Tego niestety można się było spodziewać. Piłkarze Korei Północnej zostali surowo ukarani za beznadziejny, zdaniem Kim Dzong Ila, występ na mistrzostwach świata w RPA. Jak podaje dzisiejsza "Gazeta Wyborcza", trener Koreańczyków, Kim Jong-Hun został skazany na obóz pracy, a także wyrzucony z Partii Robotników, do której oczywiście kazano mu należeć. Jego piłkarze nie dość, że musieli znosić publiczne inwektywy pod swoim adresem, to jeszcze zostali zmuszeni do oczerniania selekcjonera. Podobno niektórzy byli nawet torturowani.
Kim Dzong Il ukarał ich więc za swój błąd. Po pierwszym meczu z Brazylią, przegranym przez Koreańczyków po świetnym występie 1:2, wielkiemu wodzowi nie spodobała się zbyt zachowawcza gra. Więc sam postanowił popracować nad taktyką. Usiadł więc w swoim pokoju (być może odpalił nawet koreańską wersję Football Managera) i wymyślił nową taktykę, godną Republiki Ludowo Demokratycznej. W kolejnych meczach Korea przegrała 0:7 z Portugalią i 0:3 z Wybrzeżem Kości Słoniowej. "Wielki i nieomylny wódz" sam powinien się więc zesłać do obozu. Gdyż jego zmysł taktyczny zawiódł na całej linii. Niestety w rządzonym przez niego kraju, za jego błędy płacą mieszkańcy albo urzędnicy wykonujący jego rozkazy.
Podobna sytuacja spotkała reprezentantów Koreii Północnej również po mundialu w Anglii w 1966 roku. Wtedy ku wielkiemu zdumieniu wszystkich, reprezentacja tego kraju wyszła z grupy, zostawiając w tyle Włochy i Chile. Odpadła dopiero w ćwierćfinale, przegrywając po fantastycznym meczu z Portugalią 3:5. Wtedy jednak zawodnicy po powrocie cieszyli się "wolnością" i uznaniem. Dopiero po kilku latach czekała ich zsyłka do obozu...
Sytuacja w Korei Północnej jest chora i każdy to wie. Zbyt łagodnie interweniuje FIFA, która ostro krzyczy i grozi wykluczeniem ze swoich struktur, gdy jakiś parlament miesza się w sprawy autonomicznego związku piłkarskiego w danym kraju. Dużo cichsza jest jednak wtedy, gdy naprawdę trzeba krzyczeć. Sepp Blatter mówi, że FIFA zajmie się tą sprawą. Ale na 90%, z tchórzostwa zamiecie ją pod dywan.
Cytując naszego najwybitniejszego polityka przełomu XX i XXI wieku, a może i najwybitniejszego w ogóle, Jarosława Wielkiego Kaczyńskiego, "oczywistą oczywistością" jest to, że sama FIFA z reżimem Korei nie wygra. Ale już z pomocą dyplomacji Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej może już coś zdziałać. Ustroju raczej nie da się tam tak łatwo zmienić, ale uratować honor i życie kilkudziesięciu piłkarzy oraz trenera jak najbardziej tak. Sepp Blatter musi pokazać, że jest odważny. A o to raczej nikt go nie podejrzewa. Bo jeśli człowiek boi się podjąć decyzję o wprowadzeniu elektronicznych chipów do piłek, to raczej nie odważy się na interwencję dyplomatyczną. Cała nadzieja i los reprezentacji Korei Północnej jest więc w umiejętnościach przedstawicieli USA i UE. Bo jeśli im się nie uda, to zginą kolejni niewinni ludzie. Tym razem jako męczennicy futbolu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz