środa, 28 lipca 2010

Przepis na kawę a la Menezes

Gdy Dunga zrezygnował z prowadzenia reprezentacji Brazylii, kibice odetchnęli z ulgą. Nie spodziewali się jednak, że w zamian dostaną Mano Menezesa czyli "Dungę 2". Między oboma trenerami są dwie zasadnicze różnice: wiek (Menezes jest od Dungi o rok starszy), oraz kariera piłkarska. Dunga bowiem wielkim piłkarzem był, Menezes zaś raczej marnym. Cech wspólnych jest znacznie więcej. Pomijając wyraźne podobieństwo fizyczne, obaj trenerzy stawiają rzemieślnictwo nad piłkarskie fajerwerki, obaj też nie lubią gwiazd. Jeśli krytykowało się Dungę za to, że nie powołuje Ronaldinho, Pato czy Marcelo, to co można powiedzieć o Menezesie, który na mecz towarzyski ze Stanami Zjednoczonymi (10 sierpnia) powołał jedynie czterech graczy reprezentujących Brazylię na mundialu w RPA - Dani Alvesa, Thiago Silvę, Ramiresa i Robinho.

Nie dziwiłbym się trenerowi gdyby nie powołał żadnego z przegranej mundialowej ekipy. Tłumaczenie byłoby proste: - chcę dać szansę innym. Menezes jednak postanowił zaszokować i pokazać, że to on jest bossem, że to on rządzi. Zafundował więc kibicom swoisty misz masz. Co najgorsze stworzony bez żadnego przepisu! W kadrze znalazło się więc aż 11 nowych graczy, którzy będą mieli okazję zadebiutować w pierwszej reprezentacji. Przyjrzyjmy się im bliżej.

Wśród golkiperów nie ma ani jednego, który choć raz założyłby kanarkowy trykot w meczu pierwszej reprezentacji. Mamy za to 27-letniego Victora z Gremio Porto Alegre, dobrego znajomego Menezesa z czasów, kiedy prowadził on ten klub (2005-2007). Mamy też jego rówieśnika, Jeffersona z Botafogo oraz młodziutkiego, bo tylko 19-letniego, Renana z Avai. To co łączy wymienioną trójkę to solidne warunki fizyczne. Najniższy z nich, Jefferson, ma bowiem 1,87 m.

W obronie również kilku żółtodziobów. Ich nazwiska są jednak w większości znane europejskim kibicom. Nową jakość w kadrze "Canarinhos" mają więc tworzyć Rafael z Manchesteru United, David Luiz z Benfiki Lizbona, potężny Rever z Atletico Mineiro czy Henrique z Barcelony (ostatnio na wypożyczeniu w Racingu Santander). Żeby debiutantom było raźniej, Menezes powołał trochę bardziej opierzonych Thiago Silvę z Milanu, Marcelo z Realu Madryt, Andre Santosa z Fenerbahce Stambuł. Cała siódemka ma łącznie mniej występów w kadrze niż sam Dani Alves (23 do 40)!!! Może też dziwić aż tak duża liczba defensorów. Chyba że Menezes chce uczynić Brazylię mistrzem defensywy.

W pomocy trener postawił na Hernanesa, 25-latka z Sau Paulo, mającego na koncie jeden występ w reprezentacji. Są też Ramires z Benfiki Lizbona (16 meczów), Lucas Leiva z Liverpoolu (4 mecze), Sandro, nowy nabytek Tottenhamu z jednym meczem w kadrze oraz pupilek Menezesa z Corinthians (przed objęciem posady selekcjonera, Menezes z sukcesami prowadził ten klub), Jucilei, który dostanie szansę debiutu. Nowy coach nie zapomniał też o Carlosie Eduardo z Hoffenheim, Edersonie z Lyonu i Ganso z Santosu, którzy łącznie mają na koncie 3 (słownie: trzy) występy w reprezentacji.

W ataku na swoją szansę doczekał się w końcu Neymar z Santosu. 18-latek, za którego Chelsea Londyn gotowa jest wydać prawie 30 mln euro (sic!) będzie miał okazję by pokazać się szerszej publiczności. Podobnie zechce uczynić jego klubowy kolega Andre. Menezes odkurzył też Diego Tardelliego z Atletico Mineiro, który cztery lata temu bezskutecznie próbował podbić boiska w Hiszpanii (Betis Sewilla) i Holandii (PSV Eindhoven). Na dokładkę są też: nielubiany przez Dungę, Pato z Milanu i rozpieszczony Robinho. Powołanie tego ostatniego jest dość problematyczne. Bo jeśli trener stwierdza, że ani Kaka, ani Maicon, ani nawet Luis Fabiano za zasługi w kadrze grać nie będą. Do tego dodaje, że nie toleruje gwiazdorstwa, to dlaczego powołuje wiecznie niezadowolonego i rozkapryszonego gwiazdorka Robinho, który od kilku dobrych lat gra co najwyżej przeciętnie?

Można zrozumieć nieobecność w kadrze Maicona, Lucio, Juana czy Julio Cesara, którzy na mundialu w 2014 roku będą grubo po trzydziestce. Trener nową drużynę chce zbudować na graczach młodszych, którzy zagwarantują mu odpowiedni poziom i mistrzostwo świata na własnym terenie. Taki tok myślenia jest jak najbardziej słuszny. Nie można jednak zrozumieć niekonsekwencji nowego selekcjonera, a to cecha bardzo nielubiana przez piłkarzy. Kawa a la Menezes może się więc okazać bardziej gorzka od tej serwowanej nam ostatnio przez Dungę. Oby tylko nie okazało się, że jedynym odruchem fanów po zakosztowaniu tego napoju, będzie odruch wymiotny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz