środa, 22 września 2010

Iwański, Peszko i ukraińskie prezenty

W sierpniu 2008 roku po meczu reprezentacji Polski z Ukrainą, Leo Beenhakker zawiesił: Artura Boruca, Dariusza Dudkę i Radosława Majewskiego. We wrześniu 2010 roku, również po spotkaniu z naszych wschodnim sąsiadem, z kadry wylecieli tym razem Maciej Iwański i Sławomir Peszko. W obu przypadkach chodziło o alkohol, a dokładniej o jego nadużywanie. Beenhakker okazał się mało stanowczy i po kilku tygodniach ukaranych zawodników "odwiesił". Smuda obiecuje, że w jego kadrze Iwański i Peszko nie zagrają już nigdy. I choć "Franz" różne rzeczy już obiecywał, to tym razem mu wierzę.

Ciekawe jest to, że "afera alkoholowa" w polskiej reprezentacji po raz kolejny wybuchła po meczu z Ukrainą. (Co prawda we wrześniu kadra grała jeszcze z Australią, i to po tym meczu Peszko i Iwański podobno trochę popłynęli. Ale (również podobno) piłkarze ostro balowali także po zremisowanym 1:1 meczu z Ukrainą.) Nie chce mi się wierzyć, że to przypadek. Nie od dziś wiadomo, że alkohol na Ukrainie jest tani jak barszcz. Gdy dwa lata temu nasi grali w Kijowie, sami zadbali o zaopatrzenie. A że nie chcieli płacić cła, to co kupili wypili w hotelu. Nie można było przecież pozwolić, żeby się zmarnowało! Teraz gdy z Ukrainą graliśmy u siebie, z dostawą nie było już tak łatwo. Ale Ukraińcy znając zamiłowania naszych piłkarzy postanowili sprawić im prezent. W zamian nasi dali im strzelić bramkę wyrównującą w ostatniej minucie. Trzeba się było przecież jakoś odwdzięczyć! A po meczu... szybciutko pobiegli do swoich hotelowych pokoi i czym prędzej zabrali się do "odpakowywania podarków". 

Jak się okazało, Ukraińcy przywieźli tego całkiem sporo. A że polscy piłkarze znani są ze swej oszczędności, prezentów nie skonsumowali w całości. Część zostawili sobie na następne dni zgrupowania. A nuż będzie co opijać. Okazja do picia bowiem znajdzie się zawsze. Pech chciał, że z Australią przegraliśmy, więc trzeba było utopić smutki w szklankach (a może plastykowych kubeczkach) ukraińskiego alkoholu. Swoją drogą ciekawe, czy była to wódka, czy może jakiś specjalny samogon, według przepisu któregoś z ukraińskich piłkarzy. 

Nie można mieć więc pretensji do naszych kadrowiczów. To wszystko przez Ukraińców i ich prezenty!!! Gdyby ich nie przywieźli, nasi byliby trzeźwiutcy jak noworodki. Głupotą wykazali się Peszko i Iwański, którzy nie mogli wytrzymać w pokojach i koniecznie chcieli się podzielić prezentami z trenerem Jackiem Zielińskim. Jak się okazało, ten w ukraińskich alkoholach akurat nie gustuje. Wywiązała się więc mała awantura. Zieliński bronił naszego, a Iwański z Peszką dziarsko obstawali za ukraińskim, twierdząc, że ma się po nim takiego kopa, że hej!

Szkoda, że Peszki i Iwańskiego w naszej kadrze już więcej nie zobaczymy. To przecież całkiem solidni piłkarze. A do tego dobrzy ludzie, chcący się dzielić z innymi. Tym razem za dobroczynność przyszło im słono zapłacić. Ale życie bywa niestety mocno niesprawiedliwe...

1 komentarz:

  1. Dobry komentarz, bo chyba tylko w taki ironiczny i zabawny sposób można tłumaczyć zachowanie piłkarzy naszej reprezentacji. Dopóki sami nie będą umieli szanować siebie, nigdy nie zasłużą na szacunek kibiców, komentatorów itp

    OdpowiedzUsuń