czwartek, 15 lipca 2010

Holy Goalie i florencka niewiadoma

Transfer Artura Boruca do Fiorentiny był dla mnie, jak grom z jasnego nieba. Dlaczego akurat tam? Dlaczego akurat teraz? W jakiej roli? Za ile? Po co? - to pytania, które nurtują mnie do dziś. Bramkarz nieco zapomniany, odstawiony na boczny tor w reprezentacji, znów staje się bohaterem polskich mediów sportowych. Znów o Borucu mówi się, że to jeden z najlepszych bramkarzy świata. Massimo Donati, były kolega Boruca z Celticu, a obecnie gracz Bari, uznaje go wręcz za drugiego po Gianluigim Buffonie! Dwa lata temu faktycznie nikt nie miał wątpliwości co do klasy Boruca, ale później zaczęły się afery towarzyskie, podkreślane zwłaszcza wtedy, gdy wpuszczał szmatę za szmatą.

Właśnie teraz, gdy wydawało się, że jego kariera się kończy, że to co najlepsze w futbolu już za nim, podpisał kontrakt z Fiorentiną. Było nie było jedną z najbardziej rozpoznawanych i najsilniejszych włoskich drużyn (choć ostatni sezon zakończyła na niechlubnych 11. miejscu). Żeby dodać temu transferowi pikanterii, przeszedł do klubu, który akurat na bramkarza narzekać ostatnio nie mógł. Między słupkami od 2005 roku stoi bowiem Sebastien Frey. Francuski golkiper, który w Serie A rozegrał już 315 meczów! Rywala Boruc będzie miał nie lada. Może się więc okazać, że przypadnie mu jedynie rola rezerwowego. A może właśnie o to Borucowi chodziło? O to by się nie narobić a zarobić, a przy okazji poopalać się we florenckim słońcu? Już pod koniec poprzedniego sezonu Boruc często siadał na ławce. Oficjalnie albo miał kontuzję, albo trenerzy dawali szansę Łukaszowi Załusce. A może jednak siedzenie na ławce na tyle spodobało się Borucowi, że podobnie jak Jerzy Dudek w Realu Madryt postanowił na koniec kariery trochę się polenić. A nie od dziś wiadomo, że klimat we Florencji jest znacznie lepszy od tego w Glasgow.

Tak naprawdę jednak mam nadzieję, że zmienił Celtic na Fiorentinę gdyż odezwała się w nim wola walki, wrócił ten zadziorny charakter, który charakteryzował go od początku kariery, będąc jego znakiem rozpoznawczym również u progu przygody z Celtickiem. Wierzę, że Boruc znów chce pokazać, że faktycznie jest jednym z najlepszych w swoim fachu, że nie boi się twardej rywalizacji i wbrew wszelkim krytykom (ze Franciszkiem Smudą na czele) udowodni, że za wcześnie go skreślono. Sądzę że wielu kibiców właśnie tego mu życzy i trzyma kciuki, żeby we Włoszech mu się udało. Jego sprzymierzeńcem powinien być nowy trener "Violi", Sinisa Mihajlović, który jako szkoleniowiec Catanii nie bał się stawiać na trochę nieobliczalnego i bez doświadczenia w Serie A, Błażeja Augustyna. Więc do Polaków nie ma wrodzonej niechęci, a wręcz przeciwnie czuje do nich sympatię. Oby tylko Boruc nie spowodował, że Serb szybko zmieni zdanie.

2 komentarze:

  1. widzę, że przypadła Ci do gustu moja hipoteza o opalaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie trzeba jechać do Florencji, żeby się opalić (ach te upały!) :)

    A tak poważnie, to wydaje mi się, że Fiorentina szykuje się do odejścia Freya. Wiadomo, że bramkarza szuka Arsenal, a podobno zainteresowanie Francuzem wyraził też ManU. Jeśli Frey zostanie, to Boruc będzie drugim Dudkiem.

    TB

    OdpowiedzUsuń