środa, 16 czerwca 2010

I stało się!

W końcu się doczekałem meczu o którym mógłbym powiedzieć: "widowisko godne Mistrzostw Świata". Szwajcaria dokonała rzeczy niebywałej. Zatrzymała reprezentację Hiszpanii, która ostatni raz przegrała prawie rok temu z USA, podczas Pucharu Konfederacji, rozgrywanego... w RPA. Jak więc widać południowoafrykańska ziemia Hiszpanom nie służy. "Helweci" w dzisiejszym meczu zagrali tak, jak nie zagrali Polacy 8 czerwca w Murcii, kiedy to stracili aż 6 goli. Twarda, na pograniczu faulu gra plus żelazna dyscyplina taktyczna to złoty przepis na "la Roja". Rok temu zastosowali go Amerykanie, a dziś Szwajcarzy. Mecz ten, jak żaden inny na tych mistrzostwach, trzymał w napięciu do samego końca. Hiszpanie dwoili się i troili, ale byli bezradni. Brakowało im też szczęścia, które jednak było przy nich, gdy Eren Derdiyok trafiał w słupek. Dodatkowo Xavi i spółka momentami zachowywali się tak, jakby chcieli wjechać z piłką do bramki. Zamiast zdecydować się na uderzenie, próbowali kolejnych, coraz bardziej wyszukanych i trudniejszych zagrań. Szwajcarzy przeciwstawili im piłkę prostą, ale skuteczną. Na plus drużynie prowadzonej przez Otmara Hitzfelda trzeba zaliczyć także to, że mimo szybkiej straty Philipa Senderosa (który z powodu kontuzji opuścił murawę już w 36. minucie), nie załamała się, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zjednoczyła we wspólnym celu. A pomyśleć, że przed meczem, za szczyt marzeń uznawali bezbramkowy remis...

Na wielkie brawa zasłużyli również Koreańczycy z północy, którzy we wczorajszym meczu napsuli sporo krwi pewnym siebie Brazylijczykom. Aż do 55. minuty nie dali się złamać. Następnie, mimo straty dwóch bramek, nie położyli się na boisku i nie dali sobie wbijać kolejnych goli, tylko sami przeprowadzili piękną akcję, po której Ji Yun Nam pokonał Julio Cesara. Ale i tak najbardziej w pamięci utkwił mi widok jednego z koreańskim piłkarzy, który podczas odgrywania hymnu swojego państwa... płakał jak bóbr. Dla niego występ na mundialu był autentycznie wielkim przeżyciem. I właśnie takie chwile są w mundialach najpiękniejsze.

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że teraz rozpocznie się nam wielkie granie. Ten kto odpuścił mundial do dzisiejszego meczu Hiszpanii ze Szwajcarii wiele nie stracił, choć mecz Chile - Honduras naprawdę mógł się podobać (mi się jakoś bardziej podobał od meczu Anglia - USA i Argentyna - Nigeria, dotychczas najlepszych meczów tych mistrzostw). Trzeba to oddzielić grubą kreską i już koniecznie oglądać to co teraz będzie się działo. A Szwajcarzy pokazali, że Hiszpanie są do ogrania, trzeba tylko grać futbol zbilansowany, zdyscyplinowany. Ale to było coś więcej od tego dawnego wrednego futbolu niemieckiego. Bo na Szwajcarię dało się patrzeć, oni bardzo mądrze się bronili, ale starali się też atakować. Nie padli przed Hiszpanami na kolana prosząc o najniższy wymiar kary. Wykazali się większym cwaniactwem i zasłużenie wygrali. Polacy grali na hura, Smuda wydumał, że z Hiszpanią można grać otwarty futbol i wystawił naszą drużynę na ostrzał. Szwajcarzy pokazali, jak z Hiszpanią trzeba grać. Panie Smuda ucz się pan od Hitzfelda, chciało by się powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń