fazie miało być tylko lepiej, a jest coraz gorzej, mieliśmy raptem dwa dobre widowiska: Anglia - Niemcy i Argentyna - Meksyk, które jednak zostaną zapamiętane ze względu na kardynalne błędy sędziów. Holandia grała pięknie, jak nigdy, a przegrywała jak zawsze, czyli zupełnie jak Hiszpanie do Euro 2008. Ja nie mam pretensji do Holendrów o taki styl, bo tak niestety teraz grają prawie wszyscy, "futbol ekonomiczny" to dobre określenie. Turniej jest długi i trzeba rozłożyć siły. Jestem przekonany, że w meczu z Brazylią obejrzymy już tę Holandię, którą chcielibyśmy oglądać zawsze, bo że mają lepszych piłkarzy do kreowania akcji ofensywnych niż Brazylijczycy nie mam najmniejszych wątpliwości. Boję się tylko, że to mogą być też szachy dzięki Brazylijczykom, którzy mają solidniejszą defensywę i na pewno nie ruszą z huraganowymi atakami na Holendrów. Póki co z faworytów może się podobać gra jedynie Niemców i Argentyńczyków. Śmiesznie wyglądał wczorajszy mecz Hiszpanów z Portugalią, to nie był pojedynek dwóch wielkich drużyn, to będących w amoku Hiszpanów (z całym szacunkiem dla del Bosque, ale popsuł ten zespół) z będącą w agonii Portugalią, jak zwykle na wielkim turnieju totalnie rozczarował Cristiano Ronaldo, ale to tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Od pewnego czasu przewartościowałem priorytety i tenis stawiam na pierwszym miejscu, a futbol na drugim. Niestety piłka nożna robi się coraz brzydsza i nudniejsza, do tego rozkapryszeni gwiazdorzy nie dają z siebie wszystkiego w reprezentacji.
OdpowiedzUsuń