smutna dla polskich kibiców informacja o zakończeniu kariery przez Jacka Krzynówka. Polak od dłuższego czasu zmagał się z kontuzją kolana, którego ostatecznie nie udało się wyleczyć na tyle, by 34-letni piłkarz wrócił do gry. Krzynówek był jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich piłkarzy. Jedni kpili z jego urody, drudzy ze specyficznego stylu mówienia, inni z kolei koncentrowali się na jego atutach: potężnym uderzeniu z dystansu, oryginalnemu dryblingowi, szybkości czy dobremu wykonywaniu stałych fragmentów gry. "Krzynio" rozegrał w reprezentacji Polski 96 meczów, strzelając 15 goli. Znacznie przyczynił się do awansu naszej kadry do Mistrzostw Świata w Korei i Japonii oraz w Niemczech. W barwach Norymbergi został uznany za najlepszego pomocnika drugiej Bundesligi. Gdy grał w Bayerze Leverkusen, błyszczał w Lidze Mistrzów, a piłkę z siatki po jego strzale musieli wyciągać bramkarze Romy, Realu Madryt czy Liverpoolu ("Krzynio" zmusił też do kapitulacji Jerzego Dudka). Choć trudno w to uwierzyć był wtedy na ustach całej piłkarskiej Europy. W 2003 i 2004 roku tygodnik "Piłka Nożna" uznał go najlepszym polskim piłkarzem.
Przez ostatnie trzy lata coraz częściej nękały go kontuzje. Więcej czasu spędzał więc w gabinetach lekarzy niż na boisku. Nie mogąc normalnie trenować stracił miejsce w pierwszej jedenastce najpierw Wolfsburga, a następnie Hannoveru 96. Przez ostatni rok kontuzjowane kolano jeszcze bardziej dało o sobie znać, ostatecznie zmuszając Krzynówka do zakończenia kariery.
Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda. Krzynówek mimo 34 lat mógłby z powodzeniem jeszcze kilka pograć. Wróciłby do Polski i pewnie zawstydzałby swoją grą wielu młodszych, a zbyt pewnych siebie piłkarzy. Bo Krzynówek miał to, czego wielu naszym grajkom brakuje. Miał wielką pokorę i szacunek do tego co robi, a także wielki zapał do bardzo ciężkiej pracy. Mimo udanej kariery nigdy nie gwiazdorzył, ciągle pozostając normalnym chłopakiem z Kamieńska. Nigdy nie usłyszeliśmy o żadnej aferze z jego udziałem, ani o konflikcie w drużynie wywołanym przez niego. Bo Jacek Krzynówek był dobrym piłkarzem i jest dobrym człowiekiem. Dlatego wielkie dzięki Jacek za wszystko co zrobiłeś dla polskiej piłki. Mam nadzieję, że PZPN uwikłany obecnie w jakieś chore gierki z kibicami, zachowa się godnie i należycie pożegna członka Klubu Wybitnego Reprezentanta.
Na koniec słowo o Akademickich Mistrzostwach Kobiet w piłce nożnej, rozgrywanych od poniedziałku w Piastowie. Po trzech dniach zmagań w fazie grupowej znamy już pary półfinałowe. Piłkarki AZS-u Wrocław zmierzą się z drużyną Uniwersytetu z Getyngi, zaś studentki z Montpellier stoczą bój o finał z zawodniczkami z Lozanny. Zapowiadają bardzo ciekawe mecze. Na faworyta turnieju wyrasta drużyna Uniwersytetu z Lozanny, która jak dotąd dwukrotnie wygrała i raz zremisowała (z drużyną z Getyngi). Ulubienicą kibiców została Valentina Mercolli z tegoż uniwerku, która doczekała się nawet... piosenki na swoją cześć. Dziewczynom trzeba pogratulować więc nie tylko urody i dobrej gry, ale także wytrwałości, bo gra w blisko 40-stopniowym upale do najłatwiejszych nie należy. Tak trzymać. Dobre słowo należy się także studentkom z Uniwersytetu Warszawskiego. Gospodynie tego turnieju jako debiutantki w imprezie tej rangi, co prawda przegrały wszystkie swoje mecze, kolejno 0:6, 0:7 i 0:2, ale pozostawiły na boisku sporo zdrowia. Może zły los uśmiechnie się do nich w meczach o miejsca 5-7? Tego dowiemy się już w czwartek, kiedy odbędą się mecze fazy pucharowej.
Jacek zdementował:)
OdpowiedzUsuńTB